aniusia03 (2011-05-27 15:41:08)
Nasz synek Adam Paweł przyszedł na ten zwariowany świat dnia 22.05.2011r. o godzinie 12:55 po dość długim (15h) porodzie. Poród odbył się siłami natury. Synek waży 3750, mierzy 58cm i dostał 10pkt w skali Apgar. Przez 2h tuż po porodzie leżał sobie na moim brzuszku, co jest wspaniałe, bo nie dość że zapomnia się o całym bólu, to powstaje między matką, ojcem (tatuś był z nami cały czas) i dzidziusiem niesamowita więź.
Mój mąż był przy porodzie cały czas. Uważam, że należy mu się medal, bo bardzo dzielnie mnie wspierał, zwłaszcza jak brakło mi sił, to mnie mobilizował i trzymał za ręce, głaskał i tylko dzięki niemu starczyło mi tych sił do końca. Pępowinę oczywiście także przeciął.
Moja córeczka Nadia Helena (drugie imię ma po mojej ukochanej babci) urodziła się 23.05.2011r. o godz.1:23
W niedziele o 19.30 położna przebiła mi wody i okazały się zielone,do tej wody nie wiadomo dlaczego?
(możliwe że mała wydała smułkę w brzusiu mym, bo przenoszona nie była)
Mój poród również odbył się siłami natury, rodzice chcieli ze mną zostać, ale ja nie chciałam.
(jakoś tak po prostu zawsze sama wolę przeżyć cieżkie chwile i myśle, że gdyby z ojcem Nadii było dobrze to też bym się nie zdecydowała by ze mną był, od początku świadomie podjęłam decyzję, że będę rodzić sama)
Cieszę się, że udało mi się urodzić siłami natury moją dorodną córeczkę.
Dostałam dwa znieczulenia i kroplówkę na wywołanie silniejszych skurczy, znieczulenia działają przez może 10 minut i wcale nie są fajne bo potem czuje się ból 3 razy mocniej (przynajmniej ja miałamtakie wrażenie). Nie prosiłam o znieczulenia (chociaz pod koniec to już chciałam cesarke znieczulenie, cookolwiek żeby tylko przestało boleć i zobaczyć moją ksieżniczkę) dali mi je bo mała była duża i bardzo parła na krocze a mnie bolałooo to tak że prawie traciłam przytomność (tak przynajmniej mówiła mi potem położna)
Po rozcięciu mnie, doktór i położna wskoczyli mi na brzuch i łokciami z całej siły zaczeli wypychać małą.
Eh iiii się udało :D połozyli mi ją na brzusiu, od razu nie płakała,moje serce przez chwile znów stanęło, ale połozna ją klepła w tyłek i wydała pierwszy krzyk,najpiękniejszy dla mnie dzwięk na świecie.
Potem wzieli ją obok na badania, a mnie zostało łożysko do wydalenia i szycie przez lekarza. Dostała po 1 min - 8 punktów Apgara (ze względu na skórę i mieśnie) po 5min dostała już 9 punktów.
Ból minął jak ręką odjął, szycie nic nie bolało, życie nabrało sensu, chciało mi się śpiewać i tańczyć.
Chciałam powiedzieć całemu światu jaka jestem szczęśliwa :)
Przewiezli mnie na sale poporodową, na kórej byłam godzinę, potem na zwykłą sale i przynieśli po 2 godzinach małą do karmienia :)
Czarniutkie włoski, okrągła buśka, moja córeczka najpiękniejsza na świecie :)
Waga 4000g Wzrost 57cm :)
Tą chwile zawsze będę miała w pamięci.
Potem okazało się że ja mam infekcje prawdopodobnie przez te zielone wody ;/
I moja kruszynka też więc nasz pobyt w szpitalu przedłużył się do piątku.
Moja córeczka dostawała antybiotyk dożylnie, a mnie się serce krajało, bo welflon miała w główce, potem dopiero przełożyli do rączki.
Płakałam, pokarm nikł... ale w końcu wiedziałam że damy rade, ze musimy i to przetrwać a będzie już dobrze, uspokoiłam się pokarm wrócił i w jeden dzień spadło małej CRP do normy, co nie stało się przez cały tydzień podawania antybiotyku. I wiadomość możecie iść do domu :) była kolejną która dodała mi sił i wiary że będzie coraz lepiej.
Dlatego kochane mamy zachęcam Was do karmienia piersią, dzięki czemu naturalnie chronimy i wzmacniamy organizm naszych skarbów.