wynika to z tradycji i wychowania?
czy moze boicie sie tego co bedzie po smierci a wiara jest swojego rodzaju ubezpieczeniem :)
???
24 maja 2012 09:09 | ID: 786824
Odpowiedź na to pytanie tylko z pozoru jest prost. Aby szczerze odpowiedzieć nalezy głeboko się zastanowić.
Bo szczera odpowiedź nie jest łatwa. nNjprościej odpowiedzięć, bo rodzice wierzyli i mnie wszczepili tę wiarę. Ale znam wiele ośób, które przeszły na inną wiarę a znam też osoby, którym wiara chrześcijańska bardziej odpowiada.
A ja zastanowię się i napiszę później.
24 maja 2012 10:47 | ID: 786868
Mysle ze w duzej mierze jest to przekazywana z pokolenia na pokolenie tradycja.
24 maja 2012 19:26 | ID: 787080
Zostaliśmy wychowani, tak aby wierzyć i (z małymi wyjątkami)... wierzymy.
9 lipca 2012 23:03 | ID: 805003
Wg mnie decydujące znaczenie ma doświadczenie Boga i świadomość własnej wiary. Jeśli ktoś Jego doświadczył, jeśli świadomie wierzy - to ta wiara szybko staje się naturalnym elementem jego osoby.
10 lipca 2012 12:02 | ID: 805181
Bartt to jak to jest doświadczyć Boga? bo chyba nie rozumiem...
10 lipca 2012 13:13 | ID: 805220
10 lipca 2012 13:23 | ID: 805222
Doświadczyć można na różne sposoby.
Ja choćby wczoraj miałam taką sytuację:
Sama do JYSKa pojechałam po meble, tam z magazynu mi pan do auta trzy pakunki (70kg) wpakował.
Największy problem, jak to przenieść z samochodu do mieszkania? To sobie westchnęłam, że by się przydał ktoś, kto pomoże bez proszenia ... i jak niosłam ten najlżejszy pakunek, to pod klatką jakiś pan mi go niemal wyrwał, że on pomoże i czy mam tego więcej i mi poprzynosił i tamte dwa, pomógł wpakować do windy i wypakować na trzecim piętrze, a że jechaliśmy jeszcze z kobietą i dzieckiem z siódmego, to jak czekał, aż winda wróci, wniósł mi to jeszcze do przedpokoju
To taki drobiazg, ale dla mnie mały cud. Możecie stwierdzić, że miałam farta, ale ja wiem, że Opatrzność czuwała
10 lipca 2012 13:34 | ID: 805227
Doświadczyć można na różne sposoby.
Ja choćby wczoraj miałam taką sytuację:
Sama do JYSKa pojechałam po meble, tam z magazynu mi pan do auta trzy pakunki (70kg) wpakował.
Największy problem, jak to przenieść z samochodu do mieszkania? To sobie westchnęłam, że by się przydał ktoś, kto pomoże bez proszenia ... i jak niosłam ten najlżejszy pakunek, to pod klatką jakiś pan mi go niemal wyrwał, że on pomoże i czy mam tego więcej i mi poprzynosił i tamte dwa, pomógł wpakować do windy i wypakować na trzecim piętrze, a że jechaliśmy jeszcze z kobietą i dzieckiem z siódmego, to jak czekał, aż winda wróci, wniósł mi to jeszcze do przedpokoju
To taki drobiazg, ale dla mnie mały cud. Możecie stwierdzić, że miałam farta, ale ja wiem, że Opatrzność czuwała
Kasiu czy Ty piszesz serio?? czy to mial byc zart :D
10 lipca 2012 13:41 | ID: 805231
10 lipca 2012 14:07 | ID: 805241
a do jakich mozna?
10 lipca 2012 14:10 | ID: 805245
jesli ktos we wszytskim dopatruje sie reki boga to ok...ale cos nie halo z ta interpretacja... jak zlamie noge to co?bog ukaral? a 5 na egzaminie to? nagroda ? :DDDDDD
10 lipca 2012 14:44 | ID: 805264
10 lipca 2012 15:09 | ID: 805288
Tego grosza ktoś musiał zgubić.
Dla mnie wiele rzeczy to przypadek. Jeśli ktoś przypisuje to Bogu to uważam ze jego sprawa i nie mam zamiaru odsuwać go od tej myśli. Wole by dopatrywał sie w tym Reki Boga niz miał by tych dobrych rzeczy nie zauważać i ich nie doceniać.
10 lipca 2012 15:12 | ID: 805293
18 lipca 2012 23:20 | ID: 808585
A do jakich pozwolisz Mu się wmieszać? On chce być obecny w każdej dziedzinie naszego życia.
jesli ktos we wszytskim dopatruje sie reki boga to ok...ale cos nie halo z ta interpretacja... jak zlamie noge to co?bog ukaral? a 5 na egzaminie to? nagroda ? :DDDDDD
Nie musimy od razu wiedzieć, po co dane rzeczy się dzieją, ale Bóg nawet z tych z pozoru złych może wyprowadzić dobro. Ja jestem Mu wdzięczna za okropny rok studiów i niepowodzenia na egzaminach, bo gdyby nie to, nie zmieniłabym studiów i miasta, nie znalazłabym wielu przyjaciół, których mam teraz, a wiele spraw jest jeszcze przede mną zakrytych.
