Taaaaaaaaaaaaa... nawet matka, która nie karmi piersią się nie wysypia. Nie wierzę, że te z nas, którym w karmieniu nocnym pomagają partnerzy nie budzą się na dźwięk płaczu malucha. Po prostu nie wierzę.
Młody był butelkowy od 9 dnia życia. Tak się złożyło. Nie dlatego, że takie było moje widzimisie tylko ze względu na mój stan zdrowia i przyjmowane leki. Pediatra nie zgodził się na karmienie piersią, a mój lekarz na odstawienie leków. Pamiętam, że się wtedy popłakałam. Jakąś taką niemoc poczułam. Pomimo tego, że karmienie piersią nie było dla mnie najważniejsze, że Młody mnie gryzł do krwi, że przeszkadzało mi to że ludzie się na mnie patrzą. Było mi źle jak mi to zabrano. Pomyślałam, że nie mogłam Tymka normalnie urodzić, a teraz nie mogę Go normalnie karmić. Co ze mnie za matka? Baby blues wziął wtedy górę i miałam mega doła.
Fakt - mogłam jeść co tylko chciałam (znaczy się nic więcej poza to co matki karmiące bo i tak mam dietę trzustkową), mogłam pozwolić sobie na alkohol (taaa - może raz na pół roku miałam ochotę). Mogłam leżeć gdy do Młodego wstawał Małżonek. Ale i tak się budziłam, i tak spać nie mogłam więc o wygodzie nie było mowy. A gdy mój M. wrócił do pracy po 2 tygodniach to głupio mi było żądać by to On wstawał w nocy bo mi się chce spać. On szedł do pracy i na sen w moim mniemaniu miał większe prawo. Ja mogłam odespać noc w dzień gdy Młody urządzał sobie drzemki.
Młody co ważne na mleku modyfikowanym nie miał ani kolek, ani nie chorował nam w ogóle przez pierwszy rok życia. Całe noce (około 6-7 godzin) zaczął przesypiać jak miał już 2-3 miesiące.
Z perspektywy czasu oceniam karmienie butelką jako wygodne i fajne. I choć u mnie ten wybór był narzucony przez lekarzy nie odbieram matkom prawa do podjęcia takiej decyzji w innych przypadkach. Nowoczesne mleka dają dzieciom dokładnie to samo co mleko matki. A może nawet więcej - dają możliwość bliskości również z karmiącym tatą.
Jedyny minus karmienia butelką to wydatek. Kobiety karmiące piersią nie mają takiego problemu.