Poniżej wyrażam moje zdanie - nie w celach poddania się krytyce ale raczej rozszerzenia światopoglądu.
Miłość <> Sex
Miłość(związek) i sex to nie są rzeczy, nieodłącznie ze sobą związane. Nie każda miłość prowadzi do sexu i na odwrót.
Zgadzam się z niuńkiem - miłość jest najpiękniejsza na świecie:-) i najczęściej jeśli wzajemna prowadzi do najwspanialszego sexu( pełnego - takiego prawdziwego, niemechanicznego.
Pierwsze ale: Osoby żeby się kochać - nie muszę uprawiać sexu. Można całe życie kogoś kochać i się z tą osobą nie "kochać":-) ( miłość bez wzajemnego porządania - zdaża się - ale trochę to bezcelowe)
Drugie ale: Żeby związek nie przeżywał ciężkich kryzysów - musi być sex ( każdy kto powie że to nie prawda, musi być pewien, że opoanował w sobie wszystkie zwierzęce instynkty(chęć prokreacji) i jego druga połowa ma tak samo - czyli mission imposible)
I teraz do tematu.
Moim zdaniem - zbyt liberalne podejście do sexu - seks koleżeński, bez zobowiązań, prowadzi do spadku zainteresowania czymś więcej. Skoro mamy już sex, czego jeszcze potrzebujemy (fizycznie) od związku.
Facet jest zdobywcą(łowcą) - i jeśli jego zdobycz sama podcina sobie gardło - to jego zainteresowanie polowaniem spada.
Natomiast jeśli osoba, która w tym momencie nam się podoba miała już wcześniej przeżycia (jakiś tam sex), to trzeba mieć dużo wyrozumiałości i rozsądku. Trzeba stwierdzić czy taki ktoś nie jest zainteresowany tylko sexem - jak się uda to stwierdzić to przeszłość nie ma znaczenia. Sex dla sexu zawsze trochę krzywdzi.
No i pozostaje kwestia zaufania - ktoś kto jadł ten chleb z nie jednego pieca, obecnie je z naszej piekarni - może stwierdzić w pewnym momencie że nasze wypieki są czerstwe i czas zmienić piekarza...