Opublikowany przez: ULA 2013-08-28 09:40:05
Ale rozmowy o seksie macie chyba już za sobą?
Mamy, zwłaszcza, że jestem z wykształcenia seksuologiem, zatem to mój zawód rozmawiać na ten temat. Jestem wielką orędowniczką mówienia dzieciom prawdy. Jeśli dziecko pyta: „Dlaczego ta pani ma taki duży brzuch”, to odpowiedź: „Bo jest w ciąży i będzie miała dziecko” na chwilę dziecku wystarcza. Kiedy następnie pyta, jak to dziecko weszło do brzucha, to się tłumaczy, co to jest stosunek i że ludzie muszą się bardzo kochać. Nie unikamy odpowiedzi i nie demonizujemy tego tematu. Marysia miała w szkole zabawne historie. Chłopcy przezywali się: „Ty geju”. Zadała im pytanie: „Czy wiecie, co to znaczy?”, Okazało się, że nie mają pojęcia, bo u nich w domu się na te tematy nie rozmawia.
A jak jest u Pani z nadopiekuńczością? To cecha, która przeważa w Pani macierzyństwie?
Trochę tak. Jeśli się ma dziecko tak późno, to rzeczywiście, człowiek się robi nadopiekuńczy. Sama się na tym łapię, że są rzeczy, które robię za córkę.
Co na przykład?
Jestem sprawniejsza, szybsza, robię pewne rzeczy szybciej, zanim się zastanowię, że trzeba było dać jej szansę. Marysia jest zrównoważona i wolniejsza ode mnie. Kiedy była mała, łapałam się na tym, że zawiązywałam jej buty, zamiast poczekać, aż sobie je sama zawiąże, bo mi było szkoda czasu (śmiech).
Pierwsze dziecko – syna, urodziła Pani jako młoda, 19-letnia dziewczyna. Wówczas trudno mówić o jakimkolwiek doświadczeniu czy cierpliwości. Jak Pani widzi siebie z tamtych czasów?
Szczerze powiem, że byłam słabą mamą wtedy i się do tego przyznaję. Instynkt oczywiście się odezwał, bo miałam poczucie, że teraz jestem za kogoś odpowiedzialna, ale serce to jedno, a rozum swoje. W sercu była radość, a rozum mówił: „Kurcze, no. I co? I koniec. Skończyłaś już karierę młodej studentki. Nie będziesz chodziła na imprezy. Nie będziesz prowadziła życia studenckiego.” Gdzieś w środku czułam, że coś mi umyka. Oczywiście, nie była to wina dziecka, ale ciągle jeszcze chciałam wtedy coś zrobić, o coś zawalczyć, gdzieś dotrzeć. Ten czas był więc wyrywany – nie do końca dla dziecka, nie do końca dla mnie samej. Po tamtym macierzyństwie mam niedosyt, żal do siebie, że się nie sprawdziłam, do świata, że dlaczego to mnie się przytrafiło (śmiech). Ale to był trudny okres. Kompletnie inaczej się ustawiłam, nastawiłam i zrealizowałam w tym drugim macierzyństwie. To nie znaczy, że mniej kocham swojego syna, czy że jest jakaś różnica w miłości do syna i do córki. Absolutnie nie. Ale do dzisiaj mam do siebie żal, że Maćkowi nie potrafiłam tyle dać, ile dałam Marysi. I tu tkwi problem.
Wiele młodych matek, które rodziły dzieci tuż po maturze czuje podobnie. Myślę jednak, że niepotrzebnie się samobiczują. Gdyby nie wyrywanie tego czasu i dzielenie go między dziecko, a studia, czy pracę, byłyby być może dziś jeszcze bardziej sfrustrowane, że nie osiągnęły nic.
Ale pewnie zgodzą się ze mną, że nie do końca się sprawdziły jako matki. Teraz wiem, co to znaczy nie dzielić tego czasu. I to jest fajne.
No, ale trawestując znany cytat, matki poznacie po owocach i dziś jest Pani z syna dumna.
Bardzo jestem dumna i bardzo się cieszę, że jest, że się mi przytrafił i tak to wyszło. Ale mój syn kiedyś mi powiedział: „Mamo, ty Marysi tak dużo dajesz. Szkoda, że ja tyle nie dostałem”. I on ma rację. Mam poczucie, że córce siebie dałam więcej, niż jemu. Co nie przeszkodziło, że wyrósł na super fantastycznego faceta, no, ale wewnętrznie poczucie winy we mnie siedzi. Bo teraz się okazało, że potrafię być fajną mamą.
