Nie można się dac wpędzić w kozi róg. Niestety, mężczyźni mają to do siebie, że póki sami nie muszą czegoś robić, to nie widzą, że samo się nic nie robi w domu. I do tego dochodzi właśnie takie myślenie typu- siedzisz w domu z dzieckiem to nic nie robisz. Ja sama teraz nauczona doświadczeniem robię tak- daję wybór i mówię do męża wybieraj- ja odkurzam a Ty sprzątasz łazienkę czy na odwrót. Ja gotuję, Ty zmywasz czy Ty gotujesz a ja zmywam itd. Poza tym też tłumaczyłam wiele razy, że on wyjdzie do pracy, zawsze pogada z innymi ludźmi, pożyje te 8 godzin innymi sprawami a ja muszę 24h przebywać naokrągło z małym człowiekiem jest męczące. Dorosły z dorosłym by tyle nie wytrzymał. Może warto urwać dla siebie na początek chociaż godzinkę w tygodniu, pójść do koleżanki na pogaduchy? Umówić się, że ten raz w tygodniu niech wstawi pranie i je wywiesi? Czasem po prostu facet potrzebuje naszego twardego podejścia, typu zrób to i to. A jutro masz za zadanie kochanie umyć podłogę. Po prostu. Ja dziś umyłam okna, Ty w piątek zmienisz pościel. Pewnie, że będzie się buntował i próbował ugrać stary układ. Mój mąż też czasem mówi, że go ustawiam, ale pójdzie i zrobi co chcę. To wszystko przerabiałam na własnym przykładzie i te metody małymi krokami się sprawdziły. Poza tym trzeba głośno mówić o swoich ambicjach, że ok, teraz jestem z dzieckiem, ale za rok/dwa chcę robić to i to. Żeby wiedział, że nie myślimy o sobie tylko jako o praczce i gospodyni domowej.