Opublikowany przez: ULA 2013-08-28 09:40:05
W TV Polsat zobaczymy Panią w nowym programie „Nasz nowy dom”, w którym będzie pomagać Pani rodzinom, będącym w ciężkiej sytuacji finansowej, remontować i urządzać ich domy. A zna się Pani na tym jak mało kto, bo sama wybudowała kilka domów i uwielbia je urządzać. Ciekawa jestem ile razy urządzała Pani pokój dla swojej córeczki Marysi?
Cztery (śmiech). Cztery pokoje.
W jakim wieku najbardziej potrzebny jest dziecku własny pokój?
Na pewno nie wtedy, gdy jest bardzo maleńkie. Śmieję się, że wszystkie dziewczynki mają tak zwany okres różowy i Marysia też to przechodziła. Jej pierwszy pokój urządziłam na biało-różowo, drugi też, ale przy trzecim już się zbuntowała i powiedziała, że nie chce różowego, nienawidzi tego koloru i ma być inny. Zaczęły się więc kombinowania pod tytułem pokój czerwono-zielony. A teraz jej pokój ma pastelowe barwy i urządzany był już pod jej dyktando. Właśnie wyrzuciła z niego ostatnio, w ramach poprawiania wizerunku własnego pokoju, meble, które robiłam dla niej na zamówienie. Wyrzuciła telewizor, który miała, specjalny dla niej, biały, malutki. Już go nie chce. Poprzekładała wszystko inaczej, niż ja ustawiłam, no, ale ja się nie wtrącam, nie mam prawa. Skończyło się moje rządzenie (śmiech).
Kiedy Marysia zbuntowała się po raz pierwszy?
Miała chyba 7 lat, kiedy stwierdziła, że różowy jest ohydny i nie jest trendy. Teraz to moja wnuczka ma w życiu okres różowy, więc na szczęście, wszystkie piękne gadżety, które posprowadzałam , narzuty na łóżka, poduszki, odziedziczyła Janina
Co w pokoju nastolatki, bo Marysia ma już 14 lat, jest najważniejsze?
Pierwsza rzecz, to przekonanie nastolatki do biurka. Aby nie odrabiała lekcji w kuchni czy jadalni, tylko przy swoim własnym biurku. Trzeba więc wybrać takie, które będzie pasowało i odpowiadało. Druga – to zależy, czym się dziecko interesuje. Moja córka maluje, ma sztalugi, jakie dostała od przyjaciół na urodziny, ważne więc jest to, aby w pokoju było miejsce na sztalugi.
Komputer nie zajmuje głównego miejsca?
Nie. To nie jest bardzo ważny gadżet w życiu mojej córki. Mamy jednego laptopa i nie ma potrzeby mieć więcej. Marysia potrzebuje komputera do lekcji, albo do tego, by się skontaktować z przyjaciółmi.
Jak się to Pani udało, że córka nie siedzi godzinami w internecie?
Cudem (śmiech). A szczerze mówiąc udało się dlatego, że Marysia uwielbia czytać książki. W jej pokoju stoi regał z jej książkami i tego regału nie wolno dotykać. Czytanie książek to jej ulubione zajęcie i myślę, że to jest ten plus – dziecko zainteresowane książkami, mniej siedzi przed komputerem.
Jest Pani mamą, która urodziła dziecko po czterdziestce. Gdyby miała Pani wymienić te wszystkie zalety późnego macierzyństwa, to w jakiej kolejności by je ułożyła?
Najważniejszą z tych zalet jest czas. Myślę, że gdybym miała Marysię o dziesięć lat wcześniej, to nie miałabym go tyle dla niej. Kiedy miałam czterdzieści lat, nie musiałam już niczego udowadniać. Wiedziałam jedno – muszę być dla dziecka. I jest to sprawa, która potem mocno procentuje. My sobie nie zdajemy sprawy z tego, jak bardzo nam procentuje to, że mamy czas dla dzieci. Mnie już nie interesowały bankiety, przyjęcia, imprezy, ja to już wszystko przerabiałam, to wszystko już w moim życiu było. Interesowało mnie, aby być z córką, żeby mieć przyjaciół, którzy mają dzieci w podobnym wieku, żebyśmy mogli mieć możliwość bycia razem z innymi dziećmi. To największa zaleta – człowiek jest już spełniony, życiowo i zawodowo i ma czas.
Wielokrotnie w różnych wywiadach podkreślała Pani, że dziecko daje też napęd, motywację, żeby się nie zapuścić, nie leniwić.
Teraz jestem mamą gimnazjalistki, bo Marysia jest już w drugiej klasie gimnazjum i naprawdę bardzo się bałam, że będę chodzić na zebrania do szkoły i będę wśród rodziców, którzy są ode mnie dziesięć – piętnaście lat młodsi, zgrzebną staruszką.
Akurat Pani to nie grozi!