Anegdotka o szczęściu (a może nieszczęściu...)
Był sobie pewien biedny rolnik. Rolnik ten miał jednego konia, który pewnego razu mu uciekł. Wszyscy ludzie z wioski przychodzili do niego i mówili:
- Co za nieszczęście, twój jedyny koń ci uciekł!
A on na to odpowiadał ze spokojem:
- Może to szczęście, a może nieszczęście...
Następnego dnia koń wrócił i przyprowadził ze sobą kilka dzikich koni. Zaskoczeni ludzie z wioski przyszli znów do rolnika i mówili:
- Co za szczęście! Miałeś tylko jednego konia, a teraz masz ich kilka!
A on na to odpowiadał ze spokojem:
- Może to szczęście, a może nieszczęście...
Następnego dnia syn rolnika ujeżdżał dzikie konie. Jeden z nich nie dał się i zrzucił chłopaka na ziemię. Syn złamał rękę i nogę. Ludzie z wioski ponownie przyszli do rolnika i mówili:
- Co za nieszczęście! Twój jedyny syn złamał rękę i nogę, kto ci teraz będzie pomagał w polu?
A on na to odpowiadał ze spokojem:
- Może to szczęście, a może nieszczęście...
Następnego dnia wybuchła wojna. Do wsi dotarło zawiadomienie, aby wszyscy młodzi i zdrowi chłopcy stawili się na komisji wojskowej. Ludzie znów przyszli do rolnika i tak mówili:
- Co za szczęście! Ty jedyny będziesz miał swego syna u boku! Nie będzie cierpiał na wojnie jak nasi synowie!
A rolnik na to odpowiedział ze spokojem:
- Może to szczęście, a może nieszczęście...
W ważniejszych sprawach też pomaga, ale to było tak za pamięci, autentyk z życia, bez ściemniania
18 lipca 2012 23:51 | ID: 808590
Ja wierzę dlatego, że Bóg przez całe moje życie okazał mi tak wiele miłości, troski, cierpliwości, przebaczenia itd., że byłabym skończoną niewdzięcznicą gdybym przestała w niego wierzyć. Myślę, że byłoby Mu smutno, a tego nie chciałabym. On na to nie zasługuje.
A po drugie wierzę dla osobistych korzyści. Tak wiem, biję się w pierś, to nieładnie, ale On się nie gniewa. On tak lubi dawać wszystko co dobre swoim dzieciom. Myślę, że życie jest tak bardzo trudne, tyle ścieżek dobrych i złych do siebie podobnych, że wolę pytać Jego o to co jest dla mnie dobre, w końcu mnie stworzył, to chyba wie lepiej?
A co do opowieści Kasi o meblach, to myślę, że dla Boga nie ma rzeczy dużych i małych. On jest przecież wszechmocny. Kiedy mi dzieją sie takie rzeczy to czuję się jak mała dziewczynka, której Tata dał lizaka. Jasne, że nie musiał tego robić, ale to są takie Jego drobne gesty miłości. To tak jakby chciał powiedzieć: "Hej jestem tu! I kocham cię! I troszczę się o ciebie! I wszystkie twoje sprawy mnie obchodzą! Bo jestes moim dzieckiem i właśnie chciałem, żebyś sie uśmiechnęła!"
19 lipca 2012 07:44 | ID: 808607
19 lipca 2012 17:07 | ID: 808838
Wierzę, ponieważ jestem katoliczką praktykującą. Zresztą tak zostałam wychowana od maleńkości i tacy są wszyscy w mojej bliższej i dalszej rodzinie.Zresztą ...kościól nie zepsuje,a karczma nie naprawi... tak mawia moja babcia. I ja się pod tym podpisuję.
19 lipca 2012 23:39 | ID: 808910
A pewnie, że mogłam wybrać: mogłam powiedzieć temu panu, że dam sobie radę, mogłam zostawić deski w samochodzie i poczekać na kogoś znajomego, mogłam też ucieszyć się z jego pomocy i ją przyjąć. Żadne z tych rozwiązań nie byłoby złe. Bóg ingeruje na tyle, na ile Mu pozwolisz, nie zmusi Cię do niczego, co nie znaczy, że nie pomoże przy błahostkach
Jeżeli będziemy czekać na spektakularny cud, możemy się nigdy nie doczekać i nie dostrzec, że prawdziwe cuda dzieją się tuż obok nas.
20 lipca 2012 06:28 | ID: 808925
Ja jak większość, zostałam wychowana w wierze chrześcijańskiej. Jest to dla mnie normalne,że się modlę i chodzę do kościoła. Wierzę w Boga,a umacnie mnie w tym to że,dzieki wierze i cudom można wyjść np. z choroby.
Nie tak dawno ja się wyleczyłam z depresji, 2 lata temu cudem było dla mnie to, że mój roczny wówczas synek wyszedł cało z zaawansowanej sepsy. Modliłam się i inni również i jestem pewna że to pomogło.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.