Pytanie jak w tytule, czy jesteście pedantyczni? Przeszkadza Wam każdy okruszek? Znacie takie osoby?
31 sierpnia 2011 16:28 | ID: 624645
Czasami mam dni, że jestem pedantyczna...zwłaszcza jak świeżo posprzątam;)
Poza tym da się ze mną żyć...chyba
31 sierpnia 2011 17:13 | ID: 624688
Ja też znam takie osoby, ale sama do pedantek nie należę. Lubię, jak jest czysto, ale przesadna dbałość o porządek mnie drażni, bo mieszkanie jest w końcu do mieszkania, a nie do chodzenia w nim na paluszkach i uważania, by nie nabrudzić albo czegoś nie przestawić.
31 sierpnia 2011 17:41 | ID: 624703
W żadnym razie nie jestem pedantyczna! Ale mam w rodzinie kilku pedantów, szok, w mieszkaniu jak w muzeum, nie wiadomo czy można usiąść czy nie
31 sierpnia 2011 18:04 | ID: 624728
pomyłka:)
31 sierpnia 2011 18:19 | ID: 624735
O rany! Czytam Was i mnie przerażenie bierze! Nie mam laboratorium czy muzeum a zwykłe mieszkanie. Nawet trudno nazwać je super czystym przy dwójce małych dzieci i mężu bałaganiarzu. Gdy kogoś zapraszam to jest NORMALNIE. Ich dzieci kruszą ciastkami, moje paluszkami i jest fajnie. Nigdy nie sprzątam przy gościach. Dopiero, gdy wyjdą robię swoje i nawet nie angażuję w to męża, bo wiem, co on myśli o moim sprzątaniu.
Nie widzę też niczego złego w tym, że dzieci mają wyznaczone miejsce do rysowania kredkami czy lepienia ciastoliny i wiedzą, że tam mogą bałaganić ale nic nie może znaleźć się poza obszarem stolika. Nie bardzo rozumiem też rodziców, którzy przyzwalają na "bazgranie" po ścianach? Owszem, czasem dziecko w napływie weny twórczej dorwie się do kredek a rodzice arcydzieło zobaczą, gdy będzie już skończone - wtedy trudno... ale pozwalać? Podobnie jest u nas z jedzeniem. Jemy w kuchni my przy stole a dzieci w swoich krzesełkach (nie mamy jadalni). Czy to też coś złego, że dzieci nie biegają z kanapkami z dżemem i nie smarują kanapy? Owszem, do rączek "na wychodne" także (jak dzieci "normalnych") dostają produkty, które można odkurzyć (chrupki, ryż preparowany, chipsy jabłkowe), owoce i warzywa, które nie brudzą (kalarepa, jabłko, marchew).
31 sierpnia 2011 18:30 | ID: 624748
Nie, raczej nie jestem, lubie ład, ale nie do przesady, zresztą mam dzieci więc to jest ... same wiecie.
31 sierpnia 2011 20:11 | ID: 624859
nie jestem pedantką. uważam,że przy dzieciach takie osoby mają przekichane :) w naszym mieszkaniu porządek panuje tylko i wyłącznie w dniu sprzątania i to nie cały dzień ;)
31 sierpnia 2011 20:18 | ID: 624862
nie jestem pedantką. uważam,że przy dzieciach takie osoby mają przekichane :) w naszym mieszkaniu porządek panuje tylko i wyłącznie w dniu sprzątania i to nie cały dzień ;)
i u nas tak jest.
31 sierpnia 2011 21:48 | ID: 624945
Żadną pedantką nie jestem,ale w rodzinie mojego męża jest,nie lubię do niech jeździć bo nie wiem czy mogę usiąść czy nie,zresztą z dzieckiem nie za bardzo można,bo np.nakruszy,itp.
Lubię jak jest czysto,chociaż przy dziecko to wiecie jak to jest.....
31 sierpnia 2011 21:53 | ID: 624948
Ufff. Kocham Familie.pl. Borykałam się z myślami i sądziłam, że jestem sama na tym świecie! Proszę - bratnie dusze!
Najgorzej, że ten pedantyzm się pogłębia. Wszystko wolę zrobić sama, bo wiem, że tylko wtedy będzie zrobione dobrze. Gdy mąż niepostrzeżenie pochowa naczynia ze zmywarki do szafek - szybko biegnę, by poustawiać je w odpowiednich miejscach! Nawet, jeśli to kwestia przesunięcia o 1cm.
