ducinaltum (2011-03-14 11:53:02)
Czy do księdza nie może skierować pytania zdrowotnego? Ludzie są różni - jak ktoś chce, ma prawo. Nie cytowałaś fora medycznego a poświęconego poradnictwu małżeńskiemu - akurat poznałam o. Knotza - ludzie darzą go zaufaniem, a wiem, że on przekierowuje do specjalistów, gdy jest taka potrzeba.
Ja pytam nie tylko lekarzy - pytam także przyjaciół, osoby zaufane. I chyba nie tylka ja ;)
Ja też pytam osoby zaufane, tylko właśnie o to mi chodziło - przekierowanie do specjalisty, żeby tą poradę osoby niekompetentnej zweryfikować ;) I jeśli o. Kntoz przekierowuje to bardzo dobrze. Ale nie sprawdzona rada, udzielona nawet w dobrej wierze bez specjalistycznej wiedzy może się źle skończyć, i to nie tylko w przypadku księdza, ale każdego z nas, a tu nie wiemy jak np. mieszanki z ziółek wpłyną na mężczyznę i czy w ogóle wpłyną, bo może mieć inny problem wymagający specjalisty.
Zastanowił mnie też fragment
"W okresie bezpłodnym należy dążyć do jak najczęstszego współżycie celem wręcz przesycenia się seksem."
Czyli chcę czy nie chcę - współżyję... a gdzie tu miejsce na przyjemność przy takim maratonie, jeśli cel mam jeden - przesycić się?
ducinaltum (2011-03-14 11:53:02)
Czy kobieta stosująca NPR ma szansę na większy szacunek? A dlaczego nie:)? Popytaj małżonków - ja mogę napisać na podstawie rozmów z nimi, że mężowi trudniej jest uszanować stosowanie NPR niż przyjmowanie tabletek przez żonę. Pojawiają się pretensje i żal. Wymaga to rozmów, czekania, jeszcze raz rozmów. Wymagania są dla nich trochę większe. Z takim przypadkami spotkał się też pewnie "przedstawiciel katolicyzmu", jak go nazwałaś.
Ja szanuję każdego - niezależnie od tego, co stosuje. A widziałam, że często akceptacja metod NPR przez mężczyznę jest trudna i wymaga wiele pokory i miłości ze strony obojga.
To na pewno.
Ale ja np. nie umiem wartościować ludzi przez to jaką antykoncepcję (albo i nie) stosują... Bóg sobie osądzi co chce i jak chce, a po przeczytaniu takiego tekstu jak tamten kobieta może mieć problem z pojęciem szacunku wobec siebie. Bo w zamyśle to ma dawać szansę na większy szacunek u męża, a jeśli mąż na przykład odejdzie do innej, z którą będzie stosował prezerwatywy/pigułki? Żona która pojmowała szacunek dla swojej płodności za wyznacznik udanego związku i szansę na "lepszego męża i lepsze życie" zastanawia się co z nią nie tak i czuje się jeszcze gorzej widząc szanujące się pary nie stosujące NPR.
Wiem, są różne sytuacje i zawsze można się szanować albo nie. Ale bywa i tak, a wtedy pretensje i żal też się mogą zdarzyć, bo ktoś tak pojmował szacunek i to się nie sprawdziło.
Wyjaśniłaś mi to, co mnie ciekawiło - dziękuję ;)