Zwyczajne życieKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 47, liczba wizyt: 89964 |
Nadesłane przez: oaza dnia 07-03-2011 09:38
Niekoniecznie takich przygód oczekuję od życia.
W nocy wzrosła temperatura u małego. Około 1:30 miał 38,7. Mierzyłam mu dwa razy, bo za pierwszym razem termometr (elektroniczny) pokazał, że ma 37,3. Było to niemożliwe, żeby Mati miał taką temperaturę. Zbyt niska jak na jego wygląd i ciepłotę ciała. Zaczełam mierzyc jeszcze raz, a M. dodatkowo "strzepał" termometr rtęciowy. Na wszelki wypadek.
Mały dostał Ibufen, picie, chwilę z nim posiedzieliśmy i do wyrka. Jeszcze chciałam zmienić pieluszkę i łapiąc za pieluchy zwaliłam termometr rtęciowy (co on u diaska tam robił????). Rozbił się. Zdenerwowana zabrałam Matusia do drugiego pokoju, a M. zagoniłam do sprzątania kuleczek rtęci.
M. nie jest pewny czy wszystko zebrał. Mówił, ze zebrał sporą "kulkę" rtęci i trochę drobinek...Ale czy to wszystko to nie wie. Zdarzenie miało miejsce w sypialni, dlatego ja z Mateuszem spaliśmy w drugim pokoju, a M. w sypialni przy otwartym oknie. Rano weszłam i zimno tam jak w psiarni.
Zastanawiam sie jednak cały czas, czy jak cosik jeszcze tam się plącze po podłodze, to szkodzi czy nie szkodzi??? Eh, potrzebne mi te nerwy jak wrzód na tyłku
Nadesłane przez: oaza dnia 06-03-2011 22:35
Ostatnio byliśmy na bilansie dwulatka. Rozwija się prawidłowo. Mierzy 90 cm, a waży 13500. Jakże byłam z niego dumna kiedy bez sprzeciwu wykonywał polecenia lekarza i pielegniarki. Przy okazji poprosiłam o skierowanie do laryngologa (ze względu na wydzielinę z noska podbarwioną krwią) i do ortopedy (stawia lekko lewą nóżkę do środka).
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym po powrocie do domu nie przekopała internetu w poszukiwaniu informacji na temat "co dwulatek powinien"... dobrze, że zrobiłam to po wizycie u lekarza, który stwierdził, ze wszystko jest w normie, bo pewnie gdybym przeczytała to wczesniej to juz bym z lekka się zestresowała.
Jednym słowem po przeczytaniu tej listy uswiadomiłam sobie, że jest kilka punktów, których Mati nie potrafi, ale postanowiłam się tym nie przejmować.
Nie sygnalizuje na przykład potrzeb fizjologicznych. Jednak dzisiaj, gdy M. przebierał go do wyjścia na spacer, mały nagle krzyknał "si" i biegiem poleciał do łazienki, gdzie z mniejszym lub wiekszym wdziękiem, klapnął sobie na nocnik. Ja siedziałan na skype ze szwagierką, a M. poszedł po pieluszkę. Słyszymy szuranie nocnika, więc M. zajrzał i myslał, ze Mati juz po wszystkim chce wstać i go podniósł...biedne dziecko się zestresowało, bo nie siusiu mu się chciało i wyprysnął z łazienki szukajac sobie spokojnego miejsca (bo tatat mu przeszkodził przecież). Podłoga w sypialni nadawała sie potem do sprzatania, a Mati pod prysznic...Obawiam się, że znowu bedzie miał awersję do nocnika.
Mati zaczyna też budować proste zdania. Codziennie jakieś nowe słówko wzbogaca jego słownictwo. Dziś na przykład M. powiedział, ze pójdzie poszukać jego policję, a mój synek do mnie "Tata siuta mala ijoijo" Normalnie miałam banana na twarzy.
Wieczorem dzisiaj zaniepokoiła mnie jego podwyższona temperatua: 37,6. Stan podgorączkowy. zmierzylismy mu temperaturę, bo wydawał mi się cieplejszy niż zwykle, a także dość często kaszlał. Mam nadzieję, że nic poważnego mu sie nie przypląta.
Cudownie jest obserwować jak nasze dzieci rosną i każdy dzień pokazuje, ze nauczyły się czegoś nowego.
Nadesłane przez: oaza dnia 05-03-2011 18:17
Dzisiejszy dzień upłynął pod znakiem kapusty. Miałam dziś ochotę na łazanki, więc zakupiliśmy w pobliskim warzywniaku kapustę kiszoną. Przed zakupem sprzedawczyni pozwoliła spróbować. Pycha! Kupiłam więcej niż zamierzałam i do łazanek dołączył bigos oraz kapuśniak. Zupę zrobiłam delikatną, pod kontem Młodego. Zjadł z apetytem talerz zupy, a my z M. z równym apetytem łazanki. Bigos został na kolację, ewentualnie na jutro zamiast obiadu. Rano wstawię rosół i...zapowiada się niedzielne lenistwo. Chyba, że sobie coś wymyślę :))
Wczoraj była u nas moja mama, ciekawa jak wyglada pokój przygotowany dla Mateuszka. I bardzo jej się podobała zieleń ścian (niekoniecznie wyszła tak jasna jak myślałam, ale i tak jest super). Przy okazji siadłyśmy i przejrzałysmy co jeszcze jest potrzebne dla maluszka i dla mnie. No cóż, ja do szpitala nie mam jeszcze nic. I czas najwyższy sie tym zainteresować. Jeszcze tyle rzeczy do kupienia i zrobienia, a czasu coraz mniej, bo nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że mała urodzi się wcześniej niz 26 kwietnia:) Czas pokaże.