tak jak wyżej, alkoholik nie chce się leczyć rodzina nie chce z nim życ, co zrobić?
21 kwietnia 2011 10:48 | ID: 497775
są różne przypadki:jedni rzucają alkohol i już nie piją a inni mówią że chcą a jednak dalej się staczają a jeszcze inni dopiero na stare lata zrozumieją co uczynili sobie i swoim bliskim,ale wtedy jest już za późno;(jeżeli osoba pijąca sama z własnej woli nie zgodzi się na leczenie to bliscy nie wiele zdziałają;(nawet uzyskanie pomocy przez sąd nie jest łatwe i nie dochodzi nieraz do skutku(wiem z własnego doświadczenia)
21 kwietnia 2011 17:15 | ID: 498074
Alkoholik nigdy nie będzie chciał się leczyć sam, bo sam uważa, że nie ma z tym problemu.
To nieprawda. Alkoholik musi dojrzeć, by zrozumieć, że ma problem. I to się zdarza, choć nie w przypadku każdego. Niektórzy nigdy nie zrozumieją, że osiągnęli już dno. Inni dochodzą sami do abstynecji, jeszcze inni z pomocą terapeutów.
Mieszkam w niedużej miejscowości. Znam 5 niepijących alkoholików ( w tym jedną panią), niepijących od 15- 8 lat. A było już z nimi strasznie, totalna degrengolada. Dziś doskonale sobie radzą i zyciowo, i z abstynencją. Osobiście wierzę, że nigdy już nie wrócą do nałogu, choć to niebezpieczeństwo jak miecz Damoklesa będzie wisiało nad nimi całe życie.
W mojej miejscowości też jest jedna osoba niepijaca - alkoholiczka, natomiast nielziczone ilości pijących. To jest niestety przykład, że ci, którym sie udaje są w mniejszości.
Są ludzie, którzy nigdy nie dojrzeją.
Gdybym teraz mogła coś doradzić bardzo mi bliskiej osobie, która żyje z alkoholikiem prawie 30 lat, doradziłabym jedno: odejdź i zacznij żyć tak, jak na to zasługujesz!
21 kwietnia 2011 20:08 | ID: 498188
Nie można nikogo zmuszać.Jeżeli ktoś będzie chciał się leczyć to sam zrobić ten Pierwszy Krok(to on jest najważniejszy)Jeżeli nałogowcowi zależy na Rodzinie a nie na alkoholu to napewno wyjdzie z nałogu.
Najbardziej szkoda Rodziny,która musi patrzeć na to jak ktoś pije na umór.To boli najbardziej.
21 kwietnia 2011 20:13 | ID: 498196
Nie można nikogo zmuszać.Jeżeli ktoś będzie chciał się leczyć to sam zrobić ten Pierwszy Krok(to on jest najważniejszy)Jeżeli nałogowcowi zależy na Rodzinie a nie na alkoholu to napewno wyjdzie z nałogu.
Najbardziej szkoda Rodziny,która musi patrzeć na to jak ktoś pije na umór.To boli najbardziej.
Samo patrzenie kasiello to jeszcze nic... Najgorsze przychodzi z czasem: brak pieniedzy, wyzwiska, awantury, bijatyki, problemy z policją...
21 kwietnia 2011 20:21 | ID: 498202
Nie można nikogo zmuszać.Jeżeli ktoś będzie chciał się leczyć to sam zrobić ten Pierwszy Krok(to on jest najważniejszy)Jeżeli nałogowcowi zależy na Rodzinie a nie na alkoholu to napewno wyjdzie z nałogu.
Najbardziej szkoda Rodziny,która musi patrzeć na to jak ktoś pije na umór.To boli najbardziej.
Samo patrzenie kasiello to jeszcze nic... Najgorsze przychodzi z czasem: brak pieniedzy, wyzwiska, awantury, bijatyki, problemy z policją...
Znam osoby,które piją i nie robią awantur.Jak przychodzą do domu to zjedzą sobie na spokojnie a później spać idą.
Jeżeli żona daje mężowi na picie to chyba coś tu jest nie tak.Tak samo jeżeli żona kupuje mężowi piwo,wino,wódkę a tak się zdarza.No chyba,że piją oboje.
21 kwietnia 2011 20:29 | ID: 498217
Moi rodzice piją już...oj odkąd się poznali razem- a po ślubie jeszcze bardziej,
Nie przestali nawet wtedy, kiedy im ograniczyli prawa rodzicielskie, a ich dzieci (ja i siostra) trafiłyśmy do domu dziecka. Wtedy był doskonały czas do picia! Dzieci nie ma- mniej na utrzymaniu, nie trzeba się starać, dzieci maja opiekę zapewnioną!
