Opublikowany przez: Kasia P. 2014-07-04 22:58:34
Familie.pl: Jest Pani matką Polką w Luksemburgu? Czy zmieniła Pani model wychowawczy?
Pani Agnieszka Pędziwiatr: Zwrot „matka Polka”, kojarzy mi się z obrazem kobiety dźwigającej wielkie siaty z zakupami, borykającej się z przeciwnościami losu, wciąż walczącej o wszystko wokół, często zmęczonej itp.
Przede wszystkim nie dźwigam zakupów, mój partner dba o zapełnianie lodówki. Jeśli jakieś problemy się pojawiają, traktujemy je wspólnie jako wyzwanie. Wielkim wyzwaniem jest wychowywanie dziecka. Myślę, że największym ze wszystkich, jakie się spotyka w życiu. Mój model wychowawczy był dotąd prosty – pokazać dziecku wartości, nauczyć szacunku i po prostu kształtować dobrego człowieka. Okazało się, że w Luksemburgu to wszystko jest oczywiście ważne, ale ważniejsze jest przestrzeganie zasad i trzymanie się regulaminów. Szczególnie w systemie edukacyjnym - niewiele jest miejsca na indywidualne podejście do dzieci. Każde ma się dostosować. Wykonywać polecenia zgodnie z wytycznymi. To chyba było (jest?) najtrudniejsze dla mojego 7 letniego synka.
Familie.pl: Zacznijmy od początku, skąd pomysł, żeby wyjechać akurat do Luksemburga?
Pani Agnieszka Pędziwiatr: Po prawie dwuletnim związku na odległość zdecydowaliśmy się z moim partnerem zamieszkać wspólnie. On mieszka i pracuje w Luksemburgu od prawie 7 lat, ja od kilkunastu lat mieszkałam w Olsztynie. Zdecydowaliśmy więc, że oboje zaczniemy szukać pracy: On w Olsztynie, a ja w Luxemburgu. I kto pierwszy ją znajdzie, ten się przeprowadzi. Okazało się, że ja ją znalazłam pierwsza… I tak pod koniec października 2013 spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i wyjechałam z moim synkiem do Luksemburga.
Familie.pl: Jakie były Pani pierwsze odczucia po przyjeździe?
Pani Agnieszka Pędziwiatr: Czyste i spokojne miasto. Uporządkowane. Wiele zieleni. Śliczne, otwarte parki w mieście. Grzeczni kierowcy zatrzymujący się przed pasami dla pieszych. To były pierwsze wrażenia. I ta wielojęzyczność wokół! Oprócz trzech obowiązujących języków jakimi są luksemburski, francuski i niemiecki można usłyszeć też portugalski, włoski, rosyjski, węgierski, japoński itp. I polski język także, bo w Wielkim Księstwie mieszka kilka tysięcy Polaków. Przez tę wielokulturowość można się tu poczuć prawdziwie jak mieszkaniec świata J
Familie.pl: Może opowie nam Pani coś o swoim synku? Czy podoba mu się nowe miejsce?
Pani Agnieszka Pędziwiatr: Tuż po przeprowadzce mój syn Szymon przeszedł specjalne testy i został zakwalifikowany, mimo braku znajomości języka luksemburskiego czy niemieckiego do pierwszej klasy. To było bardzo trudne dla niego, nowe otoczenie, ludzie, których nie rozumiał i do tego te przeklęte ;) prace domowe. I zasady, bez żadnego odstępstwa, bez własnej inwencji twórczej – proste wykonywanie poleceń nauczyciela. Tego wszystkiego było za dużo, więc wspólnie z nauczycielami zdecydowaliśmy się po 3 miesiącach przenieść go do przedszkola. To była bardzo dobra decyzja. Więcej miał zabawy, spotykał dzieci podobne do siebie (które przyjechały ze swoimi rodzicami z innych krajów i uczyły się luksemburskiego). Tydzień po tygodniu było coraz lepiej, otwierał się na nowe i przynosił z przedszkola słówka luksemburskie. Po 7 miesiącach wiele już rozumie, komunikuje się z rówieśnikami i nauczycielami, ma kolegów. Oczywiście wspomina swoich kolegów z Polski. Ma też dosyć częsty kontakt z krajem. Już wkrótce spędzi tam część swoich wakacji (wakacje w Luksemburgu rozpoczynają się w połowie lipca i kończą w połowie września)
Przystosowuje się także do istniejących zasad. Często przynosi jakąś pracę z przedszkola i mówi, że on miał na to inny pomysł, ale zrobił tak, jak pani kazała. Ale w domu stara się to robić zgodnie z własną inwencją twórcząJ. Wspieramy go w jego kreatywności, jednocześnie tłumacząc potrzebę trzymania się reguł.
Jest wesołym chłopcem, czasem rozrabiaką, jak chyba każdy w jego wieku. I myślę, że czuje się tutaj dobrze.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.