24 stycznia 2011 14:15 | ID: 391404
Ewa! Ważne, że chce z Tobą gadać!!! Mów Jej o swoich troskach... O obawach... O tym jak bardzo Ja kochasz i dlatego tak a nie inaczej czasem postepujesz...
Wiesz czym ja "kupiłam" sobie swoje dziewczyny? Jak zawalę, np. nakrzyczę bez powodu to Je przepraszam! Wiedze, że to bardzo skutkuje... I czują sie zobowiązane odpłacic mi podobnym... I jak już pisałam: nigdy Ich nie oceniam... Tylko sytuację jaka się wytwarza... Szanuję Ich zdanie ale wyraźnie zaznaczam, co mi sie podoba a co nie ale zawsze podpieram dobrym argumentem.... Nie uzywam zwrotu "nie bo nie"...
Mądrze postępujesz. Tylko czasem do Matiego nie docierają moje słowa, pomimo dobrej argumentacji. Zaznaczam, co mi się podoba, co nie...Ale on i tak robi mi na przekór. Mówię np, proszę, żebyś sprzątnął w pokoju, a on wychodzi na podwórko w tym czasie. Mówię, Mati przypomnij sobie lekcje, a on włącza telewizor... Ręce opadają.Nie chcę go zmuszać do czegokolwiek, ale czasem wymiękam:( Dziś np mówię: chłoapki pomożecie mi wrzucać drzewo do drewnika, jak Pan przywiezie? A Mati na to: Mam lekturę do czytania...
24 stycznia 2011 14:18 | ID: 391410
Zaneta mogę Ci coś podpowiedzieć?
Jak przyjedzie to drewno to powiedz do Matiego: wiesz... pewnie bym sobie poradziła z tym drewnem sama ale z Tobą będzie o wiele szybciej... Jesteś taki sprytny... I silny... Jak się szybko uwiniemy to... [i tu coś małego obiecaj]
24 stycznia 2011 14:22 | ID: 391417
Ja nie miałam problemu odnośnie tego autorytetu grupy rówieśniczej... Karolka zawsze moje zdanie bardziej ceniła niż koleżanek... Dlatego to mnie ominęło... I każdy problem z jakim przyszła traktowałam i do dziś traktuję bardzo serio... Z Julką jest tak samo... Choć młodsza jest trudniejsza w komunikacji... Ale tu wciąz do zdarcia gardła powtarzam, że bardzo Ją kocham i jest mi smutno jak nie ma do mnie zaufania... Widzę, że to chwyta...
Zazroszczę, obawiam się, żę ta moja Córa to wpływowa jest. Tłumaczę jej, że jeśli nie zgadza się ze zdaniem grupy to nie musi postępować tak jak oni. Wiem, że jest wrażliwą dziewczynką, wciąż powtarzam, że się martwięo nią i o jej przyszłość. Kurcze może za bardzo naciskam na tą naukę, może powinnam odpuścić i bardziej jej zaufać? Samam już nie wiem... Jej bardzo zależy na tym, by mogła trenować i się ścigać, brać udział w zawodach. Cieszę się z tego, bo wiem, że to jej wyjdzie na dobre. Znam jednak też drogą jaką przeszedł mój Mąż, całkowicie zatracił się w kolarstwie, jemu się poświęcił, ścigał się, zwiedził wiele krajów, ale kiedy ta przygoda się skończyła, okazało się, że w wieku 30 lat, został bez środków do życia, bez pracy, bez dobrego wykształcenia, wszystko musiał zaczynać od nowa. Wiem, że w wieku 14-lat nie myśli się o takich rzeczach, ale nie chciałabym, aby Zuza się tak rozczarowała..
24 stycznia 2011 14:30 | ID: 391433
Zaneta mogę Ci coś podpowiedzieć?
Jak przyjedzie to drewno to powiedz do Matiego: wiesz... pewnie bym sobie poradziła z tym drewnem sama ale z Tobą będzie o wiele szybciej... Jesteś taki sprytny... I silny... Jak się szybko uwiniemy to... [i tu coś małego obiecaj]
Chyba tak zrobię Agnieszko.... Czekam na kolejne rady od starszej koleżanki:) Może faktycznie ja nie bardzo do tego podchodzę? Często się nad tym zastanawiamy z mężem.