Mieszkanie mają strasznie zadłużone, za jakieś pół roku na pewno czeka ich eksmisja- do nich to nic nie trafia!
Może jak kiedyś osiągną mega dół?
Znam historię dziewczynki, która trafiła do domu dziecka i wtedy matka się obudziła- przestała pić, do tej pory chodzi na meetingi dla trzeźwych alkoholików, znalazła pracę- dziewczynkę odebrała z domu dziecka 2 lata później- czyli jednak można...
Moim zdaniem najlepszym wyjściem jest po prostu z alkoholikiem zerwać kontakt, wyprowadzić się- chociaż w przypadku moich rodziców- to nadal nie działa...
21 kwietnia 2011 22:02 | ID: 498418
Mąż mojej kuzynki pił, dużo pił, kantował ją na wypłacie, nie oddawał pieniędzy, po kilku latach po wódce zrobił się agresywny. Kiedy miał chwilę trzeźwości był naprawdę fajnym facetem. Jak ona się wówczas cieszyła z tych chwil, wierzyła, że tak już będzie zawsze. Niestety mijał tydzień, dwa i wszystko wracało, wódka wracała. Pewnej nocy kiedy wrócił pijany z pracy, chwycił za nóż i biegał z nim po domu, przykładał jej i dzieciom ostrze do gardła. Wtedy kuzynka nie wytrzymała, postanowiła odejść. On cały czas przyjeżdżał do niej, błagał, aby wrócili, nawet płakał, obiecywał poprawę. Pamiętam jak z nią rozmawaiłam, wierzyła, że to sytuacja przejściowa, że niedługo wróci do domu, ale on oswoił się z sytuacją i znów pił, przyjeżdżał pijany, awanturował się, wyzywał. Niczego nie zrozumiał, niczego się nie nauczył, szybko zapomniał o swoich dzieciach, nie odwiedza ich, jest dla nich obcym człowiekiem.
21 kwietnia 2011 22:16 | ID: 498446
Oj dziś pelno takich przypadkow, dziękuje Boguże mojej rodziny nigdy to nie dotyczylo.
22 kwietnia 2011 08:50 | ID: 498633
a siostra z mezem ma taki problem.
a nie wiem co jej powiedziec naprawde....
22 kwietnia 2011 09:33 | ID: 498669
Nie można nikogo zmuszać.Jeżeli ktoś będzie chciał się leczyć to sam zrobić ten Pierwszy Krok(to on jest najważniejszy)Jeżeli nałogowcowi zależy na Rodzinie a nie na alkoholu to napewno wyjdzie z nałogu.
Najbardziej szkoda Rodziny,która musi patrzeć na to jak ktoś pije na umór.To boli najbardziej.
Samo patrzenie kasiello to jeszcze nic... Najgorsze przychodzi z czasem: brak pieniedzy, wyzwiska, awantury, bijatyki, problemy z policją...
Znam osoby,które piją i nie robią awantur.Jak przychodzą do domu to zjedzą sobie na spokojnie a później spać idą.
Jeżeli żona daje mężowi na picie to chyba coś tu jest nie tak.Tak samo jeżeli żona kupuje mężowi piwo,wino,wódkę a tak się zdarza.No chyba,że piją oboje.
W takim wypadku zagdzam sie, z ecoś jest nie tak, ale jeśli maż pracuje ma dostęp do pieniędzy i tu żona nic nie moze.
Ani chodzenie za nim krok w krok, ani prośby, ani groźby nie pomagają, bo alkoholik zwyczajnie musi się napić. To choroba. Nałóg, którego nie mozna tak łatwo opanować. Potrzebna jest pomoc specjalisty, a najgorsze, jak pisze MIlka,żze większość alkoholików jej nie chce.
22 kwietnia 2011 15:14 | ID: 498894
Moj maz tez byl alkocholikiem , siedzial w wiezieniu za znecanie pare razy Mial opinie od lekarza bieglego ze jest alkocholikiem i przed sadem nie powiedzial ze pojdzie sie leczyc , ze on nie jest alkocholikiem Po kolejnej odsiadce nie wpuscilam go do domu ! Stoczyl sie na dno ....stal sie bezdomnym mimo ze mial rente i dorabial wszystko przepijal Mieszka gdzies katem u rodziny , jest po wylewie ....przyszedl do wnuczka w ub .miesiacu pijany wygladal okropnie nie wpuscilam go do domu Nie pomogly tak drastyczne srodki ...nie chcial przyjac do wiadomosci ze jest alkocholikiem i nigdy nie chcial sie leczyc ....to trzeba chciec !!!! Jezeli jest alkocholik w domu radzilabym nie tkwic w tym zwiazku to prowadzi do chorej sytuacji w domu ..dobrymi checiami tego sie nie uleczy
22 kwietnia 2011 15:25 | ID: 498897
Racja Baszko, dobre chęci to za mało... bo to muszą być chęci i ciężka praca alkoholika.
