Zwyczajne życieKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 47, liczba wizyt: 89953 |
Nadesłane przez: oaza dnia 20-03-2011 16:01
Oj, zestresowałam się wczoraj wieczorem. Mój Mati od kilku miesięcy, wieczorem, zażywa syrop przeciwalergiczny Aerius. Dostaje go w dawce 2,5 ml na dobę. Mamy swoją "procedurę". Mati wyjmuje butelkę z pudełka, ja odkręcam i podaję mu na plastikowej łyżeczce, on zakręca i wkłada do pudełka, a ja w międzyczasie myję łyżeczkę, oddaję małemu do umieszczenia w pudełku. Mati zamyka i pudełko z zawartoscią zamykam w górnej szafce. I wszystko bez zakłóceń trwało do wczoraj. Wczoraj, kiedy ja myłam łyżeczkę, Mati dorwał inną i sobie sam syropku nalał. Jako, że mycie łyżeczki trwa kilka sekund, to zdążyłam tylko zobaczyć jak sobie wkłada łyzeczkę do buzi, a na stole rozlany syrop. Zrobiłam wielkie oczy i w panice za ulotke złapałam. Na szczęście napisane było, że w przypadku przyjęcia wiekszej dawki nie powinno sie nic dziać. I faktycznie, nic się nie działo. Na szczęście. M. zwrócił mi tylko uwagę, że powinnam bardziej małego pilnować. No powinnam, ale, kurde blaszka, nie przewidziałam, że w ciągu kilku sekund nieuwagi tak "nabroi"
Okazało się, że pijac ten syrop też niemało wylał na siebie, więc ściągnełam z niego spodnie (na siedząco najbardziej ucierpiały) i od razu pieluchę, bo praktycznie był juz szykowany do kąpieli. M. jednak jeszcze chciał stare kołdry i poduszki pochowac do worów, więc Mati biegał z klejnocikami na wierzchu. Radochę miał i skakał po wersalce na całego, a jak sie zmęczył to sobie stanął (na tejże wersalce) i zaczął sikać. Krzyknełam tylko "Mati!" to sie powstrzymał i resztę załatwił na nocniku. Tłumaczylismy mu milion razy, że na nocnik się siada albo na muszlę. To patrzył na nas tymi ślipkami, usmiechał się i...nadal robi swoje.
Nadesłane przez: oaza dnia 18-03-2011 13:02
Jakis czas temu dotarła do nas sofa dla Matusia, a kilka dni temu pościel. Czas więc było zacząć przeprowadzkę na swoje. Do innego łóżka i pokoju. Przedwczoraj usypiał małego M. Przeczytał mu książeczkę, po czym zgasił światło i...usłyszałam płacz małego. Trochę się zestresowałam. Na szczęście trwało to naprawdę chwilę i nastała cisza.
Za chwilę M. pojawił się w pokoju zinformacją, że mały śpi. Myślałam, że M. bedzie spał jak suseł, bo to, że ja będę czujna to już wiedziałam z góry. A gdzie tam. Oboje na zmianę biegaliśmy do pokoiku, bo nam się wydawało...że stęknął, że kwęknął, że woła. Fakt faktem, że ze dwa razy się przebudził i wołał, ale szybko z powrotem zasypiał. W granicach godziny 3:00 znowu się obudził (akurat M. był w kuchni). Tym razem Mati się rozgadał. trwało by to jeszcze chwilę i juz byłoby po spaniu. W związku z tym M. wział i przyniósł Matusia do nas i wreszcie zasnęliśmy.
Wczoraj M. pojechał w trasę, więc usypianie przypadło mnie. Mati pomógł mi posłać łóżko. Położył się i kazał mi zgasić światło. Nawet nie chciał, żeby mu poczytać. Zasnął szybciutko. Zawołał mnie raz w nocy około 2:00, ale tez szybko zasnął. Przydreptał do mnie około 5:30. poprzytulał się i o 6:00 wstaliśmy.
Jak kolejne noce będą tak wyglądały, to naprawdę bezproblemowo sie przestawił na swoje :)
Nadesłane przez: oaza dnia 17-03-2011 09:48
Niestety spełnił się czarny scenariusz. Zwolnili ojca z pracy. Do końca nie wiem czemu, skoro wczoraj był ten telefon. Mama, w dzisiejszej rozmowie, napomkneła, że do końca nie wytrzeźwiał. Na koniec usłyszałam "Co my teraz zrobimy?"
No własnie, co? Zachowywała sie jakby wczorajszej rozmowy nie było.
Nie chce mi się z nią w kółko wałkować możliwości. Woli biadolić, jej wybór. A co bedzie dalej? Na pewno ciężko. Są jednak dorośli i sami odpowiadają za swoje czyny i zachowania.