Opublikowany przez: ULA 2013-08-21 12:34:48
Jeszcze kilkanaście lat temu byliśmy zwyczajną, radzącą sobie rodziną. Nic nie wskazywało na to, że popadniemy w poważne kłopoty finansowe i spiralę zadłużenia przez którą obecnie cierpimy…
Pierwsze problemy zaczęły pojawiać się 1999 roku, kiedy urodziłam piąte dziecko. Położna nazwała wówczas przyjście na świat naszego syna cudem, ponieważ dzieci takie jak on - z węzłem zupełnym na pępowinie - rodzą się zazwyczaj martwe. Po kilku miesiącach okazało się, że maluszek ma rozległy krwiak mózgu. Zaczęto mu przewidywać różne niedorozwoje oraz padaczkę. Syn często chorował, ale na szczęście rozwijał się, jedynie trochę wolniej niż rówieśnicy…
W 2001 roku nastał czas, że nie mieliśmy pieniędzy na podstawowe produkty niezbędne do utrzymania rodziny. W obliczu braku innych możliwości mąż wziął wówczas pożyczkę. Kilka miesięcy później ja rozpoczęłam pracę.
Na szczęście dzieci rosły, dzięki czemu sytuacja finansowa trochę się poprawiała. Zaczęliśmy więc szukać większego mieszkania. Nasz zarządca kilka razy odmówił nam zamiany, ponieważ osoby chcące przenieść się ze swojego lokum do naszego miały zadłużone mieszkania.
W końcu udało nam się zamienić się mieszkaniami z pewnym samotnym panem. On płacił regularnie, ale mieszkanie nie było przez kilkanaście lat remontowane ani nie posiadało centralnego ogrzewania a gdy w nim zamieszkaliśmy wyszło na jaw mnóstwo poważnych wad, które bardzo utrudniały nam życie…
W kuchni i łazience wybijała kanalizacja, a gdy zaczęliśmy palić w piecach ze ścian zaczęły odpadać tapety wraz z tynkiem, które ukazały nam, że wewnątrz wszystko pokryte było pleśnią i grzybem... Dzieci zaczęły nam cały czas chorować – okazało się, że córka ma alergię.
W obliczu tego nie mieliśmy wyjścia i wzięliśmy kolejny kredyt, aby wyremontować mieszkanie i doprowadzić je do stanu umożliwiającego normalną egzystencję. Ja doznałam w tym czasie urazu kręgosłupa i chorowałam na torbiele jajników. Przez to po dwóch tygodniach chorobowego i ze skierowaniem na zabieg do szpitala w ręku zostałam zwolniona z pracy za porozumieniem stron.
Dopiero po roku znalazłam pracę w przedszkolu, a w mieszkaniu było jeszcze mnstwo do zrobienia. Wzięliśmy więc dwa następne kredyty, a po kilku miesiącach bardzo zaskoczyła nas wiadomość o kolejnej mojej ciąży. W 2007r. urodziłam syna i po macierzyńskim wróciłam do pracy na inne stanowisko - ze względu na godziny pracy.