Jest więc Pani szczęściarą, bo dostała od losu drugą szansę. Marysia wychowana jest praktycznie jako jedynaczka. A jedynacy mają kiepski PR. Mówi się o nich, że są rozpieszczonymi egoistami, rodzice spełniają każdą ich zachciankę. W przypadku Marysi to prawda, czy fałsz?
Myślę, że fałsz. Udało mi się, Marysia ma fantastyczny charakter. Jest bardzo ciepłą, nie zepsutą, nie rozpuszczoną osobą i to jest mój fuks. Jest inteligentna, dobrze się uczy, nie ma z nią żadnych problemów. Może jest w tym trochę mojej zasługi, bo włożyłam w nią wiele wysiłku.
Stosowała Pani specjalne metody w tym socjalizowaniu i uspołecznianiu jedynaczki?
Pierwsza i najważniejsza sprawa: zawsze byłyśmy otoczone grupą przyjaciół z dziećmi w podobnym wieku. Nie było więc tak, że Marysia się sama wychowywała. Spotykaliśmy się z innymi dziećmi w weekendy, razem spędzaliśmy wakacje. Nie miała też egoistycznych tendencji. Zawsze się dzieliła zabawkami, był wręcz problem, bo oddawała zabawki. Wracała bez lalki, bo jakieś dziecko nie miało lalki, więc mu oddała swoją.
Poświęcała Pani Marysi dużo czasu, ale też aktywnie pracowała. Była więc niania?
Zawsze. Nie mogło być tak, że ja jadę do pracy, a dziecko zostaje samo. Zawsze były z nami nianie. Jestem szczęściarą, bo Marysia miała cztery nianie, które były cudowne. Zawsze to były młode dziewczyny, które zostawały członkami rodziny. Do dziś dostaję od nich kartki z życzeniami. Myślę, że dobrze im u nas było.
Czym powinno się kierować przy wyborze opiekunki? Jaki klucz miała Pani?
Wiedziałam, że nie chcę mieszkać z osobą starszą od siebie, sama byłam starsza, uznałam więc, że czas odmłodzić towarzystwo. Chciałam, aby moje dziecko miało kontakt z młodszymi. A czym się kierowałam? Przeczuciem. Zawsze się umawiałam, że pierwszy tydzień jest na próbę dla nas wszystkich, musimy się sprawdzić. Niania musiała zrozumieć, że ja mam nienormowany czas pracy. Miałam dyżury w telewizji od godziny 14 do 22, nie mógł to więc być ktoś dochodzący, ale ktoś, kto z nami zamieszka. Niania musiała pojmować specyfikę mojej pracy, nie obrażać się, że nie może w sobotę, czy w niedzielę pojechać do domu, bo ja mam wtedy dyżur. Łatwiej mi się było dogadać z młodymi dziewczynami, które dostosowywały się do mojego rytmu i fajnie wtapiały się w naszą rodzinę. Zaletą też było to, że one nie miały swoich rodzin, mężów, dzieci.
A zatem idealna niania to jaka?
Taka, która pasuje do rodziny. Ale myślę, że idealnej niani nie ma. Ważne jest, aby była ona przywiązana do rodziny. U mnie nianie zawsze były członkami rodziny, były wspólne obiady, wyjścia, pójście na lody – byłyśmy we trójkę i one tak to czuły, że były traktowane jak rodzina.
Na ile 14-letnia Marysia przypomina Panią z czasów, gdy była Pani nastolatką?
Zupełnie mnie nie przypomina. Przypomina swojego tatę. Jest tak samo spokojna, zrównoważona, poukładana, jak on. Ja byłam zupełnie innym dzieckiem. Miałam ADHD, cały czas mnie nosiło, biegałam z chłopakami, wspinałam się po drzewach, biłam się na kamienie, rodzice nie ubierali mnie w sukienki, bo uważali, że szkoda (śmiech). Marysia jest elegancka, spokojna, lepiej się dogaduje z dorosłymi, niż z dziećmi.
Mieszka Pani z córką, ale nie można powiedzieć, że wychowują ją Pani sama, bo tata – Jerzy Baczyński bardzo się w ten proces wychowawczy włącza.
