Wzloty i upadkiKategorie: Żyj chwilą, Ślub i związek, Odchudzanie Liczba wpisów: 68, liczba wizyt: 188764 |
Nadesłane przez: Agnieszka K dnia 22-02-2015 22:14
Dzisiaj jestem meeeeeega szczęśliwa i nikt mi tego szczęścia nie zabierze!!!!Od samego rana patrzyłam na szafe gdzie leżą sobie moje spodnie jeszcze z czasów przedciążowych.Leżą już tak ponad 3l.ale nie chciałam ich wyrzucać,bo wiedziałam,że kiedyś przyjdzie ten czas że może się przydadzą.Więc dzisiaj po ponad pół dniowym zerkaniu na szafę postanowiłam ją otworzyć...wygrzebałam je i one tak głośno krzyczały do mnie "Załóż mnie,Załóż mnie ",więc tak trochę nie wierząc że się wcisne w ten mały rozmiar (dla mnie mały) postanowiłam spróbować...i....WESZŁAM!!!!!Churrrrraaaaaa!!!!I nawet się normalnie dopięłam.A jeszcze 4miesiące temu nogi w nogawke nie mogłam włożyć.Może efekt wizualny nie jest super,bo jeszcze dużo jest do zrzucenia a i spodnie biodrowki,ale sam fakt że weszłam mnie poprostu uskrzydlił.Nie wierzyłam w to że dam radę,ale te właśnie spodnie były moją motywacją. Są jeszcze jedne...w które też jakimś cudem weszłam ale się nie dopięłam- kategorycznie musi mi dupa się odchudzić.Ale i tak jestem szczęśliwa.I jeszcze przymierzyłam płaszczyk w którego za nic nie mogłam się wcisnąć i właściwie nie wiem czemu go kupiłam aż 7l.temu,ale teraz w niego wlazłam i zapiełam nawet guziki...do świąt będzie git malina.Morał z tego taki,że nie wolno wyrzucać rzeczy za małych bo jeszcze kiedyś się nam przydadzą,a moda powraca...
Nadesłane przez: Agnieszka K dnia 20-02-2015 21:41
Dzisiaj zostałam wyprowadzona z równowagi!I gdyby nie to że ten matoł (czytaj mój facet) jest daleko,to by dostał patelnią w łeb!!!!Nie liczy się ani trochę z moim zdaniem co doprowadza mnie do rozpaczy.Popełnił w życiu masę błędów,część chciałam żeby uniknął,ale on oczywiście zawsze był mądrzejszy.Straciłam przez tego osobnika masę nerwów i nadal je trace.Nie wiem co ja w tym człowieku widzę????Gdyby nie dziecko to bym nie chciała splunąć na niego.Staram się poukładać jakoś to wszystko,żeby było między nami lepiej,ale nie udaję się ciągle.I to chyba też moja wina.Nie umiem już ufać,stałam się czepialska,zaborcza i mega zazdrosna o wszystko i wszystkich.Byle co mnie wyprowadza z równowagi,byle jaki sms,albo żart.Już nie umiem się śmiać i dobrze bawić.Chciałabym się zmienić i być znowu fajna,miła dziewczyną ale nie umiem.Czasem nie poznaje sebie i nie umiem żyć sama ze soba.Staram się nie czepiać i nie przeżywać wszystkiego i ugryźć się często w język,ale mi to nie wychodzi.Chce zaufać,ale nie potrafie...chyba nie chce być zraniona znowu,łatwiej mi jest być wariatka.Już nie wiem czyja to wina.Nawet go rozumiem...też na jego miejscu bym ze sobą nie wytrzymała,ale najgorzej mnie wkurza,że on nie rozumie ,że moje zachowanie jest przez niego...niby stara się,ale ja to wszystko utrudniam.A potem mam pretensje,że on na mnie się drze,albo chodzi wkurzony.Ach...sytuacja patowa.Kocham go i on mnie też,ale ten związek mnie niszczy.Psychicznie czuję się jak stara zurzyta opona.Ja tak się martwię i troszcze o niego,a on jak ja mam problemy to mnie zostawia.Nie wiem,czy już taki jest czy robi to specjalnie żebym się zdenerwowała.Nie umiem inaczej tego wszystkiego obrać w słowa,jak tylko napisać,że się męczę i jestem nieszczęśliwa.Zawsze chciałam mieć faceta troskliwego,który będzie dbał o mnie i o rodzinę,a tu taki osobnik mi się trafił.Gdybym tylko mogła iść do pracy i mieć swoje pieniadze to sajonara.A tak...szkoda słów.Zazdroszczę kobietą które mają cudownych mężów i nie rozumiem tych co jeszcze im źle i narzekają na nich.Wszystko nie tak jest...
Nadesłane przez: Agnieszka K dnia 19-02-2015 21:13
Na początku moich wypocin chciałam PRZEPROSIĆ za nie uwagę,za to że użyłam nazwy sklepu internetowego...dziewczynki przepraszaaaaaaam.Ale wybaczta mi nowej i mało doświadczonej.Postaram się więcej takiej gafy nie zrobić.A teraz po ogłoszeniach parafialnych czas na codziennie wyczekiwany święty spokój.Jestem już po ćwiczeniach,po herbatce,a teraz sobie siedzę i patrze w tv.Jestem zmęczona,ale chyba bardziej psychicznie.Czasem już nie daje rady sama ze sobą.Jestem zostawiona sama z wszystkim,a chłop pracuje ale daleko.Myślę że lepiej byłoby mi bez niego...i tak sobie sama daje radę.Trochę przeżyłam w swoim życiu i to zostawiło na psychice ślad.Mam takie dni,że chciałabym wyjść i nie wrócić.Głowa mi pęka,w środku cała chodzę.Żeby się wyładować ćwiczę,ale to pomaga mi się zmęczyć,ale nie zapomnieć...chyba nie ma lekarstwa na zrytą psyche.Wiec postanowiłam znaleźć miejsce gdzie mogę się wygadać i w końcu wyrzucić z siebie boleści...i chociażby nikt tego nie czytał to i tak to będzie dla mnie lekarstwo.I o to jestem tutaj!!!!Myślę,że będzie to moja przystań i oaza spokoju.Dzisiaj jestem mega wkurzona...kończy się kasa,a gdzie tu koniec miesiąca...masakra.Tylko ja chyba mam takiego pecha...od 6l.nic mi nie wychodzi...jak byłam sama to wszystko było super,a teraz do bani.Ciągle brak pieniedzy,ciagle problemy,i ciągle chodzę wkurzona.Żeby można było cofnąć czas to bym to zrobiła bez wachania.No cóż...czasu nie cofne,wiec trzeba ciągnąć ten wóz dalej...