24 stycznia 2011 14:32 | ID: 391437
Ja nie miałam problemu odnośnie tego autorytetu grupy rówieśniczej... Karolka zawsze moje zdanie bardziej ceniła niż koleżanek... Dlatego to mnie ominęło... I każdy problem z jakim przyszła traktowałam i do dziś traktuję bardzo serio... Z Julką jest tak samo... Choć młodsza jest trudniejsza w komunikacji... Ale tu wciąz do zdarcia gardła powtarzam, że bardzo Ją kocham i jest mi smutno jak nie ma do mnie zaufania... Widzę, że to chwyta...
Zazroszczę, obawiam się, żę ta moja Córa to wpływowa jest. Tłumaczę jej, że jeśli nie zgadza się ze zdaniem grupy to nie musi postępować tak jak oni. Wiem, że jest wrażliwą dziewczynką, wciąż powtarzam, że się martwięo nią i o jej przyszłość. Kurcze może za bardzo naciskam na tą naukę, może powinnam odpuścić i bardziej jej zaufać? Samam już nie wiem... Jej bardzo zależy na tym, by mogła trenować i się ścigać, brać udział w zawodach. Cieszę się z tego, bo wiem, że to jej wyjdzie na dobre. Znam jednak też drogą jaką przeszedł mój Mąż, całkowicie zatracił się w kolarstwie, jemu się poświęcił, ścigał się, zwiedził wiele krajów, ale kiedy ta przygoda się skończyła, okazało się, że w wieku 30 lat, został bez środków do życia, bez pracy, bez dobrego wykształcenia, wszystko musiał zaczynać od nowa. Wiem, że w wieku 14-lat nie myśli się o takich rzeczach, ale nie chciałabym, aby Zuza się tak rozczarowała..
Może podasz Jej przykład Taty??? Powiedz jak było, jak zaczynał od początku... Na przykładzie będzie widziała wyraźniej.
Ja doszłam do wniosku, że choć staramy się chronić swoje dzieci przed rozczarowaniem w dorosłości( i teraz też), to czasem i tak nie damy rady. Dziecko musi poczuć czasem życie na własnej skórze.
24 stycznia 2011 14:34 | ID: 391440
Ewa! Ważne, że chce z Tobą gadać!!! Mów Jej o swoich troskach... O obawach... O tym jak bardzo Ja kochasz i dlatego tak a nie inaczej czasem postepujesz...
Wiesz czym ja "kupiłam" sobie swoje dziewczyny? Jak zawalę, np. nakrzyczę bez powodu to Je przepraszam! Wiedze, że to bardzo skutkuje... I czują sie zobowiązane odpłacic mi podobnym... I jak już pisałam: nigdy Ich nie oceniam... Tylko sytuację jaka się wytwarza... Szanuję Ich zdanie ale wyraźnie zaznaczam, co mi sie podoba a co nie ale zawsze podpieram dobrym argumentem.... Nie uzywam zwrotu "nie bo nie"...
Mądrze postępujesz. Tylko czasem do Matiego nie docierają moje słowa, pomimo dobrej argumentacji. Zaznaczam, co mi się podoba, co nie...Ale on i tak robi mi na przekór. Mówię np, proszę, żebyś sprzątnął w pokoju, a on wychodzi na podwórko w tym czasie. Mówię, Mati przypomnij sobie lekcje, a on włącza telewizor... Ręce opadają.Nie chcę go zmuszać do czegokolwiek, ale czasem wymiękam:( Dziś np mówię: chłoapki pomożecie mi wrzucać drzewo do drewnika, jak Pan przywiezie? A Mati na to: Mam lekturę do czytania...
Mati wie jak Cię podejść, czuje, że dla Ciebie też jest ważne to, by dobrze się uczył...
24 stycznia 2011 14:36 | ID: 391444
Wiem, wiem, przykład Taty nie działa, bo: 1. Ona będzie lepsza niż Tata 2. Skoro Tata mógł się później uczyć, to ona też sobie potem poradzi
24 stycznia 2011 14:38 | ID: 391446
Wiem, wiem, przykład Taty nie działa, bo: 1. Ona będzie lepsza niż Tata 2. Skoro Tata mógł się później uczyć, to ona też sobie potem poradzi
Wiesz, nastolatka ma jeszcze słabe pojęcie o życiu "potem". Ciężko czasem dotrzeć do takich dzieci...Mój też pod tym względem nie różni się niczym:))) Cwane te nasze dzieciaki, oj cwane...
