Wierzę w duchy, chociaż tylko raz zdarzyło mi się "mieć z nimi doczynienia". To było w wieku lat nastu, mieszkałam w małej wsi, w lato często do późnej nocy łaziło się po okolicy. Raz, około 1 w nocy, wracaliśmy grupą znajomych do domu. Przechodziliśmy właśnie obok domu naszej koleżanki, której niedawno umarł dziadek. Tuż przed jej domem, z bocznej uliczki wyszedł na nas stary mężczyzna. Szedł, uśmiechał się, ubrany był w krótki rękawek, a była 1 w nocy. Niby lato, ale aż tak ciepło nie było. Minął nas i poszedł dalej ulicą i wtem zaczęliśmy się przekrzykiwać "widzieliście, jak on wyglądał? był identyczny". Bo owy mężczyzna wyglądał jak dziadek naszej koleżanki, który umarł kilka tygodni wcześniej. Nie wiem jak mogłam potem spokojnie wrócić do domu.
Moi rodzice, kiedy byliśmy małym dziećmi jechali z nami i ze znajomymi na wakacje. Była 3 w nocy i jechali przez jakieś pola gdy nagle przy samej ulicy stał blady mężczyzna. Stał nieruchomo, nie przestraszył go nawet przejeżdżający obok samochód. Moi rodzice dopiero po chwili uświadomili sobie, że ten facet wyglądał podejrzanie. Stwierdzili, że zawrócą,bo może potrzebuje pomocy. Zawrócili, ale faceta już nie było.
Kolejne, to tylko zbieg okoliczności, ale...Boję się horrorów, ale czasem lubię je oglądać. Oglądałam z moim mężem, wtedy jeszcze facetem, Amityville i w tym horrorze morderca zabijał o 3:15. Po horrorze zasnęliśmy, a raczej on zasnął, a ja się kręciłam i zasnąć nie mogłam. Słyszałam jakieś skrzypiące podłogi i przytulałam się mocniej do faceta. W końcu udało mi się zdrzemnąć, ale przebudziłam się po pewnym czasie. Sięgnęłam po telefon i w tym samym momencie z godziny 3:14 zrobiła sie 3:15. Brrr, od razu faceta obudziłam.
Z sytuacji nie-duchowych, ale strasznych. Przyjaciółka z rodziccami wracała z nart, noc, pola, lasy. Jechali samochodem, była godzina ok.1-2 w nocy. Ulica pusta, jadą przez lasy gdy nagle na ulice wyjeżdża z impentem palący się wózek dziecięcy. Na szczęście kierowcy udało się go wyminąć, zadzwonili na policję i okazało się, że w tym miejscu złodzieje rozbierali samochody, a w wózku na szczęście nikogo nie było.