80.51.*.* 2017.05.11 15:41
Leczę się naprotechnologicznie od roku. Już na pierwszej wizycie zostaliśmy z mężem gruntownie przebadani. Okazało się, że mam PCO, rozchwiane hormony, chorą trzustkę, endometriozę i niedrożny jajowód. W klinice In Vitro powiedzieliby mi, że jedynym wyjściem jest zapłodnienie pozaustrojowe. Na szczęście trafiliśmy do [wymoderowano] - tam po kolei zaradzili wszystkim moim problemom (operacyjne bądź farmakologicznie). Wyniki męża - ciężka oligozoospermia - także klasyfikowałby go tylko na In Vitro. Lekarze Napro odkryli jednak, że przyczyną tak słabego nasienia były żylaki powrózka nasiennego. Po ich operacyjnym usunięciu i dodatkowej suplementacji zarówno hormonalnej (clostilbegyt/letrozol) jak i witaminowej (l-karnityna, astaksantyna, koenzym q10, witamina E) wyniki znacznie się poprawiły.
212.160.*.* 2016.03.14 11:22
Jeśli chodzi o mężczyzn, napro ma im wiele do zaoferowania. To nieprawda, że skupia się tylko na kobietach.
46.77.*.* 2016.01.12 02:15
A moim zdaniem naprotechnologia nie może zastąpić in vitro gdyż mówi wyłącznie o niepłodności kobiecej. Dla tych par u których problem leży po stronie męskiej nie ma nic do zaoferowania...i należało by o tym wspomnieć. Moim zdaniem tekst jest stronniczy. W przypadku mojego męża jakoś żaden lekarz nie zaproponował terapii hormonalnej by poprawić jakość nasienia (z 0 do wymaganych milionów ) i jestem im wdzieczna ze mnie nie naciagali
178.183.*.* 2015.11.12 22:04
Dobry tekst bez zbędnych emocji światopoglądowych. Dzięki.