Od katastrofy smoleńskiej minęło już ponad 2,5 miesiąca. Emocje opadły, a media skupiły się na wyborach nowej głowy naszego kraju. Za tydzień tej porze będziemy znali już nazwisko nowego Prezydenta RP...
Wiele osób podkreślało, że będzie to kampania inna niż wszystkie dotychczasowe - skromna, spokojna, smutna... Ale czy taka jest w rzeczywistości?
Więc zacznijmy od skromności - podróżowałam troszkę w czasie kampanii, wolnym czasie oglądałam TV, codziennie spędzam dużo czasu w internecie i stwierdzam, że na ilość plakatów i spotów wyborczych narzekać byłoby grzechem. Z kandydatów, którzy odpadli w pierwszej turze najbardziej oszczędny sztab wydał 10 tysięcy zł a najbardziej rozrzutny 3,5 miliona zł... Pieniędzy wydanych przez Komorowskiego i Kaczyńskiego jeszcze nie podliczono.
Idźmy dalej - spokój. Hmmmm... jeśli pominiemy to, że:
1. Jarosław Kaczyński przywrócił temat chęci prywatyzacji przez PO służby zdrowia, który rozstrzygano w sądzie
2. Janusz Palikot (w żartach) powiedział: "Bronisław Komorowski pójdzie na polowanie na wilki, zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego i skórę wystawimy na sprzedaż"
3. W Komorowskiego podczas spotkania w Londynie zwolennik PiS'u rzucił wibratorem
4. Wybuchła "afera" TVP kontra Komorowski z Tomaszem Lisem w tle - TVP w Wiadomościach obwieściła, że poświęca marszałkowi mnóstwo czasu i chciała odwołać program do którego ten był zaproszony a zwolennicy marszałka ripostowali, że o Komorowskim mówi się dużo ale w 90% negatywnie
4. Komorowski i Kaczyński prześcigali się w umizgach do lewicy i Grzegorza Napieralskiego nie szczędząc sobie uszczypliwości, które były nie na miejscu.
To tylko to, co w danej chwili mi się przypomniało...
No i na koniec - smutek. Ja zauważyłam tylko zaraz po ogłoszeniu wyników pierwszej tury - u Komorowskiego (bo chciałby mieć to już za sobą a nie ma) u Kaczyńskiego (bo mogło być więcej) i innych którzy dostali niewiele ponad 1% poparcia...
W obliczu powyższego kampania prezydencka 2010 to dla mnie taka trochę kolejna niespełniona polityczna obietnica... Na chwilę pocieszył mnie tylko finał wczorajszej debaty, gdy Komorowski i Kaczyński zapewniali, że będą dbali o wszystkich Polaków, zamierzają współpracować nawet z konkurentami politycznymi i podali sobie ręce...
Mam nadzieję, że te ostatnie słowa i gesty wypowiedziane przed milionami Polaków nie zostały rzucone na wiatr... i z tą nadzieją w niedzielę stawię się przy przy wyborczej urnie - do czego wszystkich serdecznie zachęcam
I tak jeszcze na koniec podzielę się swoim marzeniem... żeby można było spokojnie posiedzieć przy stole przy którym spotkają się zwolennik PO i zwolennik PiS... I wierzę, że to jest możliwe!
Zamknij