Witam. Zarejestrowalem sie na tym forum ponieważ szukam pomocy. Po krotce nakresle Wam moja historie. 6 lat temu poznalem fantastyczna dziewczyne, spokaliamy sie kilka razy po czym przyznala sie ze wychowuje wraz z rodzicami 3 letniego synka. Absolutnie mi to nie przeszkadzalo, wrecz przeciwnie, pokochalem malca od pierwszego kontaktu. Nigdy niempoznal swojego ojca biologicznego, takze po uplywie roku zaczal mowic do mnie tato. W niedlugim czasie wzielismy slub i zapragnalem przysposobic malca zeby mial latwiej w zyciu. Ostro zaprotestowala zona jak i rowniez jej rodzice. No ok, nie chcialem naciskac. Po uplywie roku od slubu urodzila nam sie sliczna coreczka. I wtedy zaczely sie schody. Maly byl igromnie zazdrosny, co pewnie nie jest niczym szczegolnym, ale zaniepokoilo mnie zachowanie zony. Mimo ze syn mial juz 5 lat zona nadal traktowala go jak niemowlaka, zaniedbujac przy tym dopiero co narodzona corke... Wszystko to trwa do dnia dzisiejszego. Chlopak ma 9 lat a ona nadal go kapie, myje i podciera tylek. Nawet buty wiaze bo jemu sie nie chce. Traktuje go jak malego chlopczyka. Wiekszosc czasu z corka spedzam ja bo ona widzi tylko syna. Ostatnio sporo sie o to klocilismy. Syn zaczal sie do mnie wulgarnie odzywac, wyzywa mnie, i okazuje kompletny brak szacunku. Nie chce go bic czy karxic jakos szczegolnie. Zwrocilem uwage zonie al ona to olala. Dzis rano kiedy corka weszla do jego pokoju ten wymierzyl jej soczysty policzek. Nie moglem w to uwierzyc ze tak bardzo sie nad nia zneca. Ona jeszcze 4 lat nie skonczyla a on ma 9. Zona stwierdzila ze przeciez nic sie nie stalo... Strasznie mnie to zagotowalo. Jestem zolnierzem i czesto nie.ma mnie w domu. Boje sie ze takie sytuacje beda sie powtarzac bo moja zoba nie reaguje. Co moge z tym zrobic? Dodam ze zadnych praw do syna nie mam wiec nie moge go zaprowadzic do psychologa. Obawiam sie o zdrowie corki... Dziekuje za odpowiedzi.