Jestem zdania, że na jednym razie nie poprzestanie. Tym bardziej, że zrobił to w miejscu publicznym a więc nie ma żadnych zahamowań.
Znam jednak kobiete, którą mąż martretował a ona z nim była bo "kochała". I on jest po wylewie a ona nim się opiekuje. Ja nie byłabym do tego zdolna. Mój mąż wie, że gdyby podniósł na mnie rekę, to pomimo wielkiej miłości byby to koniec .
Nigdy nie pozwoliłam na złe potraktowanie mnie ze strony mężczyzn. Zawsze oczekiwałam od nich szacunku. Jeśli w najmniejszym stopniu tego mi nie okazywał, to szedł w odstawkę. Dlatego nie rozumiem kobiet, które znoszą róznego rodzaju zniewagi. Fizyczne i słowne.