Córka i mama- pomysły na dzień bez nudyyyKategorie: Rozwój, Żyj chwilą, Zainteresowania Liczba wpisów: 71, liczba wizyt: 194504 |
Nadesłane przez: dpczajkowscy dnia 18-08-2013 22:30
Po ostatniej wyprzedaży z szafy młodej,
doszłam do wniosku, że w niedługim czasie, będzie trzeba,
uzupełnić jej rzeczy o cieplejsze ubranka.
Nie żeby kompletnie nic nie miała dłuższego,
ale jest tego z pewnością zbyt mało.
Zwłaszcza, że jak to z dziećmi bywa,
jedno przebranie w ciągu dnia to takie minimum.
Minął już tydzień odkąd tatuś pojechał zagranicę,
ale nie ma co się łamać, bo w tym tygodniu będzie już z nami.
W czwartek będziemy go wypatrywać.
Liwunia "tatuję" przez cały czas, więc zapewne nie da mu chwili
do odpoczynku.
Zastanawiam się jak inni rodzice radzą sobie z testem cierpliwości,
jaki czasem robią nam pociechy.
Trzeba przybrać konsekwentną pozycję, jeżeli chodzi o pewne kwestie,
ale w niektórych przypadkach, warto też przeanalizować zdanie dziecka,
i pomyśleć czy faktycznie nasza postawa musi być aż tak rygorystyczna?
Ja dzisiaj zetknęłam się z taką sytuacją.
Prosta, banalna, ale jednak próba siły charakterów była.
I nikt mi nie powie, że takie małe sytuacje są bez znaczenia,
bo to właśnie takie małe sprawy dla takiego małego człowieczka,
są czymś wielkim.
Bo te małe sprawy, nakładając się na siebie wychowują, uczą,
po prostu "tworzą" człowieka.
Liwunia jest kochana, ale czasem jak chce postawić na swoim,
to człowieka aż z nóg ścina.
No i tak było dzisiaj.
Hitem zabawy stała się zjeżdżalnia, szkoda jednak,
że nie odpowiednio z jej przeznaczeniem,
Liwka umyśliła sobie bowiem schodzenie po zjeżdżalni.
Mama zakazała, no bo jak to tak schodzić w dodatku się nie trzymając,
wybicie zębów niemal gwarantowane.
Córka posłuchała- owszem,
dopóki mama nie weszła do domu.
Wtedy próby schodzenia znów się zaczęły, ale tym razem bez widowni.
Znów mama wyszła- zakazała, i historia się powtórzyła.
Czyli dziecko posłuchało, a gdy mama znikła z pola widzenia robiło swoje.
Stałam tak w oknie i pomyślałam sobie, że przecież ja kiedyś też byłam dzieckiem
i różne rzeczy przychodziły mi do głowy.
Przyznam, że też takiego kalibru, więc właśnie tak,
wchodziłam i wychodziłam po zjeżdżalni,
więc do cholery czemu zakazuje tego dziecku?
niech się cieszy tym dzieciństwem póki może.
Wiem, że zabraniałam jej dlatego, bo bałam się,
że coś sobie zrobi, no ale tak naprawdę może coś sobie zrobić,
na prostym chodniku.
Dlatego też mama postanowiła jednak ulec,
i wyjść córce "naprzeciw" podtrzymując ją przy jej zabawie.
No i cóż...wyszło na to, że mała była zadowolona,
a i mama miała czyste sumienie,
że nie zabroniła córce w tak świetnej (jak się później okazało) zabawie.
W rezultacie po kilku zejściach po zjeżdżalni,
Liwka zrezygnowała z tego pomysłu i zaczęła,
uczyć zjeżdżania swoje pluszaki,
a potem sama na nie zjeżdżała, mając miękkie lądowanie.
Morał mama ma z tego taki, że czasem warto przemyśleć
swoje decyzje kilka razy oraz przeanalizować,
to czy na pewno warto się czasem tak upierać przy swoim.
Tym razem warto było się otrząsnąć
i przypomnieć sobie, że też kiedyś byłam małą dziewczynką,
która nie zawsze robiła to czego chciała od niej mama,
ale nie dlatego, że chciałam zrobić na przekór,
ale po prostu była to fajna zabawa.
W ramach rekompensaty całej tej sytuacji,
wybrałyśmy się na obiecanych rycerzy.
Pochodziłyśmy troszkę po dziedzińcu Zamku w Niepołomicach,
no i zaliczyłyśmy pyszne lody.
Liwunia z zachwytem patrzyła na Zamek.
Nawet nie spodziewałam się, że takie coś ją zainteresuję. Może przez to, że wszystko było takie duuuuuże, przynajmniej większe, niż to co widzi zwykle.
A jutro...
Jutro czeka nas pierwszy dzień w przedszkolu.
Dzień adaptacyjny- jeden spośród dwutygodniowego cyklu.
Trzymajcie kciuki, bo będzie się na pewno działo.
Swoją drogą marzę o wakacjach.
Szkoda, że w tym roku nie udało nam się nigdzie jechać na taki porządny wypoczynek od wszystkiego.
Oby za rok było inaczej.
Byliście gdzieś w tym roku na wakacjach, a może się jeszcze wybieracie?
Nadesłane przez: dpczajkowscy dnia 17-08-2013 17:23
Dni mijają nam tak błyskawicznie, że tego tygodnia niemal
nie zauważyłam- a już mamy weekend.
W zasadzie nic konkretnego nie robiłyśmy w czasie tego "wolnego",
a czas pędzi błyskawicznie.
Już od czwartku wybieram się z małą na pokazy rycerskie,
jakie odbywają się w Niepołomicach.
Wybieram się no i wybrać się nie mogę, bo cały czas coś wyskakuję.
Cała ta impreza trwa do końca weekendu,
dlatego obiecuję, że zmobilizuję się bardziej,
i na pewno wybierzemy się na jakiś turniej.
Na facebooku, zaczęłyśmy też wyprzedaż ubranek po Liwii.
Tyle rzeczy zalegało już w reklamówkach,
że trzeba było się za to zabrać i zrobić z tym wszystkim porządek.
Przebrałam ubrania, posegregowałam zgodnie z ich stanem-
na te dobre i te domowe, no i wystawiłam.
Część się już sprzedała, ale niektóre są jeszcze dostępne.
Jeżeli macie ochotę zapraszam na nasz funpage,
tam znajdziecie przekierowanie do albumu z ubrankami.
Piątkowy wieczór przeznaczyłyśmy z mamą na babską posiadówkę,
przy paznokciach.
W końcu przyjechały do nas brakujące kolory hybrydy,
dlatego zaszalałyśmy troszkę i mama ma nowy kolor pazurków.
Następnym razem namówię ją na coś bardziej odważnego,
może lakier termiczny- zmieniający kolor pod wpływem temperatury?
a co przecież można od czasu do czasu zaszaleć.
W kolejce stoją jeszcze moje paznokcie,
ale muszę zasiąść do nich w inny wieczór.
Dzisiaj czas na notkę i do spania.
Trzeba się wyspać w te ostatnie noce spokoju.
Podejrzewam, że gdy od poniedziałku młoda będzie chodziła do przedszkola,
to odbije się także na jej śnie,
no i przy okazji na moim.
Może być tak, że kilka nocy będziemy miały na czuwaniu.
Oby nie, ale mam świadomość, że może istnieje taka ewentualność.
Wracając do tematu snu,
to ostatnio na facebooku, zamieściłam pytanie,
dotyczące tego: jak Wasze dzieciaczki zasypiają,
i czy macie jakieś sprawdzone sposoby lub rytuały wieczorne?
U nas od małego zasypianiu towarzyszyła obecność rodziców,
choć kiedyś było chyba gorzej.
Na początku kolki, więc sen poprzedzony był płaczem
oraz noszeniem na rękach.
Potem mała zasypiała trzymając któregoś z rodziców za rękę,
co fakt było przyjemne, bo jakby nie było to taka bliskość z maluchem.
A teraz mała zasypia przy pozytywce.
Pozytywka gra cichutko, na suficie obraca się obrazek z Kubusiem Puchatkiem,
a mała wpada w trans, oglądając przewijające się slajdy.
Czasem potrzyma nas za rękę,
ale jest to już rzadkość.
Zazwyczaj wieczorami jest już tak zmęczona, że wystarczy chwila spokojnej muzyki,
i już odpływa, a my wsłuchując się w ten dźwięk, sami robimy się senni,
a najchętniej nie schodzilibyśmy już na dół z sypialni.
A Wy jak usypiacie swoje maluszki, albo jak robią to Wasi bliscy?
Nadesłane przez: dpczajkowscy dnia 15-08-2013 16:29
Jak to mówią- skleroza nie boli, ale trzeba się nachodzić.
I tak było w naszym przypadku, gdy rano, po włączeniu telewizora,
na jego ekranie pojawiła się informacja o rachunku.
Normalna rzecz, ale gdy zobaczyłam już kwotę,
jaka była na dokumencie sprzedaży- to myślałam, że padnę jak długa.
92zł- szok, szok, szok- dotychczas płaciliśmy 59zł, więc skąd aż tyle?
A no właśnie ze sklerozy.
Umowę mięliśmy podpisaną na okres 6 miesięcy.
Po tym czasie okres promocyjny się skończył,
a i cena poszła w górę.
Zapłaciłam rachunek, zebrałam dupę w troki i pojechałyśmy z młodą,
do najbliższego punktu NC+.
Całe szczęście spokojnie mogliśmy wrócić do "normalnej" ceny,
tym razem 54zł i wyższego pakietu- za to, że jesteśmy stałymi klientami.
Odetchnęłam z ulgą, że nie muszę się bawić w cały proces rezygnacji,
tylko mogłam wszystko załatwić na miejscu.
Ale nauczka jest.
Pilnować terminów- ot co.
Dlatego ku pamięci kupiłam sobie dzisiaj notesik i muszę zapisać,
daty kończących się umów, żeby znów sytuacja się nie powtórzyła.
We wtorek z racji brzydkiej pogody, większość czasu spędziłyśmy w domu.
Frajdy jaką sprawiło Liwii rysowanie, opisać się nie da,
zobaczcie sami:
Odkryłyśmy też super zabawę (szkoda, że z wodą),
czyli pomoc w myciu samochodu.
Przy okazji Liwia umyła też sama siebie, ale czego się nie robi
dla dziecka.
A może Wy macie jakieś rady jak "bezboleśnie"
przetrwać pierwsze dni w żłobku/przedszkolu?