24 stycznia 2011 14:40 | ID: 391450
Ewa! Ważne, że chce z Tobą gadać!!! Mów Jej o swoich troskach... O obawach... O tym jak bardzo Ja kochasz i dlatego tak a nie inaczej czasem postepujesz...
Wiesz czym ja "kupiłam" sobie swoje dziewczyny? Jak zawalę, np. nakrzyczę bez powodu to Je przepraszam! Wiedze, że to bardzo skutkuje... I czują sie zobowiązane odpłacic mi podobnym... I jak już pisałam: nigdy Ich nie oceniam... Tylko sytuację jaka się wytwarza... Szanuję Ich zdanie ale wyraźnie zaznaczam, co mi sie podoba a co nie ale zawsze podpieram dobrym argumentem.... Nie uzywam zwrotu "nie bo nie"...
Mądrze postępujesz. Tylko czasem do Matiego nie docierają moje słowa, pomimo dobrej argumentacji. Zaznaczam, co mi się podoba, co nie...Ale on i tak robi mi na przekór. Mówię np, proszę, żebyś sprzątnął w pokoju, a on wychodzi na podwórko w tym czasie. Mówię, Mati przypomnij sobie lekcje, a on włącza telewizor... Ręce opadają.Nie chcę go zmuszać do czegokolwiek, ale czasem wymiękam:( Dziś np mówię: chłoapki pomożecie mi wrzucać drzewo do drewnika, jak Pan przywiezie? A Mati na to: Mam lekturę do czytania...
Mati wie jak Cię podejść, czuje, że dla Ciebie też jest ważne to, by dobrze się uczył...
I wykorzystuje to na swoją stronę:))) Chyba odpuszczę sobie te wszystkie nerwy, po prostu narazie nie będę reagować,, tylko kilka dni poobserwuję, co dalej bedzie się działo. Dam mu trochę swobody i niech sam decyduje co dalej....Zobaczę jak sobie poradzi. A czas dobry, bo akurat ferie, więc mam Go na oku.
24 stycznia 2011 14:45 | ID: 391459
Wiem, wiem, przykład Taty nie działa, bo: 1. Ona będzie lepsza niż Tata 2. Skoro Tata mógł się później uczyć, to ona też sobie potem poradzi
Wiesz, nastolatka ma jeszcze słabe pojęcie o życiu "potem". Ciężko czasem dotrzeć do takich dzieci...Mój też pod tym względem nie różni się niczym:))) Cwane te nasze dzieciaki, oj cwane...
Właśnie doszłam do wniosku, że dzieci wiedzą lepiej jak z nami postępować, gorzej jest z nami. Wiem jedno: nerwy i krzyki do niczego dobrego nie prowadzą! Tylko czasem tak trudno zachować spokój
24 stycznia 2011 14:51 | ID: 391472
Wiem, wiem, przykład Taty nie działa, bo: 1. Ona będzie lepsza niż Tata 2. Skoro Tata mógł się później uczyć, to ona też sobie potem poradzi
Wiesz, nastolatka ma jeszcze słabe pojęcie o życiu "potem". Ciężko czasem dotrzeć do takich dzieci...Mój też pod tym względem nie różni się niczym:))) Cwane te nasze dzieciaki, oj cwane...
Właśnie doszłam do wniosku, że dzieci wiedzą lepiej jak z nami postępować, gorzej jest z nami. Wiem jedno: nerwy i krzyki do niczego dobrego nie prowadzą! Tylko czasem tak trudno zachować spokój
dzieciaki są mądre pod tym względem:) Mi jak już psycha siada, wychodzę do kuchni, lub drugiego pokoju. Jak się już uspokoję, wracam i staram sie przeprowadzić rozmowę. Krzyk nic nie da, a i szkoda moich nerwów.
24 stycznia 2011 14:57 | ID: 391482
Dzieciak też musi czasem się uspokoić i niektóre rzeczy przemyśleć. Rozumiem, że dzieciom nie jest łatwo odnaleźć się w świecie, w który wkraczają. Mam nadzieję, że Agnieszka będzie nas wspierać swoimi radami i będzie ok
24 stycznia 2011 16:31 | ID: 391648
Dzięki dziewczyny za zaufanie... Mogę służyć tym, co sama przerabiam... Dużo kosztowało mnie zbudowanie takiego wizerunku w oczach moich córek ale teraz to porcentuje...
I z moich obserwacji wynika, że dziecko zaczyna się gubić, gdy nie ma jasno określonych ram... Wbrew temu co się nam wydaje dzieci czekają na nasze mądre zakazy... Tego typu postępowanie pozwala im dobrze funkcjonować, gdyż nie ma chaosu i zagubienia... Pewne sztywne ramy dają dziecku poczucie bezpieczeństwa... Świat ma swoje miejsce i nie ma tu elementu zaskoczenia... Pewnie, że zdarzają się kwestie nagłe i trudno wszystko przewidzieć... Ale generalnie dziecko sprawdza nas swoim zachowaniem czy jesteśmy stabilni... Jesli znajdzie choć mała lukę - na pewno wykorzysta... Ktoś juś tu pisał o stanowczości i konsekwencji... jak raz damy się złamać problemem będzie powrót na dawne tory...
Piszesz Żanetko, że Ty coś Matiemu nakazujesz a On robi zupełnie coś innego... Gdzieś udało Mu się Ciebie wczesniej "złamać" i wie, że nie ponosi konsekwecji swojego postępowania... Zacznij być naprawdę stanowcza... Za nieposłuszeństwo - drobna kara, np. szlaban na kompa czy TV na dwa-trzy dni, ale dotrzymaj pełnego terminu kary... Za którymś razm syn zobaczy, że coś się zmienia i już nie jest tak łatwo... Co to znaczy "nie chcę zmuszać?" Tak do niczego nie dojdziesz... Czekasz na Jego łaskę..? Kto tu jest RODZICEM????
Ja swoim dziewczynom jasno pokazałam dokąd sięga ich a gdzie już moje... Oczywiście próbowały przekroczyć granicę ale nic im z tego nie wyszło... Bardzo ważne też jest moim zdaniem gdy oboje rodzice/opiekunowie wyrażają identyczne stanowisko... Jesli dzieciaki wyczuję, że mama czy tata są "do urobienia" to porażka... Tam będe wymuszać zmianę zdania drugiego z rodziców...
Żanetko! Ja bym także spróbowała z Mateuszem takiej metody podpuszczania... Coś jak Ci napisałam wyżej... Pokazuj Mu, że jest w czymś dobry i bez Niego nie dasz rady... Dzieci lubią być "lepsze"... Doceniaj to... I chwal do bólu! Psychologia nazywa to wzmocnieniem pozytywnym...
24 stycznia 2011 17:04 | ID: 391698
Wiesz Agnieszko kilka razy "umorzyłam" Matiemu karę na kompa. Miał np trzy dni, a ja po dwóch juz mu pozwoliłam grać. Teraz chce mieć NK, ale ja nie chcę się zgodzić. Mówię, coś za coś. Ty mi pomagasz, zmienoiasz swoje nastawienie królewnicza a ja zgadzam się na nk. No i oczywiście nauka nie może ucierpieć.
Piszesz Żanetko, że Ty coś Matiemu nakazujesz a On robi zupełnie coś innego... Gdzieś udało Mu się Ciebie wczesniej "złamać" i wie, że nie ponosi konsekwecji swojego postępowania... Zacznij być naprawdę stanowcza... Za nieposłuszeństwo - drobna kara, np. szlaban na kompa czy TV na dwa-trzy dni, ale dotrzymaj pełnego terminu kary... Za którymś razm syn zobaczy, że coś się zmienia i już nie jest tak łatwo... Co to znaczy "nie chcę zmuszać?" Tak do niczego nie dojdziesz... Czekasz na Jego łaskę..? Kto tu jest RODZICEM????
Złamałam się nie raz, ale od pewnego czasu postępuję konsekwentnie. Choć Mati jeszcze "walczy", ma nadzieję, że może jednak się uda. Ale choć czasem strasznie ciężko mi jest, dotrzymam tego, co mówiłam. Masz rację, muszę być konsekwentna.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.