Zwyczajne życieKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 47, liczba wizyt: 89948 |
Nadesłane przez: oaza dnia 30-03-2011 15:19
Dziś miałam wizytę u lekarza. Wspomniałam mu o silnym przeziębieniu jakie przeszłam, więc zrobił mi USG i wszystko u małej posprawdzał. Nawet pokazał mi jak maleństwo ćwiczy oddychanie :) Okazało się, że moja córcia już waży 2900, a do terminu porodu zostało 4 tygodnie.
Byłam badana równiez na fotelu, gdzie lekarz stwierdził skrócenie sie szyjki, ale dziś rodzić nie powinnam :)) Powiedział też, że raczej do terminu nie dotrwamy, chociaż różnie może być.
Ja mogę już zacząć rodzić, bo naprawdę jestem potwornie zmęczona, ociężała i opuchnięta. Najprostsze czynności robię w czasie dwukrotnie dłuższym niż normalnie, a nasapię sie przy tym, jakbym nie wiadomo jakie kilometry robiła. No i mała wiercipiętka nieźle daje popalić, zwłaszcza popołudniu i wieczorem. Tak mi się wciska w pachwiny, że nie mogę się czasem wyprostować.. Boli i to wcale nielekko.
Dziś przyszedł kolejny komplecik zamówiony na allegro. Śliczniusi, biało kolarowy :)) Tyle, że po dzisiejszej wizycie zastanawiam sie czy rozmiar 56 nie będzie za mały...Na wszelki wypadek, do szpitala zapakuję i 56 i 62...
Juz nie moge się doczekać i malutkiej i ...żeby było po wszystkim
Nadesłane przez: oaza dnia 27-03-2011 14:13
Jeszcze wczoraj do południa miałam paskudny humor (oj, coś za często mi się on zdarza). Bo jak mieć dobry, skoro masz wrażenie, że nikt wokół Cię nie rozumie. Ani Twoich potrzeb.
Jako, że siostra M. przebywa za granicą, to M. został przez nią poproszony o przysługę. Nie było oczywiście problemu, M. się zgodził, a nawet zapowiedział, żę weźmie ze sobą Mateusza, żebym ja sobie odpoczęła. Czy pospała czy posiedziała spokojnie w internecie czy tez poszła na ploteczki.
Od jakiegos półtora miesiąca, do dwóch proszę M. żebysmy wybrali sie do Koszalina. Jako, że nie posiadamy własnego samochodu, wiąże sie to z pożyczeniem samochodu od kogoś. I tu nadarzyła sie właśnie ta okazja, bo M. musiał jechać do miejscowości odległej około 70 km od nas. Niestety okazja ta była okazją dla mnie, a nie dla niego. W związku z tym wpadłam na pomysł, ze sama, pociągiem do Koszalina pojadę. Podzieliłam sie tym pomysłem z mamą. Zyskałam tyle, że nawrzeszczała na mnie, że gdzie ja sama, w 9 miesiącu ciąży się wybieram. a jak cos sie stanie? I, że bardzo sie na mnie zdenerwowała.
Wkurzyłam się! Czy wszyscy zapomnieli, że będąc właśnie w 9 miesiącu ciąży z Mateuszem jeździłam na egzaminy, do wspomnianego juz Koszalina? I co niby miałoby się stać? Poza tym nikt się mną nie interesuje, jak M. wyjeżdża w trasę, a ja zostaję sama z rozbrykanym dwulatkiem. Mama nie zajrzała do nas juz prawie 3 tygodnie, ale jak widac uwag ma co niemiara.
Czyli co? Jak jestem w ciąży to mam siedzieć z tyłkiem i nigdzie się nie ruszać, tak? Przeciez podobno ciąża to nie choroba, a ja sie naprawdę dobrze czuję. Poza tym poród nie następuje w ciągu 10 czy 15 minut. I taka nadąsana łaziłam po domu. M. poszedł po samochód i zadzwonił do mnie mówiąc "Szykuj się ty złosnico, załatwię co mam załatwić i zajedziemy do tego Koszalina. Wyjaśniam, że Koszalin jako miasto średnio mnie interesuje, natomiast bardzo zainteresowana jestem Galerią Handlową, która tam się znajduje.
