Opublikowany przez: Mama Julki 2013-09-27 13:24:42
Dawidka i jego historię poznałam dzięki jego facebookowemu profilowi. Gdzieś mignęło mi zdjęcie małego chłopczyka z rureczkami w nosku, który patrzył przed siebie z nadzieją w niebieskich oczkach... I moje serce zadrżało. Zaczęłam zaglądać na profil Dawidka codziennie i popłynęła niejedna łza, kiedy czytałam jak „opowiada” o swoim codziennym życiu, które od początku jest walką - od Takie historie, jak historia Dawidka wzruszają, jednak oprócz współczucia, chodzi o to, by postarać się pomóc... Dlatego właśnie chcę wam przedstawić Dawidka i jego rodziców...
Chciałam, żebyście poznali historię Dawidka od osoby, która zna ją najlepiej. Dlatego do rozmowy zaprosiłam dzielną mamę tego małego wojownika. Choć Dawidek ma dopiero 14 miesięcy, to w jego życiu tyle się już wydarzyło, iż nie sposób opisać tego w kilku zdaniach, dlatego proszę Was o cierpliwe wysłuchanie mamy Dawidka... Jestem pewna, że pokochacie tego chłopczyka tak samo jak ja!
Jak się zaczęła historia Dawidka?
Mama Dawidka: Trafiłam 18maja na oddział patologii w Rudzie Śl zaraz po wizycie u ginekologa,podobno było tak źle,ze w każdej chwili Dawidek mógł najzwyczajniej wypaść niecały tydzień leżałam nogami do góry,walcząc ze skurczami. Niestety 24maja 2012r już nie mogliśmy dłużej czekać,ponieważ ja mogłam dostać sepsy. Rodziłam naturalnie w pokoju zabiegowym,ponieważ nikt nie wierzył,ze Dawidek będzie żył,a po drugie podobno nie ratuje się u nas dzieci z 22tygodnia.. Dawidek ważył 450 gramów. Gdy Dawidek się urodził pokazano mi go i zapytano,czy ochrzcić,oczywiście zgodziłam się. Za chwile wszyscy składali mnie i mężowi kondolencje,a po jakimś czasie Dawidek zaczął oddychać i wtedy zawołano ekipę z neonatologii.
Co do dalszej części historii,już na początku mówili nam,ze to może być kwestia kilku godzin,dni... dawali mu 1-2% szans na przeżycie :( Ja zostałam w szpitalu przy nim,na szczęście była taka możliwość w szpitalu,gdzie mamy były na piętrze i przynosiły mleczko maluchom. :) Dla nas to wszystko na początku było nierealne,te wszystkie sprzęty,które co chwila alarmowały,po czasie wiedzieliśmy już co do czego służy. Na oddziale na szczęście wszyscy naciskali na kontakt z rodzicami ,na kangurowanie,po około miesiącu mogłam go nareszcie przytulić :) To była niesamowita chwila, bo ważył wtedy ok 600g :) Miał ogromna jak dla niego rurkę w nosku i musiałam ją trzymać,żeby nie drażniła go,ale i tak byłam szczęśliwa :) Jak leżał w Rudzie Sląskiej miał po ok 2 tyg zabieg zamknięcia przewodu Bottala, który był przeprowadzony w inkubatorze, ponieważ każdy transport,nawet windą,na blok operacyjny mógł skończyć się dla niego najgorszym. Na szczęście udało się :)
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
83.9.*.* 2013.12.20 22:03
poruszajaca historia.ja juz jestem fanka dawidka na fejsie.za kazdym razem gdy wchodze na profil lza w oku mi sie kreci.podziwiam rodzicow za 100%oddanie sie dawidkowi.modle sie za ciebie dawidku i za twoich rodzicow.wierze ze bedzie dobrze!!!!
31.0.*.* 2013.10.23 01:06
Ja również się popłakałam czytając historię Dawidka i jego rodziców. To jest niesamowite jakim wojownikiem o życie jest to małe dzieciątko. Z całego serca życzę Ci Dawidku zdrówka oraz wszystkiego najlepszego dla Ciebie i Twoich rodziców.
188.112.*.* 2013.10.02 17:03
kochamy Cię Dawidku i wierzę że kiedyś zapłaczesz , uśmiechniesz sie chociaż na zdjęciach już widać male uśmieszki:) mam nadzieję że twoje życie mimo choroby będzie szczęśliwe pamietaj masz kochanych rodziców i oni zawsze będą Cię kochać tak jak my:) nie znam Cie osobiście ale tak Cie kocham nad życie :) buziaczki dla Ciebie i rodziców:):**
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.