Poziom 0.00
Ranga: Brak
Miałam wtedy 13, może 14 lat. To był sam początek lat 90-tych, kiedy wreszcie Polacy mogli wyjechać za granicę. Tata postanowił zabrac nas pierwszy raz "na zachód", do naszej rodziny w Niemczech. Zapakowaliśmy sie do naszej Łady Samary i wyruszyliśmy do Monachium, na południe Niemiec.
Dla mnie i mojej rok starszej siostry "zagranica" to był szok. Kolorowe ulice, sklepy pełne super ciuchów, piękne wystawy, ogródki modnych knajpek. Kupiłyśmy sobie kilka t-shirtów na przecenach.(Do dziś mam jedną z nich z napisem "California".)
Po tygodniu pobytu rodzice postanowili wyruszyć z nami do Włoch. Z Monachium było to zaledwie kilka godzin drogi, a że mieliśmy " super niezawodne, radzieckie auto" podróż nie była problemem.
No i Włochy to było to!
Dotarliśmy do Grado małego,turystycznego miasteczka nad Adratykiem. Dla dziewczynek wychowanych w PRL-u było to jak sen. Słoneczne, szerokie plaże, piękne eksluzywne hotele, uliczki, wszędzie rozbrzmiewający melodyjny język włoski i ten zapach! Zapach pizzy i owoców morza. Pamiętam, jak siedzieliśmy w restauracji i zamawialiśmy dania w ciemno, ponieważ nie znaliśmy nazw owoców morza i innych dodatków. Ale było przy tym śmiechu! Kelnerzy śmiali się razem z nami.
TO były niezwykłe kilka dni wakacji, byliśmy szczęśliwi i zauroczeni tamtymi chwilami, tamtym miejscem.
Dziś mam własną rodzinę, z mężem i dziećmi czasem podrózujemy na południe Europy. Nigdy jednak nie udało mi się ponownie poczuć tych niezwykłych emocji tamtego lata, za którymi bardzo tęsknię.