Tak też zrobiliśmy. W CH Forum, pierwsze co to zakupiłam w Mc Donaldzie shake'a truskawkowego (mniam!), potem zjedlismy coś w Sphinxie, zaszlismy do H&M, gdzie zakupiłam parę rzeczy dla dzieciaczków. a na końcu do Tesco, gdzie zrobilismy ogólne zakupy do domu. A na koniec, tak dla jeszcze wiekszej poprawy humoru, w jednej z mniejszych miejscowości mijanych po drodze, w popularnym sklepie dla najbiedniejszych czyli Biedronce, udałao nam się kupić komodę! U nas w Biedronkach albo w ogóle jej nie było, albo tak szybko wykupili.
Na koniec dnia, już w domu, M. zapytał mnie czy jestem zadowolona? No ba, pewnie że byłam! Mimo, że z tej wyprawy przyjechalismy o 500,00 (!!!) złotych lżejsi. Trudno, zważywszy, że kolejna taka wyprawa nie wiadomo kiedy się nadarzy. Na pewno nieprędko.
Nadesłane przez: oaza dnia 25-03-2011 21:28
Dzisiejsza noc była przedreptana przeze mnie. Nie dość, że zaczęłam latać do toalety jak ogłupiała, to jeszcze Mati budził się trzykrotnie. Za trzecim razem przyprowadziłam go do siebie, bo byłam już nieprzytomna z niewyspania. Pomyślałam, że może pośpi jeszcze trochę ze mną. Niestety mój synek miał inne plany. Juz nie zasnął, a było parę minut po 5:00. Chcąc nie chcąc zwlekłam sie z łóżka.
Dodatkowo dobiła mnie pogoda, padało jak wstaliśmy. Potem przestało, więc miałam nadzieję, że z Matim wyjdę na spacer, ale niestety. Trochę przestało, a potem z powrotem to samo.
Zadzwoniłam do mamy, bo miałam potrzebę wygadania się. Napsioczyłam na nieprzespaną noc, na paskudną pogodę i na fakt, że z tego powodu nic mi sie nie chce, a miałam pranie wstawić. Mama do mnie, żebym sobie spokój dała. Mało tego obiecała, że z tatą po południu po małego przyjadą, żebym odpoczeła.
Ledwo wytrzymałam do 11;30 i połozyłam małego spać. Zasnął dość szybko, więc korzystając z okazji i ja sie uwaliłam. Spałam mocnym snem z półtora godziny. Wstałam jak nowonarodzona. Mati jeszcze spał, a ja postanowiłam wstawić wreszcie to pranie...Czekała mnie jednak niemiła niespodzianka. Wody w kranie brak! Co jest? Dzwonię do rodziców, też nie mają. To nos w internet na stronę kołobrzeską, a tam informacja, że jakaś rura pękła czy magistrala czy cokolwiek innego, czego skutkiem okazał sie ten brak wody. Na pocieszenie pozostał mi fakt, że ten brak dotyczył całego Kołobrzegu i jeszcze jakiś okolicznych miejscowości. Marne pocieszenie, ale zawsze.
Żeby za lekko w dniu dzisiejszym mi nie było, to zadzwoniła do mnie mama z informacją, że źle się czuje i po małego nie przyjedzie. No ok. W sumie obowiązku takiego nie ma.
Czy dzień dzisiejszy nie był spiskiem na moje samopoczucie? Na szczęście Mati po drzemce wstał w dobrym humorze, a wodę puścili przed 21:00. Leci póki co jak krew z nosa, ale przynajmniej mogę spuścić wodę w toalecie. Co ciekawe, fakt ten bardzo poprawił mi humor :)