Biją (dają klapsy) ludzie, którzy nie potrafią sobie z dzieckiem poradzić w inny sposób. Nieskuteczne próby ogarnięcia sytuacji powodują, że rośnie w nich złość, bezradność i w końcu ciach - klaps, dziecko płacze, nerwy odpuszczają.
Wychowawczy barbarzyńca? Nie wiem, ale na pewno rozwijanie kompetencji wychowawczych by się takiej osobie przydało. Są osoby, których metody wychowawcze ograniczają się do 1) krzyku, 2) klapsa i szarpania (w przypadku nieskuteczności pierwszego). Widuję je np. na placu zabaw.
Jest fajny rozdział w książce "Mądrzy rodzice" M. Sunderland (nakład wykupiony na pieńku, więc niestety trzeba ukraść e-booka) o przyczynach "niegrzeczności" u dzieci.
No bo to jest podłe, jak np. mama zapoda dziecku na placu zabaw batona, przez co wzrośnie mu gwałtownie poziom cukru we krwi, przez co wydzielana jest w ogromnej ilości insulina, w wyniku czego poziom cukru gwałtownie spada, w konsekwencji czego dziecko cierpi na hypogligemię, na co organizm reaguje wydzielaniem kortyzolu i adrenaliny przez nadnercza, co prowadzi do wystepowania niepokoju, agresji, paniki, co dziecko odreagowywuje "złym zachowaniem". I widzę takie dziecko "po batonie", walczące z objawami hypoglikemii, i mamę podbiegającą do niego i zapodającą klapsa, kompletnie nie rozumiejącą, że sama jest sobie winna.
Warto przeczytać tę książkę, tak myślę.