On,Ona i dzieciakiKategorie: Żyj chwilą, Rodzicielstwo Liczba wpisów: 108, liczba wizyt: 250934 |
Nadesłane przez: malenstwo_1986 dnia 05-11-2011 21:16
Sloneczko dzis pieknie swiecilo. Roksana byla na dworze, troche z tata pobyla, bo maz porzadkowal garaz ze smieci na zime. Posiedziala z godzinke, wpadla jak perszing i dorwala sie do marchewek. Krzyczy w biegu, rozbierajac sie: "Mamo, mamo, marfefke, marfefke"...no wiec, jako mama dbajaca o swoje dziecko pokroilam jej marfefke w talarki i tak wychrupala 3 cale marchewki sredniej wielkosci. A ze robilam ogorkowa to zalapala sie na 2 ogorki kisozne, wciagnela je nosem. Pozniej na obiad zjadla caly talerz zupy ogorkowej - sama. Jestem z niej dumna:).
Po dwoch dniach calkowitego rozbijania sie o ziemie, dzis nastapil etap zobojetnienia i zbierania powoli sil. Maz tez doszedl do siebie, bo jak ja zalamal sie chwilowymi problemami. Powiedzial do mnie:" Nie martw sie kochanie, jakos damy rade. Jest ciezko ale razem damy rade". I w takich chwilach ciesze sie, ze mam nie tylko meza ale i najlepszego przyjaciela. Jakos te slowa tak dodaly mi troche skrzydel. Moze faktycznie ta sytuacja nie jest az tak tragiczna i jakos powoli doprowadzimy ja do konca?...Moze to znow ja wyolbrzymilam pewne rzeczy?...Powoli odzyskuje nadzieje,ze bedzie faktycznie lepiej, tylko metoda malych kroczkow trzeba realizowac pewne cele?...Zycie plata rozne figle i dziekuje mu za jedno, ze takimi ciezkimi chwilami doswiadcza bardzo bolesnie, ale dzieki temu nie zalamuje od razu rak i staram sie walczyc - w przeciwienstwie do tych co dostaja wszystko na talerzu.
Ta ciaza i hormony mnie wykoncza, jeszcze tylko 4 tygodnie:).
Nadesłane przez: malenstwo_1986 dnia 04-11-2011 09:54
Nie wiem, czy to jesienna chandra, czy to hromony, czy natlok problemow jakie wyskoczyly w przeciagu dwoch ostatnich dni. A moze to wszystko razem?...ale wlasnie gruchnelam porzadnie o ziemie. Zderzenie z rzeczywistoscia bylo bardzo bolesne. Bezradnosc w takiej chwili to najgorszy zabojca czlowieka. Zaczynam szukac innego obiektu wiary, bo w cuda juz przestalam. Odechcialo mi sie jednym slowem zycia, posypalam sie na milion kawaleczkow, jak puzzle i nie mam weny, zeby sie poskladac.
Najchetniej zaszylabym sie w mojej skorupce i nie wychodzila do momentu, gdy sie nie poprawi, badz bede w stanie funkcjonowac. W oczach mam taki natlok wilgoci, jakby mi ktos wlal dzbanek litrowy wody w nie. Wypalilam sie:(.
Przytul mnie zycie:(...
Nadesłane przez: malenstwo_1986 dnia 03-11-2011 22:01
Dzis byla moja juz ostatnia wizyta u ginekologa przed porodem. Maluch ulozony juz glowka w dol, ilosc wod plodowych w normie, lozysko ok i glos bijacego serduszka malenstwa (155-160 uderzen na minute), spowodowal moj powrot do domu z usmiechem na twarzy i wszystkie problemy odeszly jak reka odjal:).
Najpiekniejszy dzwiek na swiecie:)...
No i wogole na wizycie pani doktor mi poslodzila, troche porozmawialysmy a za miesiac ide do szpitala. A stamtad wroce juz z maluszkiem:)... Ogolnie czuje sie dobrze, nic mi i maluchowi nie dolega.
Za to pani laborantka dzis mnie tak poklula, pomijajac fakt ze mam cienkie zyly, ze wygladam jakbym sobie w zyly dawala regularnie:)...Nigdy w zyciu nie bede bardziej pokluta niz w czasie tych dwoch ciaz.
A no i zeby byl mily akcent calej wizyty zorbilam sobie spacer 2 godzinki: Godzinke w jedna strone do lekarza spacerkiem i godzinke w druga strone do domu:)...Uwielbiam spacerowac o tej porze roku, wieczorem po miescie, bo gra swiatel dodaje uroku. Jest jakos tak magicznie a i ja sie dotlenilam po tyogniu siedzenia z chorym dzieckiem w domu:)...
Mloda juz lepiej, ale do wybrania ma jeszcze antybiotyk, a jak bedzie w niedziele ladnie mozna z nia wyjsc na krotki spacer:).
To taki pozytywny koniec dnia.