Mama w pracy i po pracy oraz...synKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 107, liczba wizyt: 266043 |
Nadesłane przez: castilla dnia 16-02-2011 08:59
...cóż...tak czasami zastanawiam się, że gdyby kobiety były zawsze "rozsądne" to nie byłoby dzieci...
Bo czymże wytłumaczyć nagły poryw serca, słabość, ale i nadzieję, że teraz właśnie będzie dobrze..?
Bo tak naprawdę, to myślałam, że już nie będę mieć dziecka, właśnie dlatego, że zawsze byłam taka "rozsądna"...
Skończyłam studia, miałam dobrą pracę, mieszkanie, samochód. Trafiali sie jacyś faceci, nie powiem, ale jak byli mili, to niekoniecznie chcieli pracować i nie przeszkadzało takiemu, że jeżdzi na wakacje za moje pieniądze. Mimo , że sam po studiach, ale zawsze mu tam coś w tych pracach nie pasowało. Ja też nie zawsze byłam usatysfakcjonowana życiem zawodowym, no ale pracować i zarabiać trzeba, więc ambicje czasem się chowa do kieszeni. Ale zmieniłam pracę i już było lepiej...
I tak po 30stce, żyjąc swoim zaplanowanym życiem, pomyślałam, że może warto sie z kimś związać na stałe, choć nie miałam już zbyt wielu złudzeń, ale tak żyć bez celu..?
I w sumie cieszę się z tej chwili słabości, bo jest Miłoszek. Facet okazał się nieodpowiedzialny, to trudno, ale nie załuję. I też słyszałam opinię, że facet był kompletnie "nietrafiony", ale czy to był błąd?
Myślę, że to dobrze, że raz w życiu nie "kalkulowałam", nie brałam pod uwagę wszystkich okoliczności, bo ten związek od początku był skazany na niepowodzenie. I całe szczęście ,że Miłoszek pojawił się bardzo szybko, zanim "czerwone lampki" zaczęły mi świecić coraz bardziej. Gdyby nie mały, nie ciągnęłabym tego ponad rok. Będąc w ciąży umęczyłam się psychicznie, jak nigdy w życiu, ale warto było...
Czasem trzeba na szalę położyć swoje uporządkowane życie, aby uzyskać coś więcej...
Nadesłane przez: castilla dnia 15-02-2011 13:00
..."Tatuś" Miłoszka się odezwał...Tzn.usiłował, bo ja nie odbieram od niego telefonu (bo niby po co - nie ma się z kim kłocić?), ale wysłał sms: co u Miłoszka? Dobre sobie! Przypomniał sobie o dziecku, po pół roku...
A nie łaska Małemu coś wysłać, prezent zrobić, poczta działa, adres zna...
Ani na święta, ani na urodziny NIC dziecko od niego nie dostało...
Co niby jak gdyby nigdy nic, wpadnie sobie , zrobi z nim zdjęcie? Miłoszek to nie papier na dropsach, ani ozdóbka. To mały człowiek, który wymaga szacunku.
Można się domyślić, co należy zrobić (jak do głupot, to ten facet ma pomysłowość, co nie miara), a tu trudno się domyślić...no tak, przecież to facet i w dodatku zapatrzony w koniec swojego nosa...
To i niech z tym zostanie...powodzenia!
Nadesłane przez: castilla dnia 11-02-2011 07:25
...i dziś Miłoszek kończy trzynaście miesięcy! To właśnie po dzieciach widać, jak ten czas leci...a jeszcze niedawno...
Ktoś tu już kiedyś wspominał, że czasem cofa się do lat młodzieńczych - naiwnych, ale i na swój sposób pięknych, bo pełnych planów i nadziei na zmiany...
W momencie pojawienia się dziecka, człowiek, przynajmniej tak na chwilę, przestaje żyć wyłacznie swoim życiem, przestaje też analizować "co było", nie grzebie w przeszłości, bo pierwsze co się liczy - to przyszłość dziecka. Trzeba iśc do przodu, nie myśląc o przeszłym...
Ja już dawno nie myślałam o przeszłości, choć kiedyś nawet czasem i nią żyłam. Już dawno nie myślłam o tym co było, szczególnie w odległych latach. Tak jakby te dwa życia oddzieliła gruba kreska...
A jeszcze trzy lata temu byłam na spotkaniu szkolnym, widząć się z kolegami i koleżankami po ponad 20 latach (zmieniłam miejsce zamieszkania) i czułam, że jakby te lata "przefrunęły".
Dopiero w tej perspektywie widzę jak bardzo się zmieniłam, jak bardzo sie zmieniłam przez ostatnie dwa lata... A wydawało mi się, ze na tak radykalne zmiany jestem już za stara...
Czasem brakuje mi tej naiwności i myśli, że wszystko przecież musi być dobrze, tak jak zaplanuję, tak jak chcę.... Życie jednak weryfikuje plany i może dlatego jest takie ciekawe..? Choć niektórych "zaskoczeń" wolałabym nie zaznawać, to mimo wszystko - lubię te swoje życie...