Zwyczajne życieKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 47, liczba wizyt: 92467 |
Nadesłane przez: oaza 02-02-2011 23:18
Takiego nerwa jak mam przez ostatnie kilka dni na panią B., to dawno na nikogo nie miałam...Ale od początku...
Trochę nakreślę sytuację u mnie w oddziale, żeby była jasność. Pracuję w oddziale- córce (nie wiem jak to się fachowo nazywa), a główny oddział jest w Szczecinie. Niedawno pisałam, że jednego kolegę zwolnili i zostało nas troje: kierowca, magazynier i ja od roboty papierkowej :) nie wiem kto to wymyślał, ale każdy z nas ma innego szefa, tzn. teoretycznie każdy przed kim innym odpowiada. W praktyce przyjeżdża do nas W., który nie jest bezpośrednim przełożonym żadnego z nas, ale wszyscy wiedzą, że nami się opiekuje. My zwracamy się do niego z każdym problemem, a on, od swoich przełożonych obrywa jak coś idzie nie tak...Pokrótce tak to się kręci i jest ok.
Jednak, w poniedziałek, moja przełożona sobie o mnie przypomniała i zadzwoniła do mnie z pretensjami, że jest za dużo zwrotów od klientów. Na to ja, że wydaje mi się, że 11 korekt w miesiącu nie jest tragedią. w odpowiedzi usłyszałam, że nie ma prawa być w ogóle, bo mamy przecież dwie wywózki na krzyż...No szlag mnie trafił. Kobietę widziałam raz na oczy przez pół godziny, w ogóle do nas nie zagląda i wyskakuje z takimi tekstami... Poza tym to kierowca odbiera towar, magazyn przyjmuje, a ja na podstawie papierów przez nich wypisanych, robię korektę... to czemu u licha siadła na mnie??? Trochę się z nią ścięłam...Uznała, że się nie znam i że mi jest potrzebne jakieś szkolenie... I, że jak sobie ze stresem nie radzę, to jest mój problem...Wkurzyłam się tak, ze aż się rozpłakałam.
Następnego dnia, przyjechał W. porozmawiał spokojnie ze mną i stwierdził, że nie warto wdawać się z tą kobietą w dyskusje...Pojechał. Godzinę po jego telefonie zadzwoniła pani B. z pytaniem " Co wy macie za bałagan, ze się skarżą?" Zgłupiałam przy telefonie i spytałam kto się skarży i poprosiłam o konkrety. W odpowiedzi usłyszałam, że zadała mi przecież konkretne pytanie i nieważne kto się skarży.. Za cholerę nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Napomknęłam, ze jest nas tylko troje i być może jakiś bałagan z tego wynikł (cały czas zastanawiałam się o czym ona, do cholery mówi?)... i znowu usłyszałam, że przyda nam się szkolenie z organizacji pracy (!!!)... Zadzwoniłam do W. mając nadzieję, ze on coś wie. Nie wiedział... Później się okazało, że jeden z kierowców ze Szczecina, zadzwonił do przełożonego i pod pretekstem troski o nas powiedział, że mamy taki zapierdziel, bo jest nas za mało (w szczegóły bawić się nie będę)...Afera się zrobiła, szczeciński kierowca oberwał po głowie od swojego przełożonego i W.za wtrącanie się w nie swoje sprawy, a ja otrzymałam durny telefon od pani B., który mi podniósł ciśnienie.
Dzisiejsza sytuacja zwaliła mnie z nóg! Przyjechał konwój ze Szczecina po pieniądze... i nie było by w tym nic dziwnego, gdybym ja o nim wiedziała, a nie wiedziałam i pieniędzy nie wydałam. Wezwałam nasz lokalny i niech mnie opieprzają za to, ale nie dam pieniędzy komuś, o kim nie wiem...Przecież ja jestem za nie odpowiedzialna!
Ochłonąwszy chwilę zadzwoniłam do W. i powiedziałam o sytuacji. W. akurat był u pni B. i słyszałam jak ta, wielce zdziwiona mówi do niego "To ona nie wiedziała?!!" Przecież wysłałam maila...Przekopałam maile od listopada i nie miałam żadnej wzmianki na ten temat! Byłam wściekła! Czy ona robi ze mnie debilkę? z nerwów rozbolał mnie brzuch. Zadzwoniłam do kasjerki ze Szczecina i tamta też nie wiedziała o zmianie konwoju i również żadnego maila nie dostała... Poryczałam jej się do słuchawki (chyba hormony mi za bardzo buzowały) , a ona mnie usiłowała uspokoić...Ten płacz mi pomógł i się uspokoiłam...Otrzymałam zaraz telefon od W. że przedstawiciele mają do mnie nie dzwonić, że mam się uspokoić i jak czuję potrzebę, to mogę iść do domu...Skąd u niego takie zrozumienie? Jego żona również jest w siódmym miesiącu ciąży, obie mamy termin na kwiecień i naprawdę facet jest wyrozumiały. Poinformowałam go, ze jutro idę do lekarza i wezmę L4. Stwierdził, że nie jest zdziwiony, choć będzie to problem... a dlaczego?
Bo nie ma nikogo przeszkolonego na moje miejsce! W Szczecinie zorganizowała pani B. casting na nowych pracowników do działu sprzedaży, a u mnie cisza...Choć o mojej ciąży w firmie wiedzą od 8 tc., a pani B. jako moja bezpośrednia przełożona powinna zadbać o zastępstwo.No cóż, to już nie moja sprawa. Po dzisiejszym dniu mam dość!
Adres URL wpisu
https://www.familie.pl/Blogi-0-0/b0p7534,Blog.html
Adres URL bloga
https://www.familie.pl/Blogi-0-0/b342-1,Zwyczajne-zycie.html