To wcale nie jest łatwe "nie popełniać błędów naszych rodziców. W końcu tylko takiego postępowania nauczyłyśmy się i przyzwyczaiłyśmy. Pół biedy jeśli postępowanie naszych rodziców nie zrobiło nam krzywdy. Ale czasem możemy odczuć jego złe następstwa w bardzo, bardzo póxnym okresie.
Mama nasza wychowywała nas prze 12 lat sama. Była kobietą odcinającą się od rodziny, nie oczekująca rodzinnej pomocy i takowej też nie udzielającej. Żyliśmy w odosobnieniu. Przez długie lata myślałam, ze to wina mojej rodziny . Ale to nie było tak. Mama ciągle mówiła nam jaki nasz ojciec był zły i jedo rodzina ( szczegolnie bracia) też nie lepsi. Rośliśmy z bratem bez ciotek i wujków i kuzynów. A mieliśmy takowych w Olsztynie i okolicach. Mieliśmy w Elblągu w Warszawie i Radomiu. I bardzo długo wystarczalo to nam. I dopiero w bardzo dorosłym zyciu nawiązaliśmy z nimi kontakty. Są one jednak bardzo luźne. A mama została sama. A ma jeszcze rodzinę oprócz mnie. Ale wszyscy jej członkowi mają jakieś wady. tylko moja mama i jej drugi mąż byli idealni. I przyszedl czas naszego buntu, bo zaczęliśmy widzieć jak to jest naprawdę. I bardzo mi żal straconych lat i kontaktów.
Po trosze przejęłam od mamy takie wyobcowanie. Czasem nadrabiam zaległości. i wówczas bardzo cieszę się.
A teraz inna sprawa. Mama była bardzo nerwowa. I za wszystko nas biła. Po prostu biła i wyzywała. To są najgorsze momenty z mojego życia. Ale czas leczy rany i to robiła matka. A matce wszystko wybacza się.
Nie rozmawiała z nami. Przekazywała tylko informacje. Ale mogła godzinami mówić o sobie i o swoim męzu i jego rodzinie. I jak powinniśmy być mu wdzięczni, ze ożenił się z mama, która miała dwoje dzieci. I tu był nasz bunt. Bo nikt mu nie kazał , tym bardziej my. Wiedział co robi. Ojczym był dobrym czlowiekiem. Szabowalam go bardzo. Ale do miłości nie zmusiłam się . Nie moge powiedzieć, ze go kochałam. Nawet nie lubiłam. Po prostu był.
No i kłamała. W róznych sprawach. Do tej pory nie wiem ile z tego co mówiła było prawdą. Ale to już inna historia.
A więc ja swoich dzieci nie biłam, nie wyzywałam, nie okłamywałam .
No i teraz moja mama mieszka ze mną. W moim domu. I nie mam do niej serca. Opiekuję się nią, karmię , piorę, sprzątam. Ale bez radości i miłości.
Czasem zastanawiam się dlaczego taka jestem i widzę , że źle robię nie okazując jej miłości. Ale ja po prostu nie umiem. ona nie umiała i nie nauczyła mnie. I tak jest cały czas. A mama nawet jeśli do mnie mówi łagodnym tonem, to ja odbieram to jak nieszczere przymilanie się. I nie potrafię przełamać bariery która nas dzieli.
Swoje dzieci wychowałam w miłości, szacunku do dzieci i do mnie i do mojej mamy. One są ze sobą bardzo związane. Ja nie byłam nigdy w dobrych relacjach z moim bratem. I to też "zasługa" mojej mamy.
A moja córka jeszcze lepiej i w większej miłości wychowuje swoje dziewczynki. I niech tak będzie!!!