11 października 2010 09:52 | ID: 306725
11 października 2010 09:56 | ID: 306734
11 października 2010 10:06 | ID: 306748
11 października 2010 10:08 | ID: 306754
11 października 2010 10:09 | ID: 306757
11 października 2010 10:11 | ID: 306760
11 października 2010 10:17 | ID: 306766
11 października 2010 10:20 | ID: 306769
11 października 2010 10:42 | ID: 306793
11 października 2010 10:48 | ID: 306799
11 października 2010 11:00 | ID: 306809
12 października 2010 12:10 | ID: 307528
12 października 2010 12:12 | ID: 307530
12 października 2010 12:21 | ID: 307535
12 października 2010 12:23 | ID: 307536
12 października 2010 12:30 | ID: 307540
12 października 2010 13:54 | ID: 307616
2 maja 2011 10:23 | ID: 507457
No właśnie to nie jest tak, że chodzi o jakieś bardzo negatywne powody (przemoc fizyczna czy psychiczna, toksyczne związki, itd.) - przychodzi do nas zachodni styl życia - walka z trudnościami staje się zwyczajnie niemodna. "Masz kryzys w małżeństwie? Spoko - załatwimy ci rozwód. Po co masz się męczyć, życie jest za krótkie!". (boli Cię głowa? nafaszeruj się naszą chemią - przejdzie szybko... masz problem? weź tabletkę! itd.). Ludzie stają się coraz mniej odporni na problemy, jakie ich spotykają. Wycofują się o wiele szybciej niż kiedyś, boją się. A przecież zwłaszcza małżonkowie z dłuższym stażem wiedzą, że nie raz trzeba wspiąć się na wyżyny samego siebie, żeby przebrnąć przez małżeńskie kryzysy.
2 maja 2011 10:27 | ID: 507466
No właśnie to nie jest tak, że chodzi o jakieś bardzo negatywne powody (przemoc fizyczna czy psychiczna, toksyczne związki, itd.) - przychodzi do nas zachodni styl życia - walka z trudnościami staje się zwyczajnie niemodna. "Masz kryzys w małżeństwie? Spoko - załatwimy ci rozwód. Po co masz się męczyć, życie jest za krótkie!". (boli Cię głowa? nafaszeruj się naszą chemią - przejdzie szybko... masz problem? weź tabletkę! itd.). Ludzie stają się coraz mniej odporni na problemy, jakie ich spotykają. Wycofują się o wiele szybciej niż kiedyś, boją się. A przecież zwłaszcza małżonkowie z dłuższym stażem wiedzą, że nie raz trzeba wspiąć się na wyżyny samego siebie, żeby przebrnąć przez małżeńskie kryzysy.
Potwierdzam swoją osobą.
2 maja 2011 11:29 | ID: 507565
ale ja zauważyłam to boom małżeńskie...
większość młodszych koleżanek zaraz po szkole brały masowo śluby z osobami z którymi były bardzo krótko, bo jak któraś była z chłopakiem przez rok to już był ogromny staż związkowy.
ale ile wiedza o sobie ludzie którzy są ze sobą tak krotko i nie wiedzą jak się z ta osoba żyje na co dzień po za szkołą, znajomymi i imprezami? generalizuje ale dużo z nich jest już rozwódkami albo nie żyje ze swoimi mężami a rozwodu nie biorą bo nie stać ich na to...
a to coś znaczy.
młodzi kierują się złymi wartościami biorąc ślub, nie chodzi mi o seks ale o to że podejmują ważne decyzje na podstawie nieżyciowych sytuacji. nie wiedza czym jest codzienna rutyna, odpowiedzialność nie tylko za siebie ale i za ta druga osobę, nie wiedzą jak się zachowają kiedy początkowy czar minie i jak przebrnąć nawet mały kryzys.
no i nie dają sobie czasu na poznanie się, określenie priorytetów i zwerbowania siły tej prawdziwej miłości.
chociaż zdarzają się małżeństwa które mimo takiego początku przeżywają wiele klat ze sobą i są szczęśliwe. ale jednak nadal jest ich mniej niż więcej.
2 maja 2011 11:34 | ID: 507574
Mądre słowa. Można się zastanowić, czy jest jakaś opcja, aby tego w przyszłości uniknąć.
Bo coś mi się wydaje, że mało można zrobić...
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.