Jak to z czytaniem było....
Choć mam dwie córeczki, przyswajanie im książeczek i składania pierwszych wyrazów w każdym przypadku wyglądało troszkę inaczej. Ze starszą córcią zaczęłyśmy, gdy miała już bodajże 3 miesiące. Na początku były to książeczki gumowe i tylko z obrazkami, zaledwie 4- 8 stron, potem plastikowe oraz ze sztywnymi kartkami. Piękne, kolorowe i przyciągające uwagę dziecka...niestety, jedna z pierwszych ulubionych książeczek zginęła...nad morzem. Prawdopodobnie wypadła nam z wózeczka, gdy wracaliśmy zapakowani różnymi niezbędnymi przyborami na plażę. Córci było bardzo przykro, płakała za swoją ulubioną lekturą do podusi. Dość szybko kupiłam podobną i ....żal trochę ucichł...
Później pojawiły się książeczki z jedną linijką tekstu na stronie i dużym drukiem. I już wtedy była chęć czytania oprócz opowiadania, co przedstawiają barwne obrazki. Kolejne to 2-3 wersy tekstu pisanego, czytane powoli teksty przez córeczkę i moja niewyobrażalna radość..:), bo córeczka mając 4 latka już potrafiła składać sylaby i łączyć je w wyrazy. Potem wszystko potoczyło się już szybko. Gdy poznała literki, zrozumiała magię czytania coraz więcej chciała sama, by "zaczarować słowami" umieć używać tej niewidzialnej magii. Szczęśliwy uśmiech, zadowolenie i radość dominowały, gdy coraz płynniej słowa w zdania się układały. Było ich coraz więcej..krótkie, przedszkolne czytaneczki, liczące kilka, kilkanaście wersów zastąpiły cieniutkie książeczki, a je - grubsze książki...i tak trwa do dziś.
Lidzia w tym roku zaskoczyła niesamowicie siebie i mnie - mamę...:) będąc w drugiej klasie przeczytała ich 110...okazało się to na koniec roku przy wręczaniu nagrody za pierwsze miejsce w Konkursie Czytelniczym...
Byłam baaardzo szczęśliwa. To niesamowite uczucie niewysłowionej radości. Zapytałam córcię, czy wiedziała o tym.
- Nie, pani nam nic nie mówiła. - Chciałam przeczytać te książki, bo są ciekawe, czasami zabawne. Opowiadają o zwierzątkach i bardzo mi się podobały.
Natomiast młodsza w inny sposób przyswoiła sobie literki- poznała je mając dwa latka dzięki zabawce, mówiącemu do niej laptopowi. Nigdy bym nie przypuszczała, że je zapamięta. A jednak obrazy literek, ich brzmienie, sposób wypowiadania utrwaliły się w jej świadomości. Patrzyła uważnie i słuchała całą sobą, gdy jej czytałam, obu dziewczynkom albo czytała Lidzia. I bardzo wcześnie umiała składać pierwsze słowa napisane drukiem. Ominął nas etap przygotowawczy: przedstawiania literek, poznawania i zapamiętywania. Tu pojawiło się czytanie...które ją niezmiernie fascynuje...podobnie jak strasza siostra czytała czytanki z elementarza, gdzie teksty są dobrane do odpowiedniej literki. Czyta już wierszyki np. z książeczki Basi Badowskiej " Abecadło", którą teraz bardzo lubi. (Hmmm, może też dlatego uwielbia czytanie, ponieważ w drugiej ciąży baardzo dużo czytałam, bo musiałam leżeć?.)..
Cieszy mnie to niewypowiedzianie, gdy widzę ją lub je czytające...czasami razem, jedna drugiej, zwykle starsza młodszej, ale też oddzielnie...Lidzia czyta dla siebie, a Darusia mi. To wspaniały widok. Chyba spełniło się jedno z moich pragnień: miłość do książek, która się pojawiła u moich dziewczynek, powolutku, delikatnie rozkwita..dwa malutkie pączuszki rozwijają się...i oby tak zostało...