Witam :) pisze po raz pierwszy na takim forum, stwierdziłam że warto podzielić się swoją historią ponieważ wiem że czasami to jedyne źródło informacji. Mam 29 lat i jestem po in vitro ale droga do tego była długa i wyboista, może zacznę od początku... Od 5 lat z mężem staraliśmy się o dziecko po ok. 2 latach stwierdziliśmy że coś jest nie tak i zaczeliśmy szukać przyczyny. Bardzo ważne w takich sytuacjach jest podejście partnera ponieważ konieczne jest badanie nasienia do czego niektórych jest trudno namówić , u mnie nie było problemu mąż zrobił to badanie od razu / niestety wynik był jednoznaczny.... żywotność i ruchliwość plemników była minimalna. Po konsultacji z lekarzem zdecydowaliśmy się na inseminację i tak 2 razy / niestety bez skutku :) lekarz poradził zrobić mi badanie drożności jajowodów oraz laparoskopie zwiadowczą i histeroskopie ( wszystko jest robione pod czas jednego zabiegu w znieczuleniu ogólnym, na drugi dzień wychodzi się do domu) badanie wyszło dobrze więc zdecydowaliśmy się na 3 inseminację i NIC.... nie muszę chyba pisać że każda nie udana próba to był płacz i utrata wiary że zostaniemy rodzicami :(
Po tych wszystkich nie udanych próbach zdecydowaliśmy się na In Vitro !!! początek był dość żmudny bo wymagana jest tona badań ale cóż każdy musi przejść te procedury. Podczas biopsji pobrano mi 6 jajeczek, zapłodniły się 4 :)
Pierwszy transfer miałam z świeżego zarodka, niestety się nie przyjął :( choć często się słyszy że one się najlepiej zagnieżdżają... żeby było śmieszniej to miałam wszystkie objawy ciąży przynajmniej tak mi się wtedy wydawało :) niestety Beta Hcg wyszła 0,07 :(
Następny transfer miałam po 2 mc, był to już krio transfer.
Do 2 próby postanowiłam się już w 100 % przygotować wzięłam zwolnienie w pracy ( i o dziwo świat się nie zawalił z tego powodu :) ) i ogólnie postanowiłam się oszczędzać. Po samym transferze leżałam jeszcze 40 min. w pokoju wypoczynkowym żeby wszystko,, się ułożyło ,, :)
Po krio transf. czułam się dość dziwnie pobolewał mnie brzuch jak bym miała dostać okresu na co czekałam bo byłam pewno że znowu nić z tego. Po 10 dniach zrobiłam Bete Hcg i wyszła ponad 300 a po kilku dniach ponad 500 !!!
Oczywiście radość była ogromna :) niestety zawrzało w 8tyg. ciąży gdy zakrwawiłam.. na szczęście serduszko biło, lekarz zwiększył mi luteinę i przepisał duphastan. Wszystko minęło, powód krwawienia .... nie wiadomo, czasami tak się zdarza.
Teraz jestem szczęśliwą mamą mojej maleńkiej córeczki, nie ma nic wspanialszego jak po tych 5 latach oczekiwań słyszysz po porodzie płacz swojego dziecka... ja płakałam razem z nim ze szczęścia:)
Pozdrawiam