Opublikowany przez: monika.g 2015-11-12 09:54:43
Przyznanie się do tego, że z tak podobno oczywistą dla większości sprawą, którą jest powiększenie rodziny, sami sobie nie poradzimy, to pierwszy krok. Kolejnym jest oczywiście szukanie konkretnej pomocy. Co w takim razie medycyna może nam zaoferować w tak ważnej dla nas sprawie?
(Pixabay.com @ Naprotechnologia a in vitro)
Postaram się w tym miejscu przybliżyć 2 możliwości: in-vitro i naprotechnologię.
In-vitro jest jedną z technik wspomaganego rozrodu. W skrócie polega na hormonalnym pobudzeniu produkcji komórek jajowych, gdzie w efekcie w jednym cyklu powstaje ich kilka zamiast jednej. Po uzyskaniu plemników od mężczyzny, zarodki są produkowane poza organizmem matki. Wybierane są te, które w opinii badającego są najzdrowsze i one są przenoszone do jamy macicy. Często transferuje się więcej niż jeden zarodek, aby zwiększyć szanse na ciążę. Takie rozwiązanie jednak częściej niż w naturze skutkuje ciążami mnogimi. Dodatkowo, nie wszystkie zarodki są wykorzystywane i są zamrażane.
Naprotechnologia – „magiczne” słowo, wielu wciąż nieznane, niektórym kojarzy się z jakimiś nowinkami technicznymi, innym z ideologią narzucającą jedyne słuszne rozwiązania, jeszcze innym z paramedycyną. Słowa: „amerykańscy naukowcy dowiedli…”, choć może nadużywane, pasują tutaj jak ulał, ponieważ właśnie w Stanach Zjednoczonych swoje źródło ma Naprotechnologia (z ang. Natural Procreative Technology). A jest to medycyna dogłębnej diagnostyki, wykorzystująca najnowsze osiągnięcia i wiedzę medyczną. Co w niej takiego unikalnego? Przecież to oczywiste, że jak nauka idzie do przodu, to za nią idą wszyscy, którzy chcą być dobrymi w swoim fachu. Ochrona zdrowia ginekologicznego poszła jednak w trochę innym kierunku.
Naprotechnologia stara się wyeliminować przyczyny niepłodności i umożliwić parze naturalne zajście w ciążę. Opiera się w dużej mierze na obserwacji objawów płodności u kobiety według Modelu Creighton, a dokładnie śluzu szyjkowego, które to obserwacje kobieta zapisuje codziennie na specjalnej karcie. Nie jest to jedyne narzędzie diagnostyczne, ale już na wstępie bardzo wiele mówi ono o możliwych przyczynach niepłodności, np. niskiej jakości śluzu, zaburzeniach hormonalnych (w tym obniżonym poziomie progesteronu), prawdopodobnym braku owulacji i wielu innych. Ten sposób diagnostyki i leczenia łaczy w sobie różne dziedziny medyczne, w tym ginekologię, endokrynologię, dietetykę, psychologię itp.
Pierwszą podstawową różnicą między naprotechnologią a in vitro jest zatem sposób uzyskania ciąży. W in vitro małżonkowie niewiele mają do powiedzenia w tym temacie, a dodatkowo jest w to wplątana osoba trzecia, albo i czwarta (lekarz, laborant itp.). W naprotechnologii małżonkowie, którym udało się pomóc, starają się już o poczęcie we własnej sypialni, lub innym miejscu :) – ale pozostają w swojej intymności we dwoje.
Jednym z warunków przystąpienia do rządowego programu in vitro w Polsce jest bezskuteczne leczenie niepłodności przez 1 rok. W swojej praktyce spotykam pary, które często słyszą od swojego ginekologa, że przyczyna niepłodności u nich (po pobieżnych badaniach) jest nieznana oraz że rozwiązaniem jest tylko in vitro (ewentualnie inseminacja). Jednemu z małżeństw sugerowane jest in vitro jako jedyne możliwe „leczenie”. Decydują się jednak na naprotechnologię. Okazuje się, że odpowiednia dieta w związku z nietolerancjami pokarmowymi, chirurgiczne wyleczenie endometriozy, podawanie hormonów i innych odpowiednich leków doprowadziło do radości naturalnego zdrowego poczęcia. Kolejna para po nawracających poronieniach słyszy od lekarza, że tak po prostu jest i nie wiadomo dlaczego tak się dzieje. Decydują się na wizytę u naprotechnologa. Badania tarczycy i inne, wcześniej zaniedbane, wykazują wreszcie duży związek z tymi problemami. Kto nie chciałby być leczony przyczynowo, u źródła choroby?
