Artika (2013-06-25 21:50:00)
Zdjęcia najprościej wrzucić w galerię ;)
Wiesz... czasem na początku od behawiorysty lepszy jest najprostszy treser ale z podejściem do zwierzaka. Najlepiej aby był z polecenia czyli sprawdzony. A to się zwie trixie nie kantar noooo (kantar to mi się z koniem kojarzy)
To zwijanie jedzenia z blatów i to że zaczepia was podczas leżenia na kanapie to nic innego jak próby zwrócenia na siebie uwagi, tym bardziej że Ty mówisz że to Twój chłopak jest jego że tak powiem samcem alfa. Tu może być główny problem, ponieważ zwierzak może być zdezorientowany - niby wybrał sobie Twojego chłopaka ale to Ty go wyprowadzasz. Tu może być najtrudniejsza forma Waszej pracy.
Ja bym o elektrycznej nawet na chwilę nie pomyślała. W ostateczności mówię dopasowana kolczatka i Twoja konsekwentna ręka nic więcej. Element złe zachowanie - kara za pomocą szarpnięcia kolczatki nawet do sprowadzenia psa do siadu to jest chyba kara z najgrubszego gatunku, do tego można zabrać ukochane zabawki. Element dobre zachowanie - nagroda w postaci jakiegoś słodkiego przysmaku (są fajne w sklepach zoologicznych), dobrego słowa, uśmiechu plus zabawy ukochaną zabawką z psem. To przy zachowanej konsekwencji. Za każdym razem i operowanie gestami może naprawdę zmienić pieska, ale to nie będzie za pstryknięciem palcem jak u Żanety ;) To musi potrwać.
Co do Pana/Pani dla psa... Ja jestem panią Bethowena. Niestety.... Od samego początku słuchał TYLKO mnie. Jednak trzeba pokazać psu, gdzie stoi w hierarchii stada. To bardzo trudne. Jednak konsekwentne stawianie dzieci i męża "powyże" psa, dało u nas rezultaty. Najpierw było wchodzenie do domu, wchodzuiłam ja, potem zaraz pies. Aż go utemperowałam, ze najpierw wchodzą wszyscy, potem dopiero on, i to na moje wyraźne pozwolenie- ineczej wejść nie może. Co do pstrykania pacami.... tę metodę "podejrzałam" od Sizara- tego tresera psów. Była cięzko, ale dało się. Nawet na spacerze pies musi słuchać. I powiem Wam, że to jest możliwe, nawet bez kolczatki, bo ja takiej nie posiadam. Mamy tylko obrozę.
Co do nagród. U nas było to głaskanie i drapanie za uchem. Innej metody nagradzania nie stosowałam, bo jak zaczynalam "tresurę" to beti był na diecie i takie smakołyki nie wchodziły u nas w rachubę.
Od maleńkości wpajałam psu, co wolno a co nie....
Może to się wydać Wam dziwne. Mój Beti jest tak nauczony, że gdy odpalam grilla, on kładzie się obok. Jak kiełbasa zaczyna "skwierczeć" to wtedy beti szczeka, bo wiadomo, że kiełbaska smaży sie za mocno. O wzięciu jedzenia bez pozwolenia, nie ma mowy! Poza tym całkiem niedawno, nauczyłam Betowena takiego triku, że nie bierze jedzenia od obcych. Tylko od nas, czyli od Męza mnie i dzieci:)