Ale na pocieszenie historia pewnego znajomego mojej koleżanki, którego żona wyrzuciła z domu. Trafił on do takiego ośrodka, gdzie mógł pomieszkiwać, pracując na rzecz ośrodka. I był rygor : zakaz przebywania w na terenie pod wpływem alkoholu. I mężczyzna ten przestał pić. Podobno znalazł pracę i mieszkanie.
22 kwietnia 2011 17:45 | ID: 498965
DZIECINKO!!!! ...bo sam tego chcial ato juz polowa sukcesu !!!
22 kwietnia 2011 18:08 | ID: 498980
Moj maz tez byl alkocholikiem , siedzial w wiezieniu za znecanie pare razy Mial opinie od lekarza bieglego ze jest alkocholikiem i przed sadem nie powiedzial ze pojdzie sie leczyc , ze on nie jest alkocholikiem Po kolejnej odsiadce nie wpuscilam go do domu ! Stoczyl sie na dno ....stal sie bezdomnym mimo ze mial rente i dorabial wszystko przepijal Mieszka gdzies katem u rodziny , jest po wylewie ....przyszedl do wnuczka w ub .miesiacu pijany wygladal okropnie nie wpuscilam go do domu Nie pomogly tak drastyczne srodki ...nie chcial przyjac do wiadomosci ze jest alkocholikiem i nigdy nie chcial sie leczyc ....to trzeba chciec !!!! Jezeli jest alkocholik w domu radzilabym nie tkwic w tym zwiazku to prowadzi do chorej sytuacji w domu ..dobrymi checiami tego sie nie uleczy
Baszko masz stuprocentowa rację! Ktoś, kto doświadczył tego na własnej skórze, wie, ze teoria a praktyka to dwie różne rzeczy...
Według mnie alkohlizm to jedna z najtrudniejszych do wyleczenia chorób o podłożu psychicznym.
I dlatego radziłabym to samo, co Ty - nie marnujcie sobie życia na bezustannych próbach wyciagnięcia z nałogu kogoś, kto z niego wyjść nie chce.
I jeszcze jedno: alkohlik potrzebuje specjalisty! Rodzina mu nie pomoże. A jedynie zmarnuje sobie przy nim życie.
22 kwietnia 2011 18:34 | ID: 498988
Jak bardzo zaluje zmarnowanych lat ...najlepszych lat!!!! Wiem tez jak trudno zrobic ten pierwszy krok ...najwazniejsze zeby sie nie bac go zrobic Duzo bym zrobila zeby ustrzec rodziny przed alkocholikiem .... to temat rzeka....
22 kwietnia 2011 18:35 | ID: 498989
Jak bardzo zaluje zmarnowanych lat ...najlepszych lat!!!! Wiem tez jak trudno zrobic ten pierwszy krok ...najwazniejsze zeby sie nie bac go zrobic Duzo bym zrobila zeby ustrzec rodziny przed alkocholikiem .... to temat rzeka....
Oj Baszko, rozumie Cię. Naprawdę. Ja nie mogę sobie darować zmarnowanych lat bardzo mi bliskiej osoby, najbliższej... Wie na ten temat bardzo duzo... Czasem chciałabym wiedzieć i pamietać mniej,ale się nie da...
23 kwietnia 2011 10:14 | ID: 499268
DZIECINKO!!!! ...bo sam tego chcial ato juz polowa sukcesu !!!
O tym piszę cały czas:)
On - alkoholik - musi sam chcieć.
24 kwietnia 2011 20:05 | ID: 499862
5 listopada 2013 08:49 | ID: 1037523
Dokładnie, ale warto też pomagać w miarę możliwości - podjąć trudną decyzję o leczeniu i w trakcie jego trwania. Alkoholizm to niezwykle trudna i nieuleczalna choroba, ale współnymi siłami można ją zwlaczyć, zaleczyć - jest na to wiele przykładów...
5 listopada 2013 09:44 | ID: 1037549
Mąż sam podją decyzję o leczeniu, które trwa już miesiąc i ma potrwać jeszcze 1,5 miesiąca w zakładzie i z 2 lata na dochodne. Bardzo dużo pienizy zostało przepitych, popadliśmy w długi i tego mam dość. Dość nie wracania przez niego do domu, zastanawiania się żyje czy już nie. Czemu do trj pory jestem z nim? Momo to, to dobry człowiek, pracuje, nie pastwi sie nad rodziną, dzieci mają mnóstwo wspomnień z chwil spędzonych z tatą. Pewnie uznacie że jestem głupia i naiwna, że będzie OK. Ale chcę w to wierzyć i mam nadzieję, że mu się uda.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.