Alison (2012-08-31 09:15:30)
A wyobraź sobie Isiuniu, że sąsiedzi nie przyszli porozmawiać z Tobą tylko od razu poszli na policję. Jak byś się czuła?
Nie wiem, czy rozmowa z tą matką coś by dała, ale uważam, że należało jej najpierw wysłuchać. Może właśnie dlatego jest taka nerwowa, że nie ma z kim pogadać (niedawno się wprowadzili) i do tego jest w ciąży.
Bardzo mi się nie podoba, kiedy ludzie mając o cokolwiek pretensje do sąsiadów idą od razu do administracji, czy innych władz zamiast najpierw porozmawiać z tym, kto stwarza problemy.
Nie wierzę, że ktokolwiek lubi bić swoje dzieci, a przynajmniej rzadko się to zdarza, więc możliwe, że gdyby tej matce pokazać inne skuteczne metody, to by przestała bić. Pewnie po prostu sobie z małą nie radzi.
A swoją drogą czy ktoś wie co w takiej sytuacji robi policja? Jaki jest dalszy bieg sprawy? Jakie są procedury? Bo ja nie wiem.
Jestem przeczulona na punkcie wzywania policji również dlatego, że ilekroć się słyszy, że odebrano prawa rodzicielskie matce, która wyszła po chleb i zostawiła dziecko same, albo nawet bo była pijana, to chociaż sama bym nigdy tak nie zrobiła zaraz sobie myślę: Czy ci ludzie nie wiedzą jak jest w domach dziecka? Czy temu dziecku naprawdę będzie lepiej w domu dziecka, gdzie nikt go nie kocha i gdzie może doznać wielu innych okrucieństw od innych dzieci i nie tylko, niż z matką, nawret nie całkiem odpowiedzialną?
Mam nadzieję, że w tej konkretnej sprawie skończy się na pouczeniu, i że dziewczynce rzeczywiście będzie lepiej.
Twoje słowa można by odczytać tak "Matka to zawsze Matka, nieważne jaka by była, to dziecku zawsze będzie lepiej przy niej, niż w domu dziecka". A może gdyby w porę niektórym Matkom dzieci odbierano, to Madzia z Sosnowca, Gabryś z Morąga, Szymuś z Będzina, czy wiele, wiele innych dzieciaczków, katowanych na śmierć ( a na nieszczęście ostatnio baaardzo często słyszy się o takich przypadkach) żyło by teraz? Wszystkie matki zawsze będą sę tłumaczyć "to był nieszczęśliwy wypadek". Nikt się przecież nie przyzna, że świadomie bił (czasem "bił" to za mało powiedziane, w obliczu tych okrucieństw, o których się słyszy ) swoje dziecko.
Uważam, że Monika dobrze zrobiła. Skoro wyraźnie słyszała słowa "Mamusiu nie bij", to raczej nie ma mowy o buncie dwulatka, czy innych takich. Mój Szymciur też często płacze. Nie znosi mycia ząbków, podawania lekarstw i odciągania katarku (co akurat przerabiamy) i też wyje i drze się w niebogłosy. Tylko mnie przy tym wszystkim nie słychać... Pewnie, gdybym do tego i ja się wydzierała na niego, to zapewne też sąsiedzi być może byli by zaniepokojeni i kiedyś zapukałaby do nas policja.
Zawiadomienie policji wymagało wielkiej odwagi. Pewnie próba rozmowy z tą kobietą wymagałaby jeszcze większej. Monika sama pisze, że nie czuje się z tym wszystkim najlepiej i sama do końca nie jest pewna, czy dobrze zrobiła. Ale chyba czułaby się gorzej, gdyby dotarły do niej kiedyś wieści, że w owym mieszkaniu doszło do takiego "nieszczęśliwego wypadku"...