Szymuś miał chrzciny w lokalu tylko z tego względu, że mieszkaliśmy w blokach i ciężko by mi było pomieścić 13 osób przy małej ławie w malutkim saloniku. Dla drugiego dziecka planuję chrzciny w domu. Nie będzie to jakieś wystawne przyjęcie - obiad, ciasto, tort i kawa/herbata. Gar rosołu i upieczenie paru udek czy usmażenie kilku kotletów schabowych nie będzie chyba aż tak pracochłonne. Ciasta i torta zamówię w cukierni. Zmywarkę mam, więc zmywanie też mnie za specjalnie nie przeraża. A taniej wyjdzie na pewno, jestem o tym przekonana.
W jednym lokalu w ogóle nie chcieli z nami gadać o chrzcinach na tak małą ilość osób. W drugim lokalu zgodzili się zrobić ale pod warunkiem, że zamówimy menu na 150 zł/os (cena bez alkoholu).
Planowaliśmy tylko obiad, ciasto/ torta i kawę/herbatę a musieliśmy zamówić jeszcze sałatki, lody, zimną płytę z wędlinami i śledziami różnego rodzaju, dwa dania gorące itp... Żeby właścicel lokalu miał na czym zarobić. A i jeszcze żeby było śmieszniej, to musieliśmy się jeszcze w czasie wyrobić do 17tej (chrzciny były na 11:30), bo od 17 miało być już na tej sali inne przyjęcie. Zgodziliśmy się na taki układ tylko dlatego, że nie chcieliśmy szukać sali w innym mieście, bo każdy by miał kłopot z dojazdem. Większość jedzenia było nie tknięte, na szczęście wszystko dostaliśmy na wynos, obdarowaliśmy całą rodzinę i mieliśmy co jeść przez następny tydzień ;)
Teraz byłoby jeszcze dwie osoby mniej, bo odeszły dwie Babcie. Więc tym bardziej nie mamy szans, żeby nam ktoś chciał zamknąć lokal na 11 osób.