Dawno, dawno temu, za siedmioma rzekami, za siedmioma górami, w czasach gdy telefon (stacjonarny!) posiadało tylko kilka osób w bloku.....
To nie bajka. Opisana historia zdarzyła się naprawdę w górach, gdzie pojechałem na wakacje do babci - pierwszy raz całkowicie samodzielnie, nie odwożony przez dorosłych. Dumny jak paw z tego zaufania, przygotowywałem się długo przed wyjazdem....
Jednym z elementów przygotowań była rozmowa z siostrą:
- Z CZYM KOJARZY CI SIĘ LICZBA 21?
- Z grą w oczko...
- A POZA TYM?
- No... oczko w rajstopach....
- I NIC WIĘCEJ?
- Można puścić do kogoś oczko....
- NO, DOBRZE, CZYLI TO TAKI ŻART, PRAWDA?
- Można tak powiedzieć....
Święcie przekonany, że ta rozmowa zostanie siostrze w pamięci i będzie umiała skojarzyć późniejsze fakty, pojechałem. Pierwszą rzeczą po przyjeździe było wysłanie kartki pocztowej do domu, że już jestem na miejscu i zapomniałem o sprawie (tak, tak, to takie czasy, że o SMSach nikt nie miał pojęcia i wiadomości dochodziły po dwóch-trzech dniach od wysłania :) ....no i właśnie owa wiadomość wywołała burzę i panikę w domu. A było tak:
Bawiłem się na podwórku z psem, gdy nagle zdyszany wujek pojawił się w drzwiach i na mój widok krzyknął:
- Cały jesteś?! Nic się nie stało?? Już wypuścili ze szpitala??
Jedyne, co mogłem zrobić, to otworzyć szeroko buzię ze zdumienia, bo niczego nie rozumiałem.
- No pewnie, że cały! A O CO CHODZI?
- No, matka dzwoni do fabryki, że podobno jesteś w szpitalu, bo cię pociąg potrącił, czy coś??
Od słowa do słowa wyjaśniło się wszystko. Moje młodzieńcze poczucie humoru, które kazało mi opisać nieistniejące przygody podczas podróży - dodam, że tak bardzo nieprzystające do mojego spokojnego charakteru, że wydawało mi się wtedy OCZYWISTE, że NIKT W TO NIE UWIERZY - było powodem paniki. Mimo upływu lat zachowałem w pamięci tę felerną kartkę do dziś. Choć teraz patrzę na to, jak na wydarzenie bardzo zabawne, wtedy nikomu do śmiechu nie było, bo też co tam wypisywałem (gdyby potraktować poważnie) mogło przyprawić o szybsze bicie serca.... Nie pomogło, że w centralnym miejscu narysowałem PODPOWIEDŹ dla siostry, że nie należy tego wszystkiego traktować poważnie, owo wspomniane w rozmowie "oczko" czyli liczbę 21 w kółeczku. Że niby puszczam oczko, żartuję ;)
"Kochani, podróż minęła dość szybko, bo poznałem fajnych kolesiów, z którymi trudno było się nudzić. Rozruszaliśmy najpierw nasz przedział, a później już cały wagon bawił się wesoło. Tylko nad ranem, gdy już dojeżdżaliśmy, zrobiło się trochę nudno, bo pociąg wlókł się niemiłosiernie wolno serpentynami, więc dla zabawy rzucaliśmy przez okno pustymi już butelkami w mijane cele. W końcu stwierdziłem, że nie muszę dojeżdżać do samej stacji, bo jeśli wyskoczę wcześniej, będę miał bliżej polami do dziadków. Skacząc spadłem na kamień i złamałem rękę, ale JEST WSZYSTKO W PORZĄDKU, gips po wakacjach będzie można zdjąć, NIE MARTWCIE SIĘ, to najlepsze moje wakacje!" [21]
I rzeczywiście, były to moje najbardziej pamiętne (czyli chyba najlepsze, skoro tak pamiętam :)) wakacje. Wujek z kuzynem zajęłi się mną dość intensywnie, na brak zajęć tamego lata nie mogłem narzekać :)))))