In vitro może pomóc w przypadku niedrożnych jajowodów, słabej jakości nasienia. Jednak zarzuty, iż naprotechnologia nie ma rozwiązań dla tych stanów, czy np. zaawansowanych stadiów endometriozy[1], są nieznajomością tematu. Udrażnianie jajowodów specjalistycznym sprzętem, chirurgiczne usuwanie ognisk endometriozy dzięki tzw. laparoskopii bliskiego kontaktu[2], dają nie raz pozytywne wyniki w naturalnym zajściu w ciążę. Obniżona jakość nasienia także nie wyklucza naturalnego poczęcia. W naprotechnologii lekarz stara się doprowadzić cykl kobiety do bardzo dobrego stanu, jednocześnie lecząc mężczyznę (suplemenatacją, hormonalnie, czasem chirurgicznie).
Skuteczność naprotechnologii jest nie niższa niż in vitro, a jak się nie raz okazuje nawet wyższa, kiedy parom, po nieudanych zabiegach sztucznego zapłodnienia, udaje się zajść w ciążę naturalnie po leczeniu w naprotechnologii.
Oczywiście zarówno in vitro, jak i naprotechnologia wszystkim nie pomoże, ale jako instruktor Modelu Creighton przyjmę każdą parę, która zwróci się do nas o pomoc. W Fundacji Każdy Ważny w Olsztynie jesteśmy otwarci dla wszystkich i dla każdego z osobna. Współpracujemy ze znakomitymi specjalistami w dziedzinie leczenia niepłodności, mając już pierwsze w tym sukcesy. Nauka Modelu Creighton i leczenie jest bardzo indywidualne i całościowe. Dodatkowo ten system obserwacji jest skutecznym narzędziem również dla małżeństw, które nie chcą stosować antykoncepcji, a np. odkładają poczęcie. Samodzielne monitorowanie zdrowia natomiast pozwala często na szybką reakcję, profilaktykę i prawdziwą ochronę zdrowia kobiety.
Autor: Marta Stasieło – żona, instruktor Modelu Creighton (szkolenie na instruktora odbyła w Galway pod okiem Ann Prebil), wiceprezes Fundacji Każdy Ważny w Olsztynie, zarządza Ośrodkiem Troski o Płodność w Fundacji, afiliowana w FertilityCare Centers of Europe.
e-mail: m.stasielo@kazdywazny.pl
FB: https://web.facebook.com/kazdywazny
[1] Endometrioza – stan, w którym komórki błony śluzowej macicy rozrastają się poza jamą macicy.
[2] Laparoskopia bliskiego kontaktu – poleg przede wszystkim na prowadzeniu laparoskopu bardzo blisko tkanek w celu usunięcia nawet trudno zauważalnych ognisk endometrialnych.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
80.51.*.* 2017.05.11 15:41
Leczę się naprotechnologicznie od roku. Już na pierwszej wizycie zostaliśmy z mężem gruntownie przebadani. Okazało się, że mam PCO, rozchwiane hormony, chorą trzustkę, endometriozę i niedrożny jajowód. W klinice In Vitro powiedzieliby mi, że jedynym wyjściem jest zapłodnienie pozaustrojowe. Na szczęście trafiliśmy do [wymoderowano] - tam po kolei zaradzili wszystkim moim problemom (operacyjne bądź farmakologicznie). Wyniki męża - ciężka oligozoospermia - także klasyfikowałby go tylko na In Vitro. Lekarze Napro odkryli jednak, że przyczyną tak słabego nasienia były żylaki powrózka nasiennego. Po ich operacyjnym usunięciu i dodatkowej suplementacji zarówno hormonalnej (clostilbegyt/letrozol) jak i witaminowej (l-karnityna, astaksantyna, koenzym q10, witamina E) wyniki znacznie się poprawiły.
212.160.*.* 2016.03.14 11:22
Jeśli chodzi o mężczyzn, napro ma im wiele do zaoferowania. To nieprawda, że skupia się tylko na kobietach.
46.77.*.* 2016.01.12 02:15
A moim zdaniem naprotechnologia nie może zastąpić in vitro gdyż mówi wyłącznie o niepłodności kobiecej. Dla tych par u których problem leży po stronie męskiej nie ma nic do zaoferowania...i należało by o tym wspomnieć. Moim zdaniem tekst jest stronniczy. W przypadku mojego męża jakoś żaden lekarz nie zaproponował terapii hormonalnej by poprawić jakość nasienia (z 0 do wymaganych milionów ) i jestem im wdzieczna ze mnie nie naciagali
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.