Elenai (2011-02-17 06:09:45)
Nikt nie podkreslił, że dziewczyna i matka nie podjęły nawet mysli o aborcji, a stawiły czoła nieplanowanej, niekorzystnej w tym momencie ciązy, że przyjęły ją z jej trudnymi konsekwencjami. Gdzie głos tak licznych tu na forum obrońców zycia??? Gdzie głos prawych katolików w tej sprawie, będący protestem przeciwko drwinie z drugiego czlowieka? Cholernie przykre!
Nie czytam wszystkich wątków, Elenai.
Ja np. ten i chyba jeszcze jeden podobny - ominęłam. Za bardzo też już nie wiem, czego dotyczy rozmowa - kolejny raz pojawiły się oskarżenia jednych na drugich, niby w temacie - a chyba jednak nie do końca.
Nie przyłączyłam się ani do chwalenia nagłej przemiany córki ani do krytykowania matki - bo przemiana zawsze jest rozłożona w czasie. To nie jednorazowa deklaracja. O przemianie będzie można powiedzieć/napisać dopiero za jakiś czas, jeśli dziewczyna weźmie odpowiedzialność za siebie i dzieci (urodzi kolejne dziecko, więc już po części wzięła i mimo młodego wieku, urodziła też to pierwsze).
A opisy dojrzałej osoby są dla mnie tak przesiąknięte emocjami nadopiekuńczej matki, że nie jestem w stanie obiektywnie ocenić sytuacji.
Widziałam odpowiedzi, że dziewczyna powinna się zabezpieczać, choćby siłą matka powinna ją wziąć na założenie np. spirali - a dla mnie to wcale nie jest rozwiązaniem. Przecież żadna metoda nie daje 100%. Dziecko nie powinno podejmować współżycia, bo to niesie za sobą potencjalne rodzicielstwo. Praca nad odpowiedzialnością dziecka to nie tylko edukacja o tym, jak się zabezpieczać.
Nie uważam, że forum jest dobrym miejscem na tego typu "rady" - bo dojrzała osoba jest już chyba wystarczająco przyginieciona tym, co się stało.
Dziewczyny jedna ciążą nie nauczyła ostrożności - nie nam oceniać, czy kolejna ją tego nauczy czy nie. Chyba każdy z nas czasem kilka razy popełnił ten sam błąd, mimo deklaracji, że tego nie zrobi. Tym bardziej jeśli wiemy, że jest rodzic, który jakoś nam pomoże.
Teraz chyba ważne jest pracować nad przyszłością, a nie ciągle analizować, co zrobiło się źle.
Gratuluję babci i mamie - dziecko jest cudem, o którym marzy wiele małżeństw, nie pozwólcie mu nigdy odczuć, że jest złe, że nie powinno go być. Życzę siły - będzie potrzebna. Konsekwencji - a nadopiekuńczej mamie o nią nie łatwo. Na ile wywnioskowałam z opisu - jeszcze sporo pracy nad sobą przed Twoją córką, dojrzała osobo. I chyba żadnej matce - nadopiekuńczej czy nie- nie było łatwo po prostu zostawić dziecko, by radziło sobie samo. To musi być proces, może radykalny, ale jednak proces.
Zmartwił mnie jedynie ten ślub - bo...przecież Ci rodzice to jeszcze dzieci!