Mamo Tymka, czasem myślę, że gdy rodzice traktują dziecko tak, jak sami chcieliby być traktowani, to już wszelkie ich działania będą "inne" (ja np. czułabym się podle, gdyby mąż mi dał klapsa np. za nieposłuszeństwo, lub jakby podczas kłótni kazał mi iść do drugiego pokoju na 29 minut, żebym się uspokoiła, i wcale nie wydaje mi się, żeby z jakiegoś dziwnego powodu dziecko reagowało na to inaczej; wręcz przeciwnie, czuję że jego odbiór sytuacji będzie jeszcze intensywniejszy).
Swoje uczucia łatwo nam zrozumieć, a te dziecięce... Często rodzice by chcieli, żeby dziecko uczuć nie miało. Ja nie jestem zadowolona, gdy upatrzę sobie piękną bluzkę, a do dnia wypłaty już mi ją wykupią. Ale jestem dorosła, umiem panować nad emocjami i tego nie okazuję. A dziecko dopiero musi się nauczyć panowania nad sobą, więc na razie jak nie dostanie czegoś, czego pragnie, będzie płakać i histeryzować, i osobiście nie widzę konieczności karania go za posiadanie emocji i za normalną w tym wieku niedojrzałość układu nerwowego. Wiele jest takich sytuacji, gdy swoje dziecko "rozumiem". I naprawdę niewiele takich, kiedy dochodzę do wniosku, że trzeba je ukarać.
Myślę, że takie zrozumienie, empatia i świadomość tego, że reakcje dziecka mają prawo być niedojrzałe, bardzo zmienia podejście do szkraba i ogólnie zdejmuje sytuację z "ostrza noża".