Ale się okazało, że nie jest tak źle. Nie wyróżniam się wśród rodziców koleżanek Marysi. Wyglądamy podobnie (śmiech). Myślę, że to jest tak: z jednej strony natura funduje nam późne dziecko, a z drugiej daje siły na jego wychowanie. I to jest piękne. Wydaje mi się, że mam więcej siły, niż niektóre moje rówieśnice, które już dzieci odchowały. Późne mamy przechodzą też później klimakterium, bo biologia w tej sytuacji jest postawiona na głowie. Ciąża bardzo odmładza. Organizm się przestawia, bo czuje, że jest jeszcze jedno zadanie, czyli wychowanie dziecka, nie może więc być tak, że ja będę zniechęconą, zmęczoną starszą panią, bo jeszcze muszę tę swoją panienkę doprowadzić do studiów, dać jej szansę na to, żeby mogła w życiu wybierać i podejmować decyzje.
Marysia sama już wybierała gimnazjum?
Specjalnego wyboru nie miała. Poszła do jedynego prywatnego gimnazjum, jakie było najbliżej domu. Ale liceum będzie wybierała sama. Mogę coś zasugerować, podpowiedzieć, ale nie mam prawa za nią wybrać.
Psychologowie mówią, że kiedy jest się mamą nastolatka, trzeba być pół kroku przed nim, a nie za nim. To też moment, w którym autorytet rodzica jest zagrożony, dziecko już nie chce słuchać mamy i taty, a to przecież rodzice doskonale zdają sobie sprawę z zagrożeń, jakie na dziecko czyhają, jak narkotyki, czy przemoc. Jak strzec dziecko przed tymi zagrożeniami i robić to mądrze?
Z jednej strony być przyjacielem, partnerem, osobą, z którą dziecko chce rozmawiać i o wszystkich problemach mówi. Ale nie podoba mi się, kiedy ten układ staje się zbyt kumplowski. Uważam, że rodzice powinni pamiętać o tym, że koleżanki i kolegów dziecko ma w szkole. Rodzic ma być ciepły, dobry, ale ma być autorytetem. Nie może być tak, że dziecko wchodzi rodzicom na głowę. Nie jestem fanką bezstresowego wychowania, kiedy dziecku wszystko wolno, bo w społeczeństwie są pewne ustalone normy. Musi rozumieć, że jeśli jesteśmy w restauracji, to powinno się zachowywać tak, jak zachowują się dorośli. Jeśli zabieram w takie miejsce dziecko ze sobą, to znaczy, że mu ufam i ma się zachowywać tak, żeby nie przeszkadzać innym. Wielki błąd bezstresowego wychowania polega na tym, że rodzice nie zastanawiają się nad tym, iż wychowują osobę bez zasad, poczucia odpowiedzialności za siebie i innych. Nie boję się współczesnych zagrożeń. Mam rozsądne dziecko, mądre, które przychodzi do mnie i mówi o swoich problemach, dlatego, że ja słucham. Niestety, to jest problem wielu współczesnych rodziców, że nie słuchają swoich dzieci. Tego trzeba się nauczyć. Rodzice rzucają pytanie: „Jak tam w szkole” i przechodzą do swoich spraw. Mnie też się raz zdarzyło, ale wtedy moja mądra córka powiedziała: „Mamo, albo chcesz wiedzieć, albo nie”. Grzecznie usiadłam i wysłuchałam do końca (śmiech).
Ile wolności dostaje Marysia? Chodzi już na imprezy, domówki, koncerty? Pozwala jej Pani na to?
Mam dziwne dziecko. Nie lubi chodzić na domówki i imprezy. Ostatnio była na obozie i okazało się, że nie poszła na dyskotekę, bo nie lubi. Ona woli czytać książki, albo pisać wiersze. Ale na koncercie była z tatą. Jest fanką grupy Green Day, bardzo chciała pójść na koncert, więc tata powiedział, że ją zabierze. Bałabym się ją puścić samą mimo że jest rozsądna i mądra, bo bałabym się, że ktoś mógłby jej zrobić krzywdę. Rodzice muszą się więc czasami poświęcić i przeżyć koncert. Ale tata był zadowolony. Podobało mu się. (śmiech).
Czy Katarzyna Dowbor rozmawia z córką o seksie? CZYTAJ DALEJ
Tak, zawsze mówię mu dokładnie jak jest |
|
24,0% |
Raczej tak, ale czasami, gdy trzeba, coś ukrywam |
|
72,0% |
Raczej nie, tylko sporadycznie wyjaśniam mu trudne tematy |
|
0,0% |
Nie, nigdy nie włączam go w poważne rzeczy |
|
4,0% |
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Mama Julki 2013.09.02 12:04
Super wywiad!
212.160.*.* 2013.09.02 09:26
fajna i mądra babka!!!!
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.