Znacznie słowa cudzołożyć zmieniało się trochę przez wieki. Obecnie szóste przykazania mówi o seksie pozamałżeńskim - a więc każdym, który nie jest w obrębie małżeństwa.
Co do związków nieformalnych i ich zabezpieczeniu od strony prawnej - właśnie tego nie powinno być. W Polsce konkubinaty mają niestety pewne przywileje, do tej pory przynależne małżeństwu. Napisałem o tym tutaj: http://familie.pl/Blogi-2-27/b106p3842,Partnerskie-perypetie.html To nie jest dobre, bo małżonkowie w oczach ustawodawcy i społeczeństwa decydują się podjąć pewien trud, jeśli decydują się założyć rodzinę (podstawową komórkę społeczną), wychować dzieci - to budują tym samym społeczeństwo. Często jedno z rodziców na jakiś czas rezygnuje z pracy zawodowej, żeby wychować dziecko. Im więcej dzieci, tym większy wkład w budowanie społeczeństwa (nie zapominajmy, że grozi nam zapaść systemu emerytalnego, bo niedługo nie będzie miał kto pracować na emerytów). Więc jeśli decydują się wziąć odpowiedzialność za społeczeństwo, budować je - to ustawodawca ma prawo obdarzyć ich określonymi przywilejami - np. podatkowymi. Jeśli ktoś nie wybiera tej drogi - to na tym polu nie powinien liczyć na przywileje (co nie znaczy, że się przed nim te przywileje zamyka - wszak droga stoi otworem :-) ). Społeczeństwu trzeba dawać, trzeba je budować - nie można tylko czerpać. I dlatego to nie jest tylko "prywatna" sprawa - społeczeństwo jest sprawą nas wszystkich.
Jest różnica między grzechem, który będzie w rzeczywistości upadkiem na drodze - nie chcę zgrzeszyć, staram się, ale nie udało się. Podnoszę się i dalej próbuję żyć w zgodzie z moją wiarą. Co innego gdy otwarcie robię coś, co jest grzechem, nie zamierzając przestać. To jest trudna sytuacja i interpretować ją trzeba indywidualnie - z czego wynika dane zachowanie. Ale prosta logika każe nam sądzić, że liberał gospodarczy kieruje się w sferze gospodarczej liberalizmem gospodarczym, komunista kieruje się w życiu zasadami komunistycznymi, nihilista wyznaje nihilizm, darwinista będzie zwolennikiem teorii Darwina, itd... katolikiem nazwiemy osobę wyznającą naukę katolicką. Jeśli darwinista zacznie nagle mówić, że jest zwolennikiem kreacjonizmu - to mimo, że dalej będzie siebie określał darwinistą, tak naprawdę nie będzie miał z nim nic wspólnego. Jeśli wegetarianin czy weganin będzie zajadał kotlety schabowe i jednocześnie mówił, że jest wegetarianinem - to każdy z nas będzie wiedział, że to nieprawda. Bo o tym nie decydują nasze deklaracja (a właściwie nie są najważniejsze) - najważniejsza jest postawa. Jeśli jestem katolikiem, to kieruję się wiarą katolicką. To logiczne. A chrześcijaństwo ma to do siebie, że przenika każdą sferę - liturgię, życie zawodowe, życie rodzinne, seksualne, odpoczynek, itd... wszystko. Wierzy się 24/7.
Podoba mi się strasznie to stwierdzenie, że życie na kocią łapę to jak kierowanie bez prawa jazdy - czyli branie się za coś, co nie jest dla nas.