Hmmmm, jeśli chodzi o robota, co ja bym go chciała, to jako żywo poproszę EVO M678. Mopik. Jakże zgrabny, wew klasycznych biało czarnych kolorach (ino niech mi nikt nie mówi, że dizajn się wew sprzątaniu nie liczy!!!). Wew formie eklektyczny (znaczy się da się dopasować do wszystkiego i albo sie zez tego zrobi minimalizm, albo postmodernizm). No i skubaniec zdolny nieziemsko!!! Sprząta wszyściutkie pogłogi. Drewno - co se chłop mój wew salonie położył. Płyty (zarządziłam w korytarzu, coby błocko sprzątać w mig), panele (sypialnia, bo ten ślubny łoś stwierdził, że mniej reprezentacyjna, to se może panele położyć)... Tak se myśle, że może i dobrze, że mniej reprezentacyjna powiedział, bo jakby twierdził inaczej, to chyba by to lekuchno niepokojące mogło być, nie sądzi jury???
A wracając do meritum: szafki, szafeczki, narożniczki, sofki, ba szezlong nawet jedyn, co przy balkonie zez widokiem na las stoi... A pod tym kurz,.. No i niby nikt tam nie zagląda, poza moim labradorem jednym, ale skubaniec kompromitująco wyciąga na sierści swej całe kłęby kurzu... I przy gościach to lekuchna kompromitacja je. Stąd mop marzenie moje je.
A gdyby on sprzątał. to co ja bym robila? Tak se myślę, że wychowana wew polskiej tradycji romantycznej, winnam się oddać naprawianiu świata (jak ta biedna Stasia Brzozowska), ale do edukacji, powiedzmy szczerze, jam średnio zdatna, co moje bachorzątko, rozpuszczone jak dziadowski bicz, potwierdzić może. Albo leczeniu, jak Judym - ale zdaje się u nas bez dyplomu nie można, choć w tej kwestii, se myślę, akurat powołanmie mam. MOże powinnam sprzątać, to, czego mop nie sprzątnie, bo co z tego, że łon taki bystry, jak książków nie odkurzy, chleba nie pokroi i obiadu chłopu też nie ugotuje... Ale przeca nie po to o mopie marzę, coby z jednej lekko masochistycznej przyjemności porzuconej, przejść wew drugą... Do której również stworzona nie jestem :) I ja wam powim, co bym robiła. Puszczałabym mopa samopas, bachorzątko tyż samopas - wew ogrodzie zamkniętym, żeby nie było, że ja wyrodna matka jesym. A ja bym nadrobiła braki wew czytelnictwie. Nie, nie żeby klasykę, nie będę jury okłamywać, bo to by troszka nieuczciwe było. Chociaż może i klasykę. Wew czarnych okładkach. Skandynawskiej prowinencji. Nabudowanej wokół odwiecznego i ważkiego pytania: kto zabił!!!
Nakupowałam sobie, nakupowałam i stoją, bo przecie jak łotworzę, to znikam, nie ma mnie, zanurzam się - ja wew kartkach, a usta moje w kawie... Jakie literackie zdanie mnie tu wyszło... No w każdym razie potrzebuję czasu, bo przerywać kryminału wew ciekawym momencie się nie godzi.. A, że każdy ciekawy. W odróżnieniu od życia na tej wsi naszej, wsi spokojnej, wsi wesołej...
No, to jury już wie, po co mi mop.
Zez szacunkiem...