Podczas wakacji wiele zabawny sytuacji miało miejsce, tu przytocze tylko kilka :)
Wydarzenie to miało miejsce już dobre kilka lat temu. Razem z bratem i rodzicami pojechaliśmy na wczasny nad morze. Oko;ica piękna, ośrodek też niczego sobie jak na tamte czasy. Dostalismy klucze do naszego wspaniałego lokum z numerem 13. Nie jestem przesądna ale tamten numerek na zawsze zostanie w mojej pamięci. W domku bardzo dobrze nam się mieszkało, do czasu piatku i to 13. Ktoś może powiedzieć, że to to zbieg okoliczności, ale tego dnia nasze tymczasowe mieszkanko pokazało, że na prawdę jest pechowe. Najpierw klucz zaciął sie w zamku i trzeba było do domku wskakiwać oknem, kiedy problem drzwi został rozwiązany, pękła rura od wody, zalewając domek, a na dokładke wieczorem w całym miasteczku padł prąd. Do dzis się śmiejemy, że to był nasz prawdziwy piatek 13, a w to miejsce wracaliśmy jeszcze wielokrotnie,ale już nie do domku z numerem 13 :)
Inną ciekawą historią była moja wyprawa z obecnym mężem, a wtedy juz prawie narzyczonym do Tylicza, pieknej miejscowości w górach, miedaleko Krynicy. Wyprawa ta była niemałym wyzwaniem, cała noc w pociagu, ja na dodatek z anginą najgorszą od lat, ale sam pobyt był juz tylko radościa. Bardzo dużo spacerowaliśmy, zwiedzalismy okoliczne miasta i maisteczka. Pewnego dnia trafiła nam sie okazja wyjechać, z sąsiadmi do Czech. To była pierwsza zagraniczna podróż mojego męża. Na przejsciu zostalismy poroszeni o dowody tożsamości, moj plastikowy dowód nie robił wrażenia, ale mojego towarzysza papierowy i to jeszcze w czesciach spore zamieszanie, no ale zostalismy przepuszczeni. Wycieczka była cudowna, schodki zaczęły się przy próbie powrotu, bo z nikim nie było problemu, tylko z moim Szymonem. Celnikowi zdecydowanie nie podobał sie dokument tozsamości i nie bardzo chiano go wpuścić spowrotem do kraju. Po tłumaczeniach i wstawiennictwu grupy celnik jednak wpuscił, mówiąc, weź sie Pan oświadcz, ożeń i zmień dowód, bo kiepsko wygląda. :) Mąz posłuchał i 3 dni później dostała pierścionek na rynku w Krakowie, z którego wyjechaliśmy 5 godzin później niżź planowaliśmy, bo jakoś czesto pociagami nie podróżujemy i nie zwróciliśmy uwagi, ze wybrany przez nas pociąg kursuje tylko kolonijnie w wyznaczonych dniach :)
A to historia sprzed 2 lat. Razem z naszą 2,4l bylismy na wczasach nad morzem. Pod sercem nosiłam synka i córka wiedziała, że nie mogę jej nosić, bo mamie rośnie brzuszek i jest tam maluszek. JAkie był moje zdziwienie, kiedy moja córka podchodzi do pana z brzuszkiem piwnym i pyta czy on tez urodzi maluszka, bo brzuszek ma spory i spytała, czy Pan tez tak jak mama żyga. Zdziwienie Pana było bezcenne, a komentarz jego towarzyszki , że chyba czas za odchudznie się zabrac bezcenne :)