Opublikowany przez: IwonaSza
Myślę sobie, że projektantka mody pewnie sama szyje wszystkie ubranka dla swojej córeczki?
Wszystkie nie (śmiech). Jako świeżo upieczona mama, zostałam zasypana liczną ilością prezentów. Nie jest więc tak, że jako projektantka skupiam się na tym tylko, aby ubierać swoje dziecko, ale owszem, lubię szyć dla Laury. Mamy nawet jednakowe zestawy – bluzki w tym samym wzorze. Przygotowuję dla niej kreacje, ale też korzystam z gotowców, bo jest tego tyle, że trudno byłoby wszystko szyć, chociażby dżinsy.
I nie kusiło Panią podczas czekania na jej narodziny, aby na szydełku, czy drutach zrobić Laurze czapeczki, buciki, czy kaftaniki?
Ochota to może by i była, ale zapewniam panią, że młodej mamie spodziewającej się swojego pierwszego dziecka nie w głowie dzierganie na szydełku. Takie rzeczy zrzuca się raczej na głowę babci. Laura miała przygotowane różne detale przez babcię Lidzię, ja zajęłam się jej garderobą później, kiedy już się z macierzyństwem oswoiłam. Ale dzięki temu mam sporo przemyśleń na temat odzieży dziecięcej.
To jak się powinno ubierać dziecko do trzech lat?
Przede wszystkim wygodnie. Moda modą, natomiast w przypadku odzieży dziecięcej funkcjonuje zasada, że tu moda nie istnieje. Ubranie musi być bezpieczne i wygodne. Wzornictwo jest ważne, powinno się rodzicom podobać, ale tkaniny i dzianiny powinny być naturalne, a kroje uwzględniające ruch malucha. Dzieci są bardzo żywotne, to wulkany niespożytej energii i wszelkie przykrótkie podkoszulki, czy ubranka odsłaniające plecki to są mankamenty. Podobnie jak kombinezony, w które próbujemy wcisnąć wiotkie ciałko dziecka, czy kurteczki, które mają wąskie rękawki. Ta odzież pozostawia wiele do życzenia. Nie ukrywam, zrobiłam takie analizy, które doprowadziły mnie do tego, że w tej chwili jestem w przeddzień podpisania kontraktu i zostanę autorką kolekcji nowej marki dziecięcej. To nie będą tylko ubrania ale też produkty funkcjonujące na około dziecka.
Z własnego dzieciństwa i dzieciństwa moich dzieci pamiętam, że najgorsze były te ubrania, które trzeba było wkładać przez głowę.
I to nadal jest olbrzymi mankament tych ubrań. Laura też krzyczy, kiedy próbuję jej wcisnąć ładną bluzeczkę ale z za ciasnym dekoltem. Szyjka dziecka jest wąziutka, u niemowląt praktycznie trudno ją znaleźć w pulchnym ciałku, a ubranka, albo nie mają odpowiednich zapięć, albo odsłaniają połowę klatki piersiowej, czy spadają z ramion. Ale nie jest tak, że się nie da na to zaradzić: guziczki, napki zapinane na bokach, kontrafałdki z przodu – to można wykorzystać. Są na rynku bodziaki z bardzo rozciągliwej dzianiny, które wręcz rosną z dzieckiem. Ale nie wszystkie firmy z tego korzystają. Prawdopodobnie taki stan rzeczy mamy dlatego, że wielu projektantów, którzy projektują ubrania dla dzieci, tych dzieci nie posiada. Ze swojego dzieciństwa pamiętam, że nie było fajnej dziecięcej odzieży, więc mnie i moim dwóm siostrom ubranka szyła mama.
Laura ma teraz trzy latka – czy w tym wieku można już mówić o modzie?
Na pewno w tym wieku kształtuje się już jej charakter, który powoduje, że sama wybiera, w co chce być ubrana. Nie wiem, skąd jej się wzięło to, że lubi kolor różowy (śmiech).
Wyprzedziła Pani moje pytanie, bo chciałam właśnie zapytać, czy kolor różowy dominuje w garderobie trzylatki?
Nie jest dominantą, ale kiedy dajemy jej do wyboru, bo, jak już wspomniałam, ona chce mieć już swoje zdanie na temat tego, co założy, czy co się jej kupi, to często ten kolor przemyca i nie wiem, jakim cudem się to dzieje, bo raczej nie kształtujemy jej charakteru pod różowy kolor. No, ale tak jest: albo dostanie coś od babci, cioci i to jej się podoba, być może dlatego, że ciocie czy opiekunki w przedszkolu mówią: „O, jak ślicznie wyglądasz”, więc dziecku się koduje, że śliczny jest kolor różowy.
Na czym więc polega ta tajemnica różowego koloru u małych dziewczynek?
Jest jak kofeina dla dorosłych (śmiech). Trudno to do końca zrozumieć, podobnie jak trudno zrozumieć zdrobnienia. Nawet gdy nie mówimy do dziecka zdrobnieniami, ono samo z siebie zaczyna zdrabniać. Podejrzewam, że to jest po prostu taki moment i trzeba to przejść jak ospę wietrzną. Oczywiście przemycamy jej inne kolory, łączymy, przełamujemy stereotyp różowej landrynki. Moje dziecko w wieku trzech lat jest już świadome, że jest dziewczynką, więc taki element garderoby jak sukienka, nieważne, jaka jest pogoda, chciałaby zakładać codziennie, bo to ubranie dla dziewczynek. Jest to na równi absorbujacy aspekt jej dzieciństwa jak sikanie na stojąco przez chłopców a na siedząco dziewczynek. Laura często ma pretensje, kiedy wkładam jej spodenki, nieważne, jak bardzo gustowne i jakiej marki (śmiech).
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.