Ostatnio głośno było w mediach o wyrwanym z kontekstu fragmencie wypowiedzi papieża Benedykta XVI na temat stosowania prezerwatyw.
Oto ten fragment:
"Mogą występować pojedyncze usprawiedliwione przypadki, na przykład kiedy prezerwatywy używa prostytutka i może to stanowić pierwszy krok w kierunku moralizacji, pierwszy odruch odpowiedzialności, by rozwinąć nową świadomość faktu, że nie wszystko wolno i że nie można robić wszystkiego, na co ma się ochotę. Jednakże nie jest to prawdziwy sposób pokonania zakażenia HIV. Naprawdę konieczna jest humanizacja seksualności".
(z wywiadu-rzeki przeprowadzonego z papieżem przez Petera Seewalda)
Wczoraj w polsatowskich "Wydarzeniach" usłyszałam, iż wypowiedź papieża to "przełom w podejściu Watykanu do stoswania prezerwatyw", z kolei juz w "Wiadomościach" tvp1 poinformowano, iż słowa papieża zostały źle zinterpretowane i stanowisko Watykanu w tej sprawie jest niezmienne.
Jak więc jest prawda? Rewolucja czy nie? I jak uważacie - czy stanowisko Kościoła powinno się zmienić, powinien otworzyć sie na problemy współczesnego swiata, "iść z duchem czasu" jak mowią niektórzy czy powinien on mieć swoje niezmienne poglądy, być ostoja podstawowych, chrześcijańskich wartości?
Chodziło mi po prostu o to, ze bardziej ufamy komuś, kto popuera swoje słowa doswiadczeniem. Kiedy np. mamy jakiś problem, radzimy sie osoby, która miała podobny, a nie pytamy kogoś, kto nigy tego nie doświadczył... Co nie znaczy, ze nie przyjmuję do wiadomosci nauczania ksiedza:)
A świstak siedzi.., bo sreberka były kradzione...