Ciężko mi z tym żyć a innym ze mną. Z drugiej zaś strony - lepsze takie wady, niż odwrotnie - bałaganiarstwo
Ha ha ha ja też myślałam że jestem sama na tym świecie.
Jestem. Przeszkadza mi nawet nitka na dywanie. Jeśli wiem, że tam jest to nie zasnę. Muszę ją sprzątnąć i już. To straszna choroba!
Bardzo żal mi mojego męża bo nie ma ze mną łatwego życia. Za to ma porządek w domu
Mam dokładnie tak samo, mój mąż to ma mnie czasem dość. Ale niech sie cieszy ze zawsze w domu czysto jest
31 sierpnia 2011 21:53 | ID: 624950
Ja raczej w drugą stronę.
U mnie zawsze nieład artystyczny
31 sierpnia 2011 21:55 | ID: 624952
Oj kiedyś taka byłam ale teraz już sobie odpuściłam bo życie nie na tym polega by zwracać uwagę na "duperele". Są o wiele ważniejsze sprawy.
31 sierpnia 2011 21:56 | ID: 624953
Nie jestem :)
31 sierpnia 2011 22:09 | ID: 624961
oj chciałabym czy mozna sie tego nauczyć. z moimi chłopami to bym musiała nie pracować by czysto było.
31 sierpnia 2011 22:10 | ID: 624965
A ja mam dni w które drażnią mnie nie poodkładane rzeczy,ubrania nie pochowane.Ale odkąd mieszkam z teściami przestałam się robić pedantyczna,bo co sprzątne to za chwile przyjdzie jakaś łajza za przeproszeniem i naświni ,że wejść się nie da.Odkad mała się urodziła nie ścielimy łóżka,raz na jakiś czas,jest nam wygodniej.Ale przychodzi taki dzień,że muszę sprzątnąć i chociaż Julka wolałaby nie siedzieć w łóżeczku i sobie jęczy to sobie sprzątam.Kurze ścieram często jak ona zaśnie albo mężuś jest z nią na spacerze bo inaczej mała kichaPrzytłacza mnie to,że czasami zbyt dużo rzeczy nagromadzi się na krześle,biurku czy szafce i potrafię sprzątnąć to i o 2 w nocy.
31 sierpnia 2011 22:17 | ID: 624970
Daleko mi do pedantki..raczej na odwrót...:)
31 sierpnia 2011 22:51 | ID: 624989
Oj kiedyś taka byłam ale teraz już sobie odpuściłam bo życie nie na tym polega by zwracać uwagę na "duperele". Są o wiele ważniejsze sprawy.
Moja teściowa mi tak powtarza od jakiegoś czau. Za przykłady, że nadmierne sprzątanie jest złe jest w stanie podać milion prawdziwych historyjek z jej udziałem np.: kiedyś chciała posprzątać dokładnie i uznała, że pod telewizorem też - spadł jej (dawniej nie było płaskich); uznała, że czas wymyć plafon - potłukła; myła podłogę - na kolanach - by dokładniej - złapała ją jakaś rwa kulszowa... oj mogłaby ona takich przykładów podać więcej... ale mnie jeszcze niestety nie zniechęciła (choć czasem bym chciała żyć normalnie).
Pewnie mi się odmieni gdy wreszcie pójdę do pracy! Nie uda się pogodzić wszystkiego a na pewno nie będę sprzątała kosztem poświęcania czasu dzieciom i mężowi :)
31 sierpnia 2011 22:57 | ID: 624993
przy Jowce raczej sie nie da , no i przy moim kochanym mezulku-balaganiarzu...
jest czysto poki oni mi na droge nie wejda..
a maly pokoik tam jes graciarnia-i obiecuje ze sprzatne...
i obiecuje.....
31 sierpnia 2011 23:26 | ID: 625000
Ja raczej w drugą stronę.
U mnie zawsze nieład artystyczny
Oj, u mnie tak samo ;)
1 września 2011 10:18 | ID: 625193
przy Jowce raczej sie nie da , no i przy moim kochanym mezulku-balaganiarzu...
jest czysto poki oni mi na droge nie wejda..
a maly pokoik tam jes graciarnia-i obiecuje ze sprzatne...
i obiecuje.....
Haha u mnie jest tak samo. Jak mąż w pracy to pięknie posprzątane i ten porządek da się utrzymać. Mąż wraca, na fotemu w pokoju dziennym cała sterta :"wczorajszych" ubrań, w tym skarpetki, które jeszcze się nadają do chodzenia :) A ja tylko chodzę i zbieram.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.