A mi się to podoba. Ja widzę co się stało z wieloma kobietami, które znam osobiście i które musiały wybierać między wychowaniem własnych dzieci a zaliczaniem lat pracy do emerytury i teraz mają tylko dzieci i nie mają na leki, bo o emeryturze mogą sobie pomarzyć. Dzięki. Nie są w stanie już dorobić do emerytury ze względów zdrowotnych, a miałyby odliczone 12 lat, 9 lat itd. Nie każda kobieta jest taka, że wepchnie dzieciaka do przedszkola, zostawi dziadkom, najmie opiekunkę i idzie robić na emeryturę 10 godzin w supermarkecie czy 12 w szpitalu. Jest w domu wtedy, kiedy dzieci trzeba umyć, położyć spać. Z całym szacunkiem dla pracujących matek - ale dziwię się takim, które pracując nie chciałyby trochę więcej czasu poświęcić dzieciom, mimo to nie rezygnując z pracy. Co z wychowaniem? Niedzielna mamusia? Zdemoralizowana młodzież bo rodzice zajęci ciągle pracą? A dzięki temu odliczeniu można by poświęcić więcej czasu własnemu dziecku i jednocześnie zapracować na emeryturę. Nie mówię, że to ma być akurat 3 lata. Można to zrobić inaczej. Za każde następne dziecko mniej - wtedy być może nie kusiłoby do prokreacji w celu osiągnięcia emerytury. Nie wiem, to politycy są od tego, żeby wymyśleć jak, ale już dawno myślałam o tym, zanim usłyszałam ten pomysł w tv, żekobietom wychowującym dzieci powinno się coś odliczać.
Nie widzę w tym nic niesprawiedliwego. Niesprawiedliwe byłoby to, gdyby kobieta, która chce część swojego życia poświęcić na wychowanie dzieci, była zmuszona do pracowania tak samo długo jak te kobiety, które nie mają poza pracą niemal żadnych innych obowiązków.