Bardzo. Oboje byliśmy dorośli, dojrzali, oboje mądrzy (śmiech), a poza tym, choć nie jesteśmy razem, to się przyjaźnimy, szanujemy nawzajem i jestem z tego dumna. To świetny człowiek i wspaniały ojciec, bardzo dba o córkę i bardzo się kochają.
Pod wywiadami ze znanymi osobami, które mówią o swoich dzieciach, czytam często komentarze różnych zawistników, o tym, że córka znanych rodziców będzie miała wszędzie otwarte drzwi.
Nie rozumiem takich tekstów, dlatego, że te otwarte drzwi są w momencie, w którym się człowiek sprawdza. Też słyszałam, że mój syn pracuje w telewizji tylko dlatego, że jest moim synem. To kompletna bzdura, bo parę innych dzieci znanych osób próbowało takiej roboty i okazało się, że im nie wyszło. To tak, jakbyśmy zabronili Maćkowi Stuhrowi bycia aktorem, bo jest synem Jerzego Stuhra. No, ale jest bardzo utalentowanym aktorem. Nie miałam rodziców dziennikarzy i trafiłam do mediów, nikt mi tego nie załatwiał.
Marysię też ciągnie do mediów?
Media nie należą do jej kręgu zainteresowań. Raczej polonistyka, psychologia. Pisze bardzo piękne wiersze, w tym roku była w piątce laureatów międzynarodowego konkursu poetyckiego, więc jest chyba utalentowana w tym kierunku. Pięknie maluje, jest duszą artystyczną i myślę, że to jest coś, co będzie chciała w przyszłości robić, to jest jej pasja.
Co Pani zapamiętała najbardziej z rodzinnego domu i co chciałaby, aby zapamiętała ze swojego domu Marysia?
Chyba najbardziej zapamiętałam niedzielne obiady, które były obowiązkiem. Cala czwórka musiała siadać przy stole. Rodzice pilnowali, żeby odpowiednio trzymać sztućce, nie wolno było kłaść łokci na stole. To z jednej strony irytowało nas z bratem, ale po latach doceniam, że bardzo dużo się nauczyliśmy. Szacunku dla tradycji i tego, że trzeba usiąść razem w święty czas, pobyć, zachowywać się elegancko i rozmawiać o ważnych dla domu sprawach. Chciałabym, żeby Marysia zapamiętała szacunek, jaki mamy wobec siebie z jej ojcem. To, że też się spotykamy przy stole i potrafimy ze sobą kulturalnie rozmawiać. Chciałabym, żeby zapamiętała, że można nie być razem i można się szanować.
Starość wyobraża sobie Pani na Mazurach, gdzie zbuduje kolejny dom, w którym zamieszka z przyjaciółmi, a dzieci będą was utrzymywać.
Tak bym chciała. I jeszcze konie muszą być przy domu.
I jest na to realna szansa, że dzieci ten trud podejmą?
Myślę, że tak mamusię kochają, że pomogą. Albo wezmę się jeszcze do roboty i na emeryturę zarobię (śmiech).
Katarzyna Dowbor dziennikarka i prezenterka. Od 25 lat na antenie TVP po obu stronach kamery. Realizatorka filmów dokumentalnych i felietonów do "Pegaza", prowadząca programy rozrywkowe. Autorka programów telewizyjnych o tematyce zdrowotnej: Alchemia zdrowia i urody, Apetyt na zdrowie, Pytanie na śniadanie, Dowborowe towarzystwo w Radiu dla Ciebie. Zagrała kilka ról aktorskich. Prowadziła imprezy charytatywne. Organizatorka i pomysłodawczyni Jeździeckich Mistrzostwach Polski Środowisk Twórczych Art Cup w Zakrzowie,
Radna Rady Miejskiej w Piasecznie w kadencji 1994-1998.
Partnerem cyklu Znane mamy jest:
Tak, zawsze mówię mu dokładnie jak jest |
|
24,0% |
Raczej tak, ale czasami, gdy trzeba, coś ukrywam |
|
72,0% |
Raczej nie, tylko sporadycznie wyjaśniam mu trudne tematy |
|
0,0% |
Nie, nigdy nie włączam go w poważne rzeczy |
|
4,0% |
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Mama Julki 2013.09.02 12:04
Super wywiad!
212.160.*.* 2013.09.02 09:26
fajna i mądra babka!!!!
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.