Mąż pracował wtedy od 14 do 22 lub od 22 do 6, a ja od 7 do 13 i jakoś godziliśmy wszystko ze sobą. Starsze dzieci zaczęły zarabiać na swoje wydatki, więc postanowiliśmy po raz kolejny wziąć kredyt (dwa wcześniejsze już spłaciliśmy), żeby zrobić centralne ogrzewanie. Był na to już najwyższy czas, ponieważ piece popękały i groziły zawaleniem. W czasie montażu ogrzewania instalacja elektryczna zaczęła się palić i musieliśmy ją wymienić, co zmusiło nas do wzięcia kolejnego kredytu…
I tak w 2010 roku mieliśmy w sumie do spłacania 5 kredytów i 2 karty kredytowe. Wówczas pani z biura pośredniczącego przy ostatnim kredycie zaproponowała ich konsolidację. Podpisałam na nią zgodę, a mąż miał podpisać resztę. Jednak, gdy otrzymaliśmy dokumenty okazało się, że raty są znacznie wyższe niż te o których rozmawialiśmy, ponieważ bank doliczył swoją prowizję(ponad 2200 złotych!) oraz prowizję pośrednika (ponad 7800 złotych!). Byłam w szoku, ale odstąpić od umowy nie mogliśmy, bo nie mieliśmy tyle pieniędzy. Rata wynosi 1150zl i płacimy ja regularnie…
W 2010 zaczęłam się znowu leczyć z zaburzeń hormonalnych i mimo zabezpieczeń na dwa różne sposoby okazało się, że znowu jestem w ciąży. Dostałam skierowanie na badania prenatalne i aborcję (brałam leki hormonalne, a później przeszłam zapalenie płuc). Nie potrafiłam jednak przerwać ciąży i w sierpniu 2011 roku urodziłam kolejnego syna. Po urlopie macierzyńskim wróciłam do pracy…
Córka wtedy zdała maturę i egzaminy na technika, ale nie znalazła pracy. Cieszyliśmy się bardzo, gdy dostała się na studia (prawie 600 km z dala od domu), ale to wiązało się z następnymi dużymi wydatkami. Mąż na raty kupił jej laptopa, ja wzięłam pożyczkę w pracy na jej wyprawkę, kaucję itd. Z kolei najstarszy syn został ojcem i od 2 lat po skończonym technikum zarabiał na swoją rodzinę…
Oboje pracowaliśmy i wszystko byłoby dobrze, jednak nie przewidzieliśmy tego, że w zakładzie męża (gdzie pracuje od 1992 roku) zajdą tak niekorzystne zmiany. Lokalne media rozpisywały się o zmianach w jego firmie, przepychankach „na górze”, straconych kontraktach i trudnej sytuacji pracowników. Wszystko to bardzo nas dotknęło. Gdy wypłata męża została obcięta o kilkaset złotych stwierdziliśmy, że nie damy rady tak żyć i opłacić wszystkiego. Mąż zaczął szukać pracy za granicą…
W grudniu, przed Świętami, zmuszona byłam wziąć kolejną pożyczkę, ponieważ nie mieliśmy nie tylko na bilet dla córki, ale także na opał czy jedzenie. W marcu mieliśmy nadzieję, że los się do nas uśmiechnął, gdyż mąż znalazł pracę w Niemczech. Pożyczył pieniądze na wyjazd od siostry, ale już po dwóch dniach musiał wrócić, ponieważ okazało się na miejscu, że pracy jednak nie ma. Na powtórny wyjazd zarobkowy za miesiąc musieliśmy wziąć kolejną pożyczkę – „chwilówkę”.
Po dwóch tygodniach trzeba było czekać na kolejne zlecenie, a my nie mieliśmy za co żyć. Ja cały czas nie mogę podjąć pracy, ponieważ nie miałby kto zająć się dziećmi. Zostaliśmy więc zmuszeni do wzięcia dwóch nowych pożyczek… Na szczęście niedawno praca wreszcie ruszyła. Lecz gdy wreszcie wydawało nam się, iż wychodzimy na prostą otrzymałam wiadomość, że mojego męża okradziono. Stracił pieniądze oraz wszystkie dokumenty – musi teraz wracać do kraju, aby wyrobić sobie nowe i to na pewno nie pozostanie bez wpływu na jego zarobki…
Obecnie musząc utrzymać małe dzieci zostaliśmy z długami, które powinniśmy spłacać w kwocie około 2000 tysięcy złotych miesięcznie. W obliczu wszystkich trudności i niepowodzeń, które nas spotkały łzy płyną z oczu a gardło ściska żal…
Wysłuchała: Urszula Szustak-Jakóbowska
Dane bohaterów artykułu do wiadomości redakcji
Wszelkie osoby, które mogłyby w jakikolwiek sposób pomóc tej rodzinie, proszone są o kontakt na adres e-mail: u.szustak@familie.pl lub numer telefonu: (89) 539 76 32 |
Komentarz eksperta – Maciej Węgorkiewicz, finansista i inwestor giełdowy, twórca programu do zarządzania finansami osobistymi: ePortfel.com:
Pożyczki gotówkowe są dla bogatych!
Dbanie o zdrowie budżetu rodzinnego jest podobne do dbania o nasze zdrowie biologiczne w jednym podstawowym aspekcie: najważniejsza jest profilaktyka. Chciałoby się wierzyć w sposoby na bezbolesne wyjście z kredytowej pętli za pomocą inżynierii finansowej. Jednak o ile czasem może ona pomóc, praktycznie nigdy takie wychodzenie nie jest ani proste, ani szybkie, ani przyjemne. Z pewnością nie służy do tego kolejna pożyczka. Zaciąganie nowych długów na spłatę poprzednich może być czasem koniecznością, ale nie zbliża nas do rozwiązania problemu.
Aby nie wejść w spiralę zadłużenia należy zdać sobie sprawę (i głęboko wdrukować w swoją świadomość i podświadomość) że:
1. Pożyczając KUPUJEMY DROŻEJ. Jeśli decyduję się wydać 5000zł na nowe ogrzewanie w domu biorąc pożyczkę na 12% na 5 lat (raty 111,22zł) to (przy inflacji 2%) zapłacę de facto 6345,36zł. Jeśli mam ograniczone możliwości finansowe to pierwszym pytaniem nie powinno być "czy już należy wyremontować instalację" tylko "czy stać mnie na wydatek wyższy o ponad 1300zł". Pożyczki gotówkowe nie są dla tych którym brakuje pieniędzy, lecz wręcz przeciwnie - dla tych którzy mogą kupować drożej.
Wyjątkiem są wydatki "inwestycyjne" - tzn. takie które zwrócą te dodatkowe "1300zł" z nawiązką. Takim wydatkiem jest z pewnością remont usuwający szkodliwy grzyb z mieszkania. Pomimo tego że remont taki z pożyczki jest droższy, to i tak koszty są zapewne niższe niż łączne koszty leczenia, gdzie w grę wchodzą i pieniądze i stracony czas i długotrwałe szkody na bezcennym zdrowiu.
2. Nie ma cudów: NIE MOŻEMY WYDAWAĆ WIĘCEJ NIŻ ZARABIAMY. Dlatego w zależności od sytuacji musimy walczyć albo o zwiększenie dochodów albo zmniejszenie wydatków. Jeśli mamy problem, rejestrujmy i planujmy wydatki. Ale pamiętajmy o tym że nasze wydatki to nie tylko koszt mieszkania, wyżywienia itp. ale także koszty rozmaitych ryzyk. Jeśli co dwa lata psuje nam się ząb, a dentysta kosztuje 500zł, to do wydatków musimy doliczyć 500zł/24 miesiące. Samochód to nie tylko koszt paliwa - do miesięcznych wydatków trzeba dodać kwotę którą będziemy odkładać na naprawę lub wymianę samochodu która prędzej czy później nastąpi. I tu dochodzimy do kwestii rezerwy gotówkowej. Ona nie jest luksusem, ona jest obowiązkiem. W spiralę długów możemy wpaść nie będąc nawet rozrzutnymi, wystarczy brak rezerw i sytuacja postawienia nas pod ścianą przez konieczne leczenie zęba, naprawę samochodu itp.
3. Karty kredytowe są BARDZO NIEBEZPIECZNE o ile nie mamy rezerwy gotówkowej która daje całkowitą pewność spłaty długu z karty nawet jak pensja nie przyjdzie na czas. Jeśli nie mam rezerwy NIE UŻYWAJMY KART. Jeśli mamy OGRANICZMY DOPUSZCZALNY LIMIT NA KARCIE do kwoty rezerwy. Jeden dzień spóźnienia w spłacie i zerowe odsetki zamieniają się w jeden z najdroższych kredytów.
Co zrobić jak czujemy że już jesteśmy w spirali zadłużenia?
Wszystko zależy od indywidualnej sytuacji. Ogólnie:
1. Spłacajmy dług kosztujący więcej pozostawiając (czy zamieniając na) kosztujący mniej. Pierwsze do spłaty są "chwilówki" oraz karty kredytowe. Jeśli posiadamy nieruchomość warto sprawdzić czy bank udzieli nam pożyczki hipotecznej na spłatę kosztownych długów. Zysk może być znaczący - przykładowo o ile taka pożyczka może nas kosztować ok. 6%, to gotówkowa 12% a dług na karcie 16%. Jeśli rodzina lub znajomi pożyczyli nam nie żądając odsetek, postarajmy się odłożyć spłatę na koniec, naturalnie uzgadniając to z nimi od razu w momencie tworzenia planu. Jeśli spłata się przeciągnie możemy zaproponować jakieś wynagrodzenie. Absolutnie nie fair jest stawianie pod ścianą informując w ostatniej chwili że pieniądze oddamy później. Osoby które nam pożyczyły zasługują na szczerość, uczciwość i zwyczajną wdzięczność z naszej strony.
2. Absolutnie najważniejszym parametrem na który musimy patrzeć jest całkowita kwota zadłużenia. Jeśli dzisiaj łączne długi wynoszą np. 100 tys. zł to musimy zrobić wszystko aby na koniec miesiąca, po poniesieniu wydatków i odłożeniu zaplanowanej rezerwy na ww. "remont/dentystę/samochód" spłacić odsetki i dług w ten sposób aby całkowita kwota nie była większa niż 100 tys. zł. Sukcesem jest nawet pozostanie długu na tym samym poziomie bo na naszą korzyść działa inflacja.
Jeśli mamy rezerwę i dług nie rośnie, jesteśmy na dobrej drodze. Możemy wtedy cieszyć się też świadomością że z każdym miesiącem będzie coraz łatwiej. A po wyjściu z długów, nasze doświadczenie sprawi że podobna sytuacja już nigdy nie powinna się powtórzyć.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
109.241.*.* 2013.09.05 10:25
Wracając do spadku wypłaty męża to nie chodzi o jego obniżoną sprawność,wina leży po stronie pracodawcy.mąż podpisał aneks do umowy(nie tylko on),że zgadza się na zmiany zasad i godzin pracy to raz,dwa pracodawca zaczął wypłacać tylko połowę premii(taką możliwość zawsze mieliśmy wkalkulowaną),a trzy,gdy zaczęto mówić,że pracownicy będą podpisywać zgodę na obniżenie wynagrodzenia o 20% zdecydowaliśmy,że mąż wyjedzie w poszukiwaniu lepszego zarobku.Czy to była trafna decyzja to się okaże,a dzieci rzeczywiście są naszym skarbem,chcemy im zapewnić dobre wykształcenie,ale to kosztuje i to dużo np.córka potrzebuję przyborów malarskich(jeden z przedmiotów w szkole średniej) ich koszt to "tylko" 300 zł,wiem,że na tym się nie skończy,bo są jeszcze inne przed,mioty zawodowe. pozdrawiam
Maciej Węgorkiewicz 2013.09.04 23:55
Co do spadku wypłaty męża to nie jest to takie niezwykłe. Część osób pozostaje w stałej pracy lub jakby grupie zawodowej i faktycznie dochody z wiekiem nie spadają, jednak przy coraz szybszych zmianach należy uwzględniać mniejsze możliwości zarabiania i przekwalifikowania wraz z wiekiem kiedy ogólna sprawność spada. Stąd właśnie konieczne jest tworzenie kapitału nie tylko emerytalnego. W teorii zarządzania finansowego ta możliwość zarabiania nazywana jest "human capital" a kapitał odłożony w aktywach finansowych "financial capital". Suma obu powinna być odpowiednio wysoka więc jak pierwsze spada, drugie musi rosnąć. To niestety nie jest powszechna wiedza w Polsce, a szkoda. Z tego co dopytałem wynika że Wasza sytuacja nie jest w żadnym razie beznadziejna. Macie szansę wszystko uporządkować, a może jak dobrze pójdzie, to jeszcze poprawić troszkę sytuację życiową w przyszłości. Dzieci są Waszym skarbem. Dobrze byłoby przy okazji zadbać aby one sobie dobrze te kwestie ułożyły, mają czas zatem i ogromny potencjał przed sobą. Gdybym mógł pomóc swoją wiedzą w kwestiach bardziej szczegółowych, to Ula ma kontakt do mnie, proszę pisać.
109.241.*.* 2013.09.03 06:43
Dziękuję Paniom,które chcą podarować ubranka,nasze najmłodsze dziecko to chłopiec,który właśnie skończył dwa lata,mam dla niego ubranka(dostaję od rodziny,znajomych)może coś by się dodatkowo przydało tylko wiele rzeczy na niego nie pasuje,od urodzenia jest pulchniutki (większość potraw zjada bez marudzenia)byłam na bilansie dwulatka waży ponad 13kg (nie ma nadwagi),ale wzrostu mógłby mieć więcej,na odległość trudno stwierdzić czy coś będzie pasowało.Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.