Opublikowany przez: Soho 2011-01-19 14:51:40
Historia pewnie jak wiele innych, podobnych, ale dla mnie szczególnie ważna
Zaczęło się 10.04.1989 wieczorem. Po długim oczekiwaniu pada hasło "jedziemy do szpitala" - musiałem dziwnie wyglądać bo Kasik zapytał czy cos mi się stało Do samochodu, do szpitala, izba przyjęć i słowa połoznej:"panu juz dziękujemy" uff, moja część załatwiona. Powrót do domu i czekanie na telefon. Byłem o tyle w dobrej sytuacji, że pracowałem w tym szpitalu, także kontakt z traktem porodowym był na bieżąco, a i póżniej nie musiałem jak inni tatusiowie romawiać przez szybę tylko wchodziłem na oddział. 0:40 Mateuszek na świecie, wszystko ok. Nerwy odchodza, ale nadchodzi cos innego, lekkie przerażenie...kurde jestem OJCEM!!! Ale oczywiście okazało się, że nie taki diabeł straszny Dałem, dalismy sobie radę doskonale. 5 lat minęło szybciutko i... 01.06.1994 "jedziemy do szpitala". Jak poprzednio, samochód, izba przyjęć i słowa połoznej: "Pan też rodzi?" ups...no tak czasy się zmieniły. Ale to jeszcze nie był czas abym odpowiedział TAK. Więc zostawiłem mojego Kasika w dobrych rękach, po czym oddaliłem się do bezpiecznego domku. Tym razem trochę się skomplikowało. Nerwy niesamowite i wiara że będzie ok. Drobne problemy (które później okazało się miały wpływ na dalszy rozwój dziecka), ale 19:30 Marcinek jest z nami . Jestem OJCEM dwóch chłopaków!!! Nigdy nie chcielismy wiedzieć płci dziecka przed porodem, także była dodatkowa niespodzianka. I tak wychowując naszych chłopaków minęło kolejnych 8 lat i... 12.01.2002 "jedziemy do szpitala". Rutyny tutaj niema. Trzęsące się łapy, serce wali jak młot i jednocześnie przytomność umysłu: siatka, dokumenty, kluczyki od samochodu, wychodzę...acha jeszcze Kasika trzeba zabrać Standard: samochód, izba przyjęć i oczywiście słowa połoznej "rodzimy" MY?! nie, nie jednak chyba tak odwazny nie jestem. Upewniam się, że wszystko ok, o niczym nie zapomniałem, Kasik w dobrych rękach - czas się wycofać i nagle pada pytanie lekarza "a Pan gdzie?!! dziecko łatwo zrobić, a urodzić to nie łaska?!" Nogi mi się ugięły, milion mysli przez głowę, lekka panika..."JA?! przy porodzie?!" i nagle wymyka się z ust "jasne, nie ma sprawy, gdzie mój fartuch?" co to się działo!!! nie będę pisał szczegółów przed i samego porodu, ale to było niesamowite!!! Przecięcie pępowiny (uwierzcie nie jest to łatwe, trafic nozyczkami), informacja od połoznej "córka" (pamietam wyrwało mi się "o ku..", na co połozna zapytała "co żle?" - nie super!!! córcia!!!) i jak dostałem małą na ręce. To było niesamowite, wzruszenie, nerwy, szczęście wszystkie emocje osiagnęły zenitu. Martynka była już z nami .
I tak w skrócie to wyglądało. Czy nie żałuję że nie brałem udziału w pierwszych porodach? nie - myslę że trzeba do tego dojrzeć, dorosnąć. Oczywiście nie mozna pominąc tutaj głównej bohaterki wydarzeń - mojej kochanej Kasi, która była w tych chwilach pełna siły, optymizmu i miłości. Kasik dzięki
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
82.44.*.* 2011.01.20 22:20
powiem,ze tez sie wzruszylam,choc maz byl przy mnie to nie mial zadnych przeciwskazan do porodu razem,bardziej...byl podekscytowany i slyszalam tylko slowa skubany jaki wielki,skubany jaki wielki...i tak pare razy smiac mi sie chcialo.Uczucie faceta gdy zobaczy pierwszy raz malenstwo na oczy odrazu po urodzeniu...moglabym powiedziec ze jest takie same jak u matki...dokladnie widac reakcje i szkliste oczy.Wspaniale uczucie dac zycie:)
camea 2011.01.20 21:54
hyhyhy, "a Pan gdzie??" Niezły lekarz, już go lubię... :)))) Gratulacje Soho!
aguska798 2011.01.20 20:51
Najlepsze było: "Jedziemy do szpitala"- historia 3 cudów napisana z werwą i humorem- a tym samym z uczuciami prawdziwego faceta- ojca:-)
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.