Córka i mama- pomysły na dzień bez nudyyyKategorie: Rozwój, Żyj chwilą, Zainteresowania Liczba wpisów: 71, liczba wizyt: 194566 |
Nadesłane przez: dpczajkowscy 18-08-2013 22:30
Po ostatniej wyprzedaży z szafy młodej,
doszłam do wniosku, że w niedługim czasie, będzie trzeba,
uzupełnić jej rzeczy o cieplejsze ubranka.
Nie żeby kompletnie nic nie miała dłuższego,
ale jest tego z pewnością zbyt mało.
Zwłaszcza, że jak to z dziećmi bywa,
jedno przebranie w ciągu dnia to takie minimum.
Minął już tydzień odkąd tatuś pojechał zagranicę,
ale nie ma co się łamać, bo w tym tygodniu będzie już z nami.
W czwartek będziemy go wypatrywać.
Liwunia "tatuję" przez cały czas, więc zapewne nie da mu chwili
do odpoczynku.
Zastanawiam się jak inni rodzice radzą sobie z testem cierpliwości,
jaki czasem robią nam pociechy.
Trzeba przybrać konsekwentną pozycję, jeżeli chodzi o pewne kwestie,
ale w niektórych przypadkach, warto też przeanalizować zdanie dziecka,
i pomyśleć czy faktycznie nasza postawa musi być aż tak rygorystyczna?
Ja dzisiaj zetknęłam się z taką sytuacją.
Prosta, banalna, ale jednak próba siły charakterów była.
I nikt mi nie powie, że takie małe sytuacje są bez znaczenia,
bo to właśnie takie małe sprawy dla takiego małego człowieczka,
są czymś wielkim.
Bo te małe sprawy, nakładając się na siebie wychowują, uczą,
po prostu "tworzą" człowieka.
Liwunia jest kochana, ale czasem jak chce postawić na swoim,
to człowieka aż z nóg ścina.
No i tak było dzisiaj.
Hitem zabawy stała się zjeżdżalnia, szkoda jednak,
że nie odpowiednio z jej przeznaczeniem,
Liwka umyśliła sobie bowiem schodzenie po zjeżdżalni.
Mama zakazała, no bo jak to tak schodzić w dodatku się nie trzymając,
wybicie zębów niemal gwarantowane.
Córka posłuchała- owszem,
dopóki mama nie weszła do domu.
Wtedy próby schodzenia znów się zaczęły, ale tym razem bez widowni.
Znów mama wyszła- zakazała, i historia się powtórzyła.
Czyli dziecko posłuchało, a gdy mama znikła z pola widzenia robiło swoje.
Stałam tak w oknie i pomyślałam sobie, że przecież ja kiedyś też byłam dzieckiem
i różne rzeczy przychodziły mi do głowy.
Przyznam, że też takiego kalibru, więc właśnie tak,
wchodziłam i wychodziłam po zjeżdżalni,
więc do cholery czemu zakazuje tego dziecku?
niech się cieszy tym dzieciństwem póki może.
Wiem, że zabraniałam jej dlatego, bo bałam się,
że coś sobie zrobi, no ale tak naprawdę może coś sobie zrobić,
na prostym chodniku.
Dlatego też mama postanowiła jednak ulec,
i wyjść córce "naprzeciw" podtrzymując ją przy jej zabawie.
No i cóż...wyszło na to, że mała była zadowolona,
a i mama miała czyste sumienie,
że nie zabroniła córce w tak świetnej (jak się później okazało) zabawie.
W rezultacie po kilku zejściach po zjeżdżalni,
Liwka zrezygnowała z tego pomysłu i zaczęła,
uczyć zjeżdżania swoje pluszaki,
a potem sama na nie zjeżdżała, mając miękkie lądowanie.
Morał mama ma z tego taki, że czasem warto przemyśleć
swoje decyzje kilka razy oraz przeanalizować,
to czy na pewno warto się czasem tak upierać przy swoim.
Tym razem warto było się otrząsnąć
i przypomnieć sobie, że też kiedyś byłam małą dziewczynką,
która nie zawsze robiła to czego chciała od niej mama,
ale nie dlatego, że chciałam zrobić na przekór,
ale po prostu była to fajna zabawa.
W ramach rekompensaty całej tej sytuacji,
wybrałyśmy się na obiecanych rycerzy.
Pochodziłyśmy troszkę po dziedzińcu Zamku w Niepołomicach,
no i zaliczyłyśmy pyszne lody.
Liwunia z zachwytem patrzyła na Zamek.
Nawet nie spodziewałam się, że takie coś ją zainteresuję. Może przez to, że wszystko było takie duuuuuże, przynajmniej większe, niż to co widzi zwykle.
A jutro...
Jutro czeka nas pierwszy dzień w przedszkolu.
Dzień adaptacyjny- jeden spośród dwutygodniowego cyklu.
Trzymajcie kciuki, bo będzie się na pewno działo.
Swoją drogą marzę o wakacjach.
Szkoda, że w tym roku nie udało nam się nigdzie jechać na taki porządny wypoczynek od wszystkiego.
Oby za rok było inaczej.
Byliście gdzieś w tym roku na wakacjach, a może się jeszcze wybieracie?