Oj jak dobrze Asiu, ze szpital za Wami :-) teraz rzec możnaby było, że z górki, ale niestety praca i nasze Państwo i ich polityka prorodzinna...pożałowanie.
Ale trzeba postawić uszy do góry i do rwać do przodu - nie wiem skąd u mnie ten optymizm, może dlatego że mam amcierzyński jeszcze do 9 kwietnia :]
Oj my też dotlenialiśmy się w te słoneczne dni ile się da, Ola dostawała aż puców na policzkach, bardzo śmiesznie wyglądała - załapała etap łapania rączkami stóp, tylko z racji na swój brzuszek jeszcze nie sięga do buzi nimi. No i jest pierwszy symptom alergii po zupce z indykiem...a już myślałam, że to za nami, ale jak zrobiła kupke to myślałam, że umrę, do tego pianka, śluz, krewka...teraz poczekamy kilka dni i spróbujemy krolika ponoć mniej alergizuje :/
Moniko a z tymi wymiotami to Ola tak ma jak się nie skupi najedzeniu, jak po jedzeniue sie wierci, kręci czy się spina to jest pewne, że zwymiotuje prędzej czy później. Ale właśnie nam lekarka powiedziała, że póki nie ma śladow odwodnienia, przybiera to jest ok., bo widocznie nei strawiła poprzedniego itp. Druga rzecz nakazała podawać dużó wody lub wody z małą ilością kleiku ryżowego po takim incydencie, aby zapobiec odwodnieniu.
Asiu a nie przysługuje Ci żaden zasiłek opiekuńczy na rekonwalescencje Wiktorii?
dziewczyny dbajcie o siebie i miłego dnia :)