Domowe SPA
Przejrzałam dziś propozycję dziewczyn przy kawie i część z nich zaintrygowała mnie do tego stopnia, że muszę wypróbować.
Nie będę już powtarzać patentów dziewczyn (sama też lubię peeling kawowy lub cukrowy z oliwą). Może wspomnę tylko o moich dwóch ostatnich odkryciach i być może komuś one też pomogą.
Na pierwszy rzut idzie wazelina kosmetyczna. Tak, ta zwykła, pospolita wazelina, która została wyparta przez wszystkie kremy, musy, żele, itp. Dziś pamiętają o niej chyba tylko babcie. :)
Czy wazelina jest produktem naturalnym i czy powinnam o niej tu wspominać? Cały czas trwają spory na temat tego produktu i zakwalifikowania go do grupy produktów naturalnych bądź chemicznych. Nie mnie to oceniać, bo ekspertem nie jestem. Wiem jedynie, że wazelina jest pochodną ropy naftowej, a ta – jakby nie patrzeć – jest surowcem naturalnym. ;)
Dlaczego o niej wspominam? Cztery dni temu zaczęłam przygodę z pewna odżywką do rzęs. Już następnego dnia moje powieki stały się zaczerwienione, podrażnione, suche i szczypały jak stado raków w jeziorze. Koszmar! Odżywka widocznie nie jest dla mnie. Szukałam sposobu na ulżenie w tej mojej „ocznej” dolegliwości i postanowiłam posmarować powieki wazeliną. Zadziałało. Szczypanie stopniowo ustępowało, a po dniu nie było śladu po zaczerwienieniu. Wazelina pełni rolę niewidzialnego płaszczyka, który przykrywa skórę i pozwala jej na regenerację. Dla mnie bomba! Czytałam, że Amerykanki stosuję wazelinę w ramach kremu pod oczy i odżywki do rzęs i że działa cuda. Może warto dać jej szansę?
Moje drugie – i chyba najważniejsze odkrycie – to masło Shea. Nie będę się wdawać w szczegóły (bo to nie miejsce na to), ale jestem po operacji i mój brzuch „zdobi” 20-centymetrowa szrama. Lekarz proponował mi kilka preparatów na blizny (w tym silikonowe paski), ale koszt tych kosmetyków zawsze wahał się między 100 a 200 zł . Bywałam na forach, sprawdzałam opinię i okazywało się, że te kremy wcale nie przynoszą widocznych efektów. Podczas zakupów w mydlarni trafiłam na masło Shea. Kupiłam pod wpływem chwili. Dopiero potem poczytałam o jego niesamowitych właściwościach regeneracyjnych i zaczęłam stosować na swoją bliznę. Smaruję brzuch regularnie (3 razy dziennie) od 3 tygodni i już widzę, że blizna robi się odrobinę jaśniejsza. Wiem, że na naprawdę widoczny efekt muszę poczekać, ale jeśli takie rezultaty są po 3 tygodniach, to przyszłość widzę w kolorowych barwach. Bez rzucającej się w oczy blizny.
A jeśli macie własne patenty na blizny, to bardzo proszę o